• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dorota Kolak: Świat otworzył się na mnie

Anna Gryszkiewicz
21 marca 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Tonia Ugwu: piękna Nigeryjka z Trójmiasta
Dorota Kolak w Teatrze Wybrzeże ma garderobę nr 10, która niegdyś należała do jej teścia, Stanisława Michalskiego. Dorota Kolak w Teatrze Wybrzeże ma garderobę nr 10, która niegdyś należała do jej teścia, Stanisława Michalskiego.

Pochodzi z aktorskiej rodziny. Jej mąż Igor oraz córka Kasia, podobnie jak ona, są aktorami. Na deskach Teatru Wybrzeże, który hucznie świętuje 30-lecie jej pracy artystycznej w gdańskim zespole, zagrała 75 ról. Wiele z nich zostało wyróżnionych prestiżowymi nagrodami. W czasie, gdy rozmawiam z Dorotą Kolak, trwają obchody jubileuszu. 5xKOLAK to przegląd spektakli z jej udziałem. W "Kobiecej Gardzie" opowiada o byciu apodyktyczną mamą, akceptacji siebie, która przyszła za późno i niechęci do teatralnych premier.



Uciekała pani na wagary?

Tak, chociaż to były dość dziwne wagary. Uciekałam do dentysty albo do teatru. Brzmi to jak brzmi, wiem.

Był taki spektakl albo próba w pani życiu zawodowym, kiedy chciała pani zwiać?

Oczywiście. Często tak mam, bo to, co robię, to ciężka fizyczna praca. Ciało jest zmęczone i buntuje się. Wtedy mam ochotę uciec. Bywa też, że mam dość, bo rola jest ciężka psychicznie. Dziś mogę opowiedzieć tę anegdotę, bo już trochę lat minęło. Grałam "Matkę" i graliśmy generalną, czyli przebieg całości z reżyserem, Grześkiem Wiśniewskim. Byłam potwornie po tym przebiegu zmęczona. Zbliżała się chyba pierwsza w nocy i jedyną rzeczą, o której marzyłam, był powrót do domu. Po chwili usłyszałam: No dobrze, to jeszcze raz całość. Wiśnia popatrzył na mnie i dokończył: I bez takiego zadęcia. W tym momencie miałam ochotę go zabić i zwiać (śmiech).

Kobiety mają trudniej w tym zawodzie?

Zdecydowanie. To czysta matematyka. Gdyby to spisać, ilość porządnych mięsnych ról męskich jest nieporównywalnie większa od kobiecych. Od młodych Konradów, Kordianów, Hamletów do dojrzałych Learów - mężczyźni mają co grać. Jeśli chodzi o kobiety, z wiekiem ról jest coraz mniej.

Czego pani nie lubi w swojej pracy?

Premier. Czuję się wtedy taka zobligowana, żeby coś z siebie wyartykułować, żeby tak było szczególnie i odświętnie. Sama w ogóle nie chodzę na premiery, bo nie lubię ich oglądać. I ten przymus, żeby zaraz po, natychmiast, dać swoją opinię. Przedstawienie powinno trochę pożyć, macerować się jak kurczak w zalewie. Wtedy jest smaczniejsze.

Aż do momentu, kiedy pojawia się rutyna?

Rutyna może przyjść bardzo wcześnie, ale trzeba dbać, żeby nie przychodziła za często.

Żeby po spektaklu nie pozostał niesmak?

Dokładnie. Wtedy mówię kolegom, że dzisiaj na bułkę nie zarobiliśmy. Dużo zależy od widowni. Czasem mówimy, że widownia nas niesie, że widzowie są skupieni, słuchają, podążają za nami. Są jednak spektakle, na które przychodzi, jak to nazywamy, węgierska wycieczka z Chin, która nie kuma kompletnie niczego. Gruba, niewidzialna ściana staje wtedy na wysokości rampy i trudno się przez nią przebić.

No właśnie, jak zmieniła się trójmiejska widownia w ciągu ostatnich 30 lat?

Bardzo. Różne fale niosły naszą widownię przez ten czas. Trafiłam do Teatru Wybrzeże w latach 80. Funkcja teatru była wtedy zupełnie inna, bo teatr stał na barykadach. Grałam "Antygonę" Sofoklesa. Pamiętam, że dostawałam listy, które mniej rozmawiały ze mną o aktorstwie, a bardziej o mojej społecznej funkcji jako aktora. Potem przyszedł moment, kiedy ludzie chcieli się bawić. Farsy, komedie okazywały się bezcenne, bo ludzie byli potwornie zmęczeni. Później znowu wszystko się zmieniło. Demokratyczne wybory spowodowały, że teatr przyjął rolę panelu dyskusyjnego. Podsumowują: publiczność zmieniała się razem z naszą historią.

Młodsze koleżanki przychodzą do pani po aktorską radę?

Zdarza się, ale rzadko. Radzę raczej na gruncie akademickim, a nie w teatrze. Uczę aktorstwa studentów.

Mówi pani wprost, kiedy uważa, że ktoś zupełnie nie nadaje się do zawodu?

Jestem uparta. Jeśli tylko na dnie czyjejś duszy dostrzegam małą iskrę nadziei, że coś z tego będzie, nie poddaję się. Zdecydowanie wolę metodę marchewki, nie kija.

Co z córką? Pomaga jej pani?

W tym przypadku jest trochę inaczej... Studenci, kiedy im zwracam uwagę, nie buntują się. A Kasia? Myśli, że ma większe prawo się buntować, bo jest moją córką (śmiech). Studenci muszą mnie słuchać, a córka nie. Zresztą przy wyborze zawodu, Kasia jakoś szczególnie nie pytała mnie o zdanie...

Była pani przeciwna takiemu wyborowi?

Przyznam się, że kiedy po raz pierwszy nie dostała się do szkoły aktorskiej, miałam nadzieję, że to będzie dostatecznie silne otrzeźwienie. Okazało się jednak inaczej. Dostała się po roku.

Próbuje być pani apodyktyczną mamą?

Próbuję? Ja nią jestem!

Spotkałyście się już na scenie?

Nie, ale bardzo bym chciała. Miałyśmy okazję pracować razem przy jednej etiudzie filmowej pod okiem Wojciecha Marczewskiego. Obie bałyśmy się tego doświadczenia. Ale jakimś cudem, nie wiem do końca jakim, potrafiłam w pracy odciąć pępowinę i zająć się tym, co istotne. To rokuje dobrze na przyszłość.

Skąd u pani pasja do aktorstwa?

To ciekawe pytanie... (chwila ciszy). Tata był związany z Teatrem Bagatela. Jako sześciolatka obejrzałam wszystkie bajki w tym teatrze. Od czasu do czasu tata brał mnie za kulisy. Mama, która jest choreografem tańców ludowych, pod piecem uczyła mnie krakowiaków. Jej ambicją było na przykład to, żebym wiedziała, jak się nazywają wszystkie muzy na kurtynie Siemiradzkiego. Pamiętam, jak sadzała mnie na kolanach i mówiła: To jest Talia, a to Errato.

Współczuję...

A wie pani, że mnie to nawet bawiło. Byłam małą dziewczynką, kiedy postanowiła mnie zabrać na "Wesele". Pamiętam tylko obrazy.

A swoje pani pamięta?

Wesele? Tak, było takie, jakie można było urządzić w latach 80.

Paluszki w szklance?

Może aż tak nie, ale rzeczywiście było dość skromnie, bo nie mieliśmy pieniędzy. Typowa domówka.

Patrzę na panią i myślę, że życie zaczyna się po pięćdziesiątce.

(śmiech) Trochę mi teraz żal, że niektórych rzeczy nie rozumiałam, kiedy byłam młoda. Bardzo późno polubiłam siebie. Kiedy otworzyłam się na ludzi, świat otworzył się na mnie. Myślę, że zaczęłam emanować zupełnie inną energią. Jestem bardziej otwarta, pozytywna. Mam też inne poczucie humoru.

Co w takim razie nie pozwalało pani czuć się pewnie?

Myślę, że rodzicom mojego pokolenia nie udawało się zbudować w nas poczucia własnej wartości. Pewna mądra pani psycholog, z którą rozmawiałyśmy na bankiecie posiłkując się sporą butelką porządnego wina, powiedziała mi: Pokolenie twoich dziadków zajmowało się tym, żeby w ogóle przeżyć. Pokolenie twoich rodziców zajmowało się tym, aby przeżyć, ale ekonomicznie. Dopiero twoje pokolenie ma szansę na to, żeby zająć się dzieckiem i je po prostu kochać. Miała rację. Moi rodzice byli zarobieni, mama pracowała na dwóch etatach, ojciec stale dorabiający, a rozmowy w domu dotyczyły tego, komu kupić buty na zimę. Dziś rozumiem, że nie mieli czasu na troszczenie się o moje poczucie wartości.

Odziedziczyła pani jakieś wady po rodzicach?

Moi bliscy śmieją się z tego, że zawsze z dużym wyprzedzeniem planuję. Mój ojciec całe życie chodził z kartką. Od rana zapisywał, co ma zrobić. Mam to samo. Odziedziczyłam też kilka dobrych cech.

Jakich?

Jestem zwyczajnie, tak po ludzku, pracowita.

  • Dorota Kolak
  • Dorota Kolak
  • Dorota Kolak
  • Dorota Kolak
  • Dorota Kolak
  • Dorota Kolak
  • Dorota Kolak
  • Dorota Kolak

Opinie (56) 2 zablokowane

  • wspomnienie :)

    Uwielbiam p. Dorotę , pania prof.:) jak ja lubiłem jak prowadziła aktorstwo z moim rocznikiem na studiach , ze mną. Taka ulga przychodziła jak się pojawiała na zajęciach, tzn. że coś fajnego znowu będzie się działo :) jedyna osoba przed dyplomem ze spektaklu operowego, która potrafiła zmotywować do działania. Wnosiła i z pewnością nadal wnosi na zajęcia dużo świeżości a nie odbębnienia zajęć przy fortepianie ... na tzw. rączkę.

    • 0 1

  • Zadziwiające jak ludzie ulegają presji opinii (1)

    Zadziwiające jak ludzie ulegaja presji opinii większości i nie stać ich na powiedzenie prawdy - lepiej przyklaskiwać bezmyślnie, powtarzać za innymi lub milczeć "bo... inaczej nie wypada", "bo trzeba zachować spokój", bo... itp... żałosne ... w ten sposób można spalić kilka milionów żydów piecu bo inaczej "nie wypada"...

    • 1 5

    • o co kaman

      Ciebie odpycha,
      innych przyciąga

      dla mnie np.tacy aktorzy : który grał w "samotność w sieci", a drugi to ten, który grał papieża, a Szyc to trzeci- patykiem bym nie dotknęła

      ale jest wielu choć "brzydali' to interesujących

      ile ludzi tyle opinii

      • 0 0

  • Kolo

    a ja jej nie lubię.

    • 2 2

  • Talent, pracowitość...

    Spotkanie z Panią Dorotą Kolak....
    Aktorka z talentem, osoba skromna...
    Przepiękne zdjęcia dokumentujące dokonania teatralne....

    • 4 2

  • Niestety nigdy nie lubiłem pani Kolak (1)

    Niestety nigdy nie lubiłem pani Kolak, jeszcze na początku lat 90. jej pojawienie się w obsadzie wywoływało u mnie niesmak. Być może jest sprawna technicznie w aktorstwie ale ten cały warsztat kasuje jej aparycja. Niestety nie jest ona nawet jednoznacznie szpetna - a takich też potrzebuje się w tetarze. Jest po prostu na swój sposób odpychajaca. I to powoduje, że każde jej pojawienie się w obsadzie obdarza przedstawienie pewną skazą. Od reżysera nikt nie oczekuje ciekawego wrażenia jakie robi swoją fizycznością bo jego fizyczność jest skryta, liczy się jego umysłowość i jego praktyka. Jednak od aktora szczególnie kobiecego oczekuje się jednak czegoś więcej niż to co reprezentuje sobą pani Kolak. Żadna z pozostałych aktorek tego teatru nigdy tak mnie nie odpychała jak pani Kolak. Do prawdy źle jej nie życzę ale sporo lat już minęło, nie na jednym spektaklu jakoś musiałem ją przełknąć, ale może lepiej by w końcu ustąpiła miejsca innym.

    • 0 6

    • No...np. polskim serialowym gwiazdom ...Cichopek, Mucha, będzie ładnie i przebojowo!
      Wal się.

      • 2 0

  • Wieczór z p. Dorotą Kolak - bezcenny:)

    Bardzo ciekawe spotkanie.

    • 2 0

  • Znałam Pani ojca , sporo o pani opowiadał

    pracowalismy razem w energobloku ,
    jest pani siwetna babka i aktroka , zycze samych sukcesów :) w zyciu prywatnym i zawodowym

    • 3 0

  • Jutro spotkanie z aktorką :)

    W niedzielę 24 marca o godz. 18,30 na dużej scenie teatru " Wybrzeże" odbędzie się spotkanie z panią Kolak ( Dzień Teatru) :)

    • 2 1

  • "chwila ciszy"

    • 0 0

  • Kocham Panią Pani Doroto!!!!! (1)

    Uwielbiam "Przepis na życie" przede wszystkim dlatego,że Pani tam fenomenalnie gra!!! Polecam każdemu wybrać się do teatru na "Seks dla opornych" znakomita gra Pani Doroty i Pana Mirosława Baki.

    • 45 4

    • współczuję

      • 1 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane