• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Katarzyna Figura: jestem ciągle w drodze

Marta Nicgorska
2 października 2013 (artykuł sprzed 10 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Tonia Ugwu: piękna Nigeryjka z Trójmiasta
Katarzyna Figura: przeprowadziłam się nad morze. Tu złapałam oddech. Katarzyna Figura: przeprowadziłam się nad morze. Tu złapałam oddech.

Aktorka teatralna i filmowa, gwiazda polskiego show-biznesu, dziś przede wszystkim matka. Niezwykle wrażliwa i kobieca, na życiowym zakręcie, wciąż silna duchem z dumą opowiada o swojej pracy zawodowej. W "Kobiecej gardzie" rozmawiamy z Katarzyną Figurą, która kilka tygodni temu ogłosiła, że przenosi się do Trójmiasta i tu zaczyna nowy rozdział swojego życia.



Marta Nicgorska: Prowadzi pani auto?

Katarzyna Figura: Tak. A dlaczego pani o to pyta?

Za kierownicą ciągle trafia się na zakręty. Zastanawiam się jak to jest znaleźć się na życiowym zakręcie. Pani jest już za nim?

Zakręty są cały czas. A ja, niczym Kerouac*, ciągle jestem w drodze. Kiedyś inaczej ją sobie wyobrażałam, jako bardzo prostą, długą, strzelistą. Potem zrozumiałam, że nawet gdy wyobrażamy sobie amerykańską autostradę, tam też w końcu dostrzegamy zakręt. Moja droga pełna jest zakrętów, ale się ich nie boję.

W samochodzie chyba łatwiej wcisnąć hamulec?

Życie jest jazdą, czasem z zawrotną prędkością. Moje momentami przypomina Formułę 1, w której są do pokonania kolejne, wcale niełatwe etapy toru wyścigowego. W tej chwili znalazłam się na bardzo trudnym odcinku, może nawet tym najtrudniejszym, ale mam nadzieję, że wkrótce wyjdę na prostą.

Nowe wieje od morza?

Mieszkam nad morzem zaledwie chwilę, a już czuję powiew świeżości. Tu oddycham pełną piersią i tu chcę zapuścić korzenie. Z morza chcę czerpać pozytywną energię. Jest to trochę przełamywanie fal, ale ma to bardzo stymulujące działanie.

Ucieczka, głos zdrowego rozsądku czy pogoń za marzeniem?

Raczej wewnętrzna potrzeba. Przed nikim i niczym nie uciekam. Za niczym nie gonię. Zawsze chciałam żyć nad wielką wodą. Od lat marzyłam o zamieszkaniu na Wybrzeżu, ale nie było to możliwe z wielu względów. Pracowałam na etacie w warszawskim Teatrze Dramatycznym. Z końcem sierpnia umowa wygasła, a to była kotwica, która mnie trzymała w stolicy przez ostatnich 7 lat. Kiedy w 2012 roku nastąpiła zmiana dyrekcji, cały niemal repertuar szybko zszedł z afisza. Nie pojawiłam się w nowych produkcjach, więc koniec mojej przygody z Teatrem Dramatycznym nastał w sposób naturalny. W ten sposób nadarzyła się idealna okazja na zmiany.

Czyli to była dawno planowana decyzja?

Po raz pierwszy pomysł przeprowadzenia się do Trójmiasta pojawił się kilkanaście lat temu, kiedy przyjechałam do Sopotu. Wtedy już sobie myślałam, jak cudownie byłoby móc tu zostać na dłużej. Wysłałam to marzenie w kierunku morza i niemal od razu się spełniło. Dostałam rolę w serialu "Sąsiedzi" (lokatorzy) w Telewizji Gdańskiej i przez kilka miesięcy dzieliłam czas między Gdańsk a Warszawę. Zaraz potem przyszła kolejna propozycja zagrania na dużej scenie Teatru Wybrzeże roli w "Hanemannie" w reżyserii Izabeli Cywińskiej według Stefa Chwina. I sprawy zawodowe tak się ułożyły, że na Wybrzeżu spędziłam prawie rok. Ale był to tylko epizod. Myśl, by zadomowić się tutaj stale siedziała w mojej głowie. Kiedy na początku lipca po raz kolejny otwierałam w Sopocie Orange Kino Letnie, marzenie ożyło, w nieoczekiwany sposób idea wróciła. I tak, siedząc sobie któregoś dnia na plaży, doszłam do wniosku, że w mojej sytuacji życiowej pomysł przeniesienia się do Trójmiasta jest wreszcie możliwy do zrealizowania. Niczym owoc dojrzałam do tej decyzji.

Odważny krok.

Radykalna zmiana. Praktycznie większą część sierpnia spędziłam tu z córeczkami, przygotowując się do tego kroku. To nie była chłodna kalkulacja, co się bardziej opłaca. Nie ściągnęła mnie tu żadna inwestycja, żadna intratna propozycja zawodowa. Nikt nie roztoczył przede mną żadnej wizji. To totalna metamorfoza, ale ona dzieje się przede wszystkim we mnie. W myśl Gandhiego - zmieniam siebie, potem uzewnętrzniam to i trwam w tej zmianie, ciesząc się tym, co tu i teraz.

Ale przecież Warszawa to całe pani życie.

Moje życiowe centrum przeniosłam tutaj, ale do Warszawy na pewno będę jeździć. Na deskach Teatru Polonia Krystyny Jandy gram monodram "Kalina" o Kalinie Jędrusik. Mimo tego, że nie pracuję już na etacie, jestem czynna zawodowo. Cały czas gram i z aktorstwa nie zamierzam zrezygnować. "Kalina" wystawiana jest nie tylko w Warszawie, ale w całej Polsce. Gram w "Kupieckich kontraktach" według Elfriede Jelinek, które niebawem będą prezentowane w Krakowie. Tę sztukę, w reżyserii Pawła Miśkiewicza, przejęłam z Teatru Dramatycznego i chciałabym ją pokazać też trójmiejskiej publiczności. Jest jeszcze jeden projekt teatralny - "Persona. Marylin" Krystiana Lupy, z którym jeździmy na festiwale międzynarodowe. Pojawiam się także na planie serialu "Hotel 52". Czeka mnie sporo wyjazdów, kalendarz do końca roku mam mocno obłożony.

Dlaczego Gdynia?

Gdynia pojawiła się tak jakoś... samoistnie. Nie myślałam wcześniej o tym mieście jako miejscu docelowym. W Gdańsku pracowałam, w Sopocie bywałam dość często jako turystka, Gdynię znałam od lat 90. głównie z Festiwalu Filmowego. Ale właśnie tu znalazłam odpowiednią szkołę dla dzieci, tu znalazłam mieszkanie, w którym i ja, i dziewczynki dobrze się poczułyśmy. Orłowo mnie zachwyciło, urzekł klimat tego miejsca. Ściągnęła mnie chyba potrzeba oddechu, który tu złapałam.

Genius loci?

Klif, plaża, bezkresny horyzont - to takie inspirujące... i uspokajające zarazem. Nie bez przyczyny ciągnęli tu artyści. To miejsce ma rzeczywiście jakąś magię i energię. Przyciąga jak magnes.

Posypały się już propozycje pracy?

Propozycje zaczęły napływać zupełnie nieoczekiwane. I były to oferty niezwiązane bezpośrednio z aktorstwem, sceną, kamerą. Na tę chwilę mogę powiedzieć, że nawiązałam już współpracę z dwujęzycznym, polsko-angielskim pismem Manhattan Biznes, gdzie będę prowadzić swoją rubrykę pod nazwą "Kobieta z klasą". W autorskich felietonach podzielę się doświadczeniem, opowiem o sztuce życia, co zrobić, by dobrze czuć się w swojej skórze, jak realizować swoje marzenia. Mam też zaplanowany cykl warsztatów dla kobiet w całym województwie pomorskim pod tym samym hasłem. Projekt ma być uruchomiony jeszcze w tym roku.

Grała pani kiedyś w Teatrze Wybrzeże. Liczy pani na etat u dyrektora Adama Orzechowskiego?

Gdy podjęłam decyzję o przeprowadzce do Trójmiasta, naturalnie skierowałam swoje kroki pod adres tego teatru. Rozmawiałam z Adamem Orzechowskim o zmianie moich planów życiowych i wyraziłam chęć współpracy. Moje marzenia sięgają daleko, więc mam nadzieję, że uda się wrócić na dużą scenę. Ten teatr ma wspaniały zespół i program.

A widziałaby pani swoje miejsce w Muzycznym?


Gdynia ma ciekawe teatry, ale nie myślałam o nich w kontekście zatrudnienia. Zresztą nie występowałam do tej pory w musicalach. Wprawdzie "Kalina" jest spektaklem bardzo muzycznym, ale ja jestem aktorką dramatyczną.

Jest pani ikoną polskiego aktorstwa. Jeśli przyszłoby pożegnać się z zawodem, to...

Mam kilka pomysłów: projekt telewizyjny oraz filmowy ściśle związany z tym terenem, taki odkrywczo-poznawczy, ale nie od tej pocztówkowej strony. Chciałabym stać się insiderem, wejść w Trójmiasto głębiej, ale to trochę za wcześnie, aby wyjawić szczegóły. Mam nadzieję, że te projekty będę mogła realizować i godzić z aktorstwem. Zamierzam też pisać blog.

O! To teraz mnie pani zaskoczyła!

Mój blog będzie miał osobisty i wspomnieniowy charakter. Poświęcę go głównie podróżom. I moja podróż zacznie się właśnie od Trójmiasta. Blog powstanie jako element inicjatywy globalnej - Gold Coast w Australii. Dołączę wkrótce do projektu Travel World Passport. To taka internetowa podróż, gdzie odbiorcy dzielą się wspomnieniami i pamięcią swoich wojaży. Chciałabym się swoimi odkryciami delektować i móc przekazywać je innym.

Gdzie w tak napiętym terminarzu czas na bycie mamą?

Życie osobiste jest bardzo istotne, a ja przede wszystkim jestem matką. Dzieci są dla mnie najważniejsze, staram się poświęcić im jak najwięcej czasu i atencji. Ale jestem osobą samotną i jednocześnie muszę pracować. To naturalna odpowiedzialność, do której podchodzę z chęcią i wielkim optymizmem.

Aktorstwo w życiu osobistym bardziej pani pomaga czy przeszkadza?

Aktorstwo to praca nad emocjami. Ten zawód pozwala ujawnić to, czego człowiek nie ma odwagi przyznać przed samym sobą. Misją aktora jest nie tylko to, żeby przybliżyć wielką sztukę, ale przekazać prawdę o człowieku. Nie jestem aktorką, która posługuje się jedynie wskazówkami reżysera i wkłada tylko maskę i kostium. Pracując nad rolą, pracuję nad sobą. Wszystkie postaci muszę rozebrać, zbudować psychologicznie, poczuć, zrozumieć. Są, oczywiście, role, które rysuję grubszą kreską, ale są też postacie, jak Kalina, bardzo związane ze mną. Ona też kochała morze... Uciekała tu, gdy potrzebowała powietrza, gdy czuła się osaczana. Ja nie uciekam. Ale znajduję w jej biografii wiele podobieństw. Wie pani, że Kalina zaraz po skończeniu studiów pracowała w Teatrze Wybrzeże? Ta sztuka dojrzewała we mnie 9 miesięcy. Może to zabrzmi zbyt fizjologicznie, ale ja w pewnym sensie "urodziłam" tę rolę. (śmiech)

Jest pani wobec tego wieloródką (śmiech). Urodziła pani ponad 100 ról teatralnych i filmowych. Która z nich była najtrudniejsza?

Nie potrafię tego tak ocenić, ale role teatralne dawały mi duże pole do popisu. Przez całe lata mojej kariery odnosiłam wrażenie, że kobieta zawsze była dodatkiem do mężczyzny. Kino to świat męski, w teatrze chyba więcej miejsca jest dla kobiety. Tu mogę bardziej wyrazić siebie.

Nie ma pani wrażenia, że kobiety zaczynają rządzić też na scenie życia?

Świat się zmienia, a siła kobiecości jest ogromna. Jeśli my kobiety uświadomimy sobie nasze możliwości, jesteśmy w stanie obalić niejeden stereotyp i zajść bardzo daleko.

Gdyby tak cofnąć czas.... Co nie zdarzyłoby się, gdyby odwrócić koleje losu? Jest coś, co wymazałaby pani ze swojego życia?

Nie ma takiej rzeczy. Nawet te złe i przykre doświadczenia czemuś służą: by wyciągnąć wnioski, aby się czegoś nauczyć, by człowieka wzmocnić. Wszystko ma swój sens. Nic się nie dzieje bez powodu.

Ale w sumie zmarnowała pani 14 lat...

Nie traktuję tego w ten sposób. Gdyby nie te 14 lat, nie byłoby dziewczynek. Nie ma we mnie żalu ani poczucia klęski.

A porażki?

Każdy ich doświadcza. Porażka to też początek czegoś nowego. Oczywiście każde niepowodzenie, każdy upadek boli. Jestem tylko człowiekiem, nie mam skóry słonia i miewam momenty, kiedy opadam z sił. Ale pracuję nad sobą. Moim celem jest zaskoczyć. Nie tylko widza, gdy pojawiam się na scenie, lecz samą siebie. I stawiać sobie kolejne wyzwania, poszerzać własne granice, pokonywać bariery fizyczne i psychiczne. Życie to nie wegetacja, trzeba iść do przodu, dokonywać zmian, bo inaczej nie ma postępu. Trzeba uwierzyć w siebie i cieszyć cię życiem.

Figura ponad wszystko? (śmiech)

Metamorfoza w moim życiu to nie tylko przeprowadzka, urządzanie się w nowym miejscu. To świadoma zmiana stylu życia, diety, rytmu. To nie jest przypadek, że spotykamy się w gdyńskiej restauracji Coco. Lubię to miejsce za panującą tu prorodzinną atmosferę, ale też za kuchnię wege. Zmieniam swoje kulinarne upodobania, rozpoczęłam treningi w Impuls Fitness pod okiem Agnieszki Ryk. Organizuję sobie życie w Trójmieście, budując od podstaw swój wewnętrzny świat, w którym ma panować harmonia między duszą, ciałem i otoczeniem. Wiem jedno: muszę być silna i mocna.



*Jack Kerouac - amerykański pisarz, członek pokolenia bitników, jego powieść "W drodze" była biblią pokolenia powojennych kontestatorów amerykańskiej rzeczywistości lat 50. i 60.




Kobieca Garda to cykl spotkań ze znanymi kobietami, przede wszystkim mieszkankami Trójmiasta, ale również jego czasowymi rezydentkami i sympatykami. Ponieważ siła kobiet tkwi raczej w ich mądrości, intuicji i umiejętności bezagresywnego forsowania swojego zdania niż ciele, tytułowa "garda" to właśnie kobiecy, tylko pozornie bierny sposób na męski świat.

Miejsca

  • Coco Gdynia, Jerzego Waszyngtona 21

Opinie (114) ponad 10 zablokowanych

  • Kaśka to taki Cód Miód- Malina !

    • 3 7

  • Pytanie

    Mówi że zamieszkała w Gdyni bo tu taka pozytywna energia .Mam pytanie ,A WCZEŚNIEJ NIE BYŁO ?.Teraz kochaniutka sobie przypomniałaś ?

    • 5 8

  • będziemy się mijały na molo w Orłowie (2)

    Jestem pod wrażeniem pani wyjątkowości. Miłych wrażeń wśród nas, ludzi z trójmiasta. A złe wpisy zazdrośników z wa-wy proszę potraktować z przymrużeniem oka. Witamy we wspólnym trójmiejskim domu :)

    • 11 7

    • Nie zgadzam się z opnią (1)

      Ja nie mieszkam w Warszawie ale w Orłowie i nie witam tej starszej kobiety w trójmiejskim domu , a to że byłą gwiazdą czy to znaczy że mam jej składać hołdy ?. Chyba mam prawo do swojej opinii , a poza tym świat wygląda całkiem inaczej zza okien mercedesa.

      • 3 2

      • jak można mieszkać w Orłowie nie mając co najmniej mercedesa???

        a może masz hulajnogę i wózek zbieracza złomu ? Wynocha z naszej wspaniałej dzielnicy obdartusie i darmozjadzie.

        • 4 1

  • Dobra energia Figury

    Jak się mieszka w Orłowie to można zakochać w Gdyni i czuć dobrą energię . Niech zamieszka w bloku z wielkiej płyty np. na Pogórzu w Gdyni / bez obrazy / ciekawe czy też poczuje dobra energię ? ,ale dam sobie rękę uciąć że pani Figura do końca swego życia nie dowie się i nie będzie na Pogórzu

    • 7 9

  • mieszkanie

    A gdzie dokładniej teraz mieszka KF-w Orlowie,to nic mi nie mowi.!

    • 5 5

  • bardzo sie ciesze, ze KF zamieszkala w 3miescie !!!!!!!!!!!

    • 4 7

  • oddech (3)

    Jak to była aktorka podlizuje się w Gdyni jak kocha Gdynię .Gdynia kocha mnie ,harmonia między duszą i ciałem - ciekawe teraz jak się ma swoje lata ?. A przy okazji reklamuje jakiś klub fitness /zauważyliście / i jakąś trenerkę czy to nie kryptoreklama ?. Jeszcze ta potrzeba oddechu w Orłowie jak mówi niech przyjedzie na mój ukochany Grabówek lub Chylonię tam to poczuje oddech !

    • 7 5

    • smród, aż zatyka (2)

      • 0 2

      • Ty chyba w Pekinie tam mieszkasz, bo Grabówek to się zrobiła dzielnią artystów (1)

        A tak po prawdzie to plujesz jadem frustracie . Z tego właśnie powodu stajesz się powoli zwykłym tetrykiem dla forum i jego czytelników. Czytając takie kłamliwe wypociny nieodparcie przychodzi mi na myśl "jak Bozia chce kogoś pokarać, to mu rozum odbiera". Ciebie bym wyprowadził do gdańskiej Orunii

        • 2 5

        • ej ej ej

          trzymajcie go z dala od Oruni

          • 4 2

  • Gdańsk również wita i pozdrawia

    my się tu niby trochę kłócimy i przekomarzamy ale jakby co jesteśmy razem

    • 5 6

  • Kasiu !- i chódż regularnie na Mole !

    • 0 8

  • no !- to w Orłowie już mamy ;- Anie P ,Darka M , teraz jeszcze Kaśe F... (5)

    jeszcze tylko ja z powrotem się sprowadzę do Orłowa i będzie komplet !

    • 8 2

    • a o P.Kaczyńskiej i Tuskowej latorośli

      zapomniałeś?

      • 2 4

    • Winsynty (1)

      Pan Michalczewski już nie mieszka w Orłowie , przeprowadzka na Kaszuby !!!

      • 2 1

      • a co nie stać go już na Orłowo?

        kasiora się widać skończyła:))))))

        • 0 1

    • (1)

      Ania P. mieszka w Małym Kacku, a Kasia T. w centrum.
      Ewa K. na Kamiennej Górze, a Marta K. nie wiem... chyba też w w Kacku.

      • 2 1

      • mylisz sie w 100%

        • 0 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane