• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Daria Widawska: jestem szczęściarą

Marta Nicgorska
18 marca 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Tonia Ugwu: piękna Nigeryjka z Trójmiasta

Z urodzenia gdańszczanka, z pochodzenia gdynianka, z wyboru warszawianka. Aktorka związana z warszawskim Teatrem Capitol, prywatnie żona operatora filmowego i mama 5-letniego Iwa. Popularność przyniosły jej role w serialach "39 i pół", "Magda M" oraz "Prawo Agaty". O wpływie wagarów na jej drogę zawodową, kobiecej przyjaźni, rolach damsko-męskich rozmawiamy w "Kobiecej gardzie" z Darią Widawską.



Czytaj także: Ekipa serialu "Prawo Agaty" kręci w Trójmieście

Marta Nicgorska: Czuje się pani celebrytką?

Daria Widawska: Absolutnie. Czuję się aktorką. Rzadko bywam, chodzę tylko na wyselekcjonowane imprezy. Jeżeli pojawiam się na jakimś wydarzeniu, to albo z powodów osobistych, albo z obowiązków branżowych. Czasem uczestniczę w pokazach mody, bo z wieloma projektantami bardzo się lubię, do niektórych mam ogromny szacunek i z przyjemnością podglądam ich pracę.

Bankiety to targowisko próżności?

Nie nazwałabym tego w taki sposób. Jeśli ktoś lubi bywać "na salonach", czerpie z tego przyjemność, to jest to jego indywidualna sprawa. Nie osądzam tego, nie krytykuję.

Na bankiety pani nie chodzi, ale za to pojawia się w kolorowych magazynach.

Moja obecność w kolorowej prasie jest związana z zawodem i traktuję ją jako naturalną kolej rzeczy. Jestem osobą publiczną, więc media interesują się mną, zwłaszcza, gdy na ekrany wchodzi nowy serial. Do promowania nowej produkcji zobowiązuje mnie też umowa. Natomiast życiem prywatnym dzielę się niechętnie. Nigdy nie zrobiłam sobie sesji zdjęciowej z dzieckiem. Paparazzi wiedzą, że za opublikowanie wizerunku syna wytoczyłabym proces.

Seriale "39 i pół" "Magda M" "Prawo Agaty" przyniosły pani dużą popularność. Sława zdążyła już panią zmęczyć?

Rozpoznawalność ma swoje dobre i złe strony. Lubię ludzi, w kontaktach z fanami radzę sobie chyba całkiem dobrze i nie mogę powiedzieć, abym w jakikolwiek sposób czuła się zmęczona. Otrzymuję na co dzień wiele dowodów sympatii i to mnie pozytywnie nakręca. Bawią mnie natomiast sytuacje, kiedy jadę metrem i słyszę komentarze na swój temat: "To ona czy nie ona? Nie, no, Widawska nie założyłaby na siebie takiego płaszcza".

A Warszawa nie męczy?

Skądże, nawet polubiłam Warszawę! Oczywiście nie była to miłość od pierwszego wejrzenia, ale dziś śmiało mogę powiedzieć, że jest to moje miejsce na ziemi. Tam jest mój dom, tam są moi dwaj mężczyźni, tam jest moja praca. W tym roku mija równo 18 lat, odkąd mieszkam w stolicy. Tyle samo życia spędziłam w Gdyni. I choć odnoszę wrażenie, jakbym stała na rozdrożu, zawsze podkreślam, że jestem gdynianką. Wyznanie "jestem warszawianką" nie przechodzi mi jeszcze przez gardło.

Nie ciągnie wilka do lasu?

Ciągnie! Dlatego tu jestem!

Przecież wpadła pani jak po ogień....

Mój kalendarz jest bardzo napięty, sporo jeżdżę po Polsce i rzeczywiście w rodzinne strony wpadam na krótko, ale staram się jak najczęściej. Za kilka dni znów pojawię się w Trójmieście. Z ekipą filmową "Prawa Agaty" 21 i 22 marca będziemy nagrywać w Gdańsku jeden z odcinków.

Aktorstwo to przemyślana decyzja, czy pogoń za dziewczęcymi marzeniami?

Od dziecka byłam obeznana ze sceną. W wieku 3-4 lat uczęszczałam do szkoły pieśni i tańca "Fregata". Choć powody, dla których znalazłam się w tej szkole były prozaiczne, bo chodziłam stopami do środka i trzeba było jakoś temu zaradzić, to na lekcjach baletu czułam się jak ryba w wodzie. Występowaliśmy w Teatrze Miejskim i w Muzycznym. Przez 12 lat uczęszczałam do szkoły muzycznej. Bakcyl uaktywnił się w liceum, kiedy uciekałam z lekcji języka rosyjskiego do Teatru Miejskiego w Gdyni.

Wagary w teatrze?

To świetnie miejsce na wagary!(śmiech) Właściwie to przyjaźnie tam zawiązane pchnęły mnie w stronę aktorstwa. Bliskie relacje z Wiolettą Seremak-Jankowską, nazywaną przeze mnie "Fiołą", sprawiły, że obudziły się mnie artystyczne pasje. Jako nastolatka kochałam festiwal filmowy, chodziłam na okrągło na spektakle. Skrzypka na dachu widziałam 17 razy! Świat teatru i filmu pociągał mnie bez reszty, choć muszę przyznać, że moim marzeniem była praca w dyplomacji.

Pani mama była adwokatem. Idąc tropem powiedzenia "niedaleko pada jabłko od jabłoni" miała Pani idealne warunki, by pójść w jej ślady.

Interesowałam się polityką i prawem, ale postanowiłam zdawać do szkoły teatralnej. Powiedziałam sobie wówczas, że jeżeli nie dostanę się za pierwszym razem, to nie podejmę drugiej próby. Oczywiście zabezpieczyłam swoje tyły, złożyłam dokumenty na prawo, politologię i stosunki międzynarodowe. W Łodzi wprawdzie mi nie poszło, komisja stwierdziła, że nie nadaję się do zawodu, bo nie mam warunków scenicznych, ale za to w Warszawie przyjęto mnie z otwartymi ramionami.



Teatr Capitol to jeden pani świat. Seriale - drugi. Który jest bliższy?

Nie chcę tych światów wartościować. Wszystko co robię zawodowo, robię dla ludzi. Mój zawód to szeroko pojęte bawienie publiczności i wywoływanie emocji. Czy to robię na deskach teatru, czy w szklanym ekranie, tak samo się angażuję.

Ma pani szczęście do ról?

Mam generalnie szczęście w życiu. Jestem szczęściarą.

W serialach gra pani role przyjaciółek. Uważa się pani za specjalistkę od babskiej przyjaźni?

Absolutnie. O ile przekładam swoje życiowe doświadczenia na kreowanie postaci, o tyle w drugą stronę to tak nie działa. Przez serialowe role nie wypracowałam jakiegoś uniwersalnego modelu przyjaźni. Nie mam patentu na przyjaźń.

Ale jedną taką prawdziwą przyjaciółkę, z którą można by konie kraść i wypłakać się w rękaw chyba pani ma?

Nawet kilka. Pielęgnuję przyjaźnie jeszcze z czasów liceum. Wprawdzie z różną częstotliwością się spotykamy, ale jesteśmy na bieżąco. Wciąż mamy o czym plotkować. Mam też grupę przyjaciółek warszawskich z czasów "Magdy M." Zawiązałyśmy nawet taki babski klub pod nazwą "Klub księżniczek". Największym moim przyjacielem jest jednak mój mąż, który wie o mnie wszystko i wspiera na co dzień.

A przyjaciółki filmowe? W "Prawie Agaty" jako Dorota Gawron gra pani przyjaciółkę Agaty, czyli Agnieszki Dygant. Prywatnie też jesteście blisko?

Tak, ale to czysty przypadek. Z Agnieszką akurat tak wyszło, ale nie każda bliższa relacja w filmie, skutkuje przyjaźnią w życiu osobistym. Z Tomkiem Karolakiem, z którym grałam w "39 i pół" mieliśmy fajny kontakt na planie, ale jesteśmy po prostu kolegami z pracy.

Podobno w młodości lubiła pani bardziej męskie towarzystwo. Wychowała się pani wśród chłopaków, w liceum dołączyła do męskiej paczki i była - jak to określiła pani przyjaciółka - jedynym facetem na roku.

Zawsze byłam raczej fajnym kumplem niż kumpelą. Obecnie popularny gender przerabiałam 20 lat temu (śmiech). Zawsze miałam duże poczucie niezależności i wiary we własne siły. Jak trzeba było przynieść krzesło, to je brałam i tyle, bez oglądania się, czy któryś z facetów się po nie ruszy. Generalnie lubię wykonywać męskie czynności. W młodości było to kopanie piłki, dziś jest to majsterkowanie, malowanie ścian, szlifowanie. Zajęcia społecznie przypisane mężczyznom, wykonuję bez problemu, co więcej, one sprawiają mi frajdę.

Zatem szybciej pani sięgnie po młotek niż patelnię?

Tak. Ale jeszcze szybciej wcisnę pedał gazu.

Lubi pani prowadzić?

W tańcu nie bardzo, co zresztą można było zaobserwować w "Tańcu z gwiazdami." Ale prowadzić auto, uwielbiam! Za kierownicą mogę siedzieć godzinami. Znam się na samochodach, podobno dobrze spisuję się w roli kierowcy. Wzięłam udział w rajdzie samochodowym do Maroka. A na 30 urodziny zażyczyłam sobie od męża w prezencie "kurs bezpiecznej jazdy" i wie pani co? Wykosiłam wszystkich facetów! (śmiech)

W serialu zmusza pani męża, by zajął się domem. Pani prawdziwy mąż skazany jest na rolę "perfekcyjnej pani domu"? (śmiech)

U nas nie ma podziału na damskie i męskie obowiązki. Są jedynie sprawy do załatwienia. Mój mąż nie jest kurą domową, jest mężczyzną z krwi i kości, ma swój zawód i świetnie sobie radzi w wielu obszarach życia. A ja jestem domatorką i nawet po dwunastu godzinach spędzonych na planie, z przyjemnością oddaję się domowym czynnościom. Z mężem uzupełniamy się, nie narzucamy sobie zadań. A że ja jestem typem zadaniowca, nie umiem siedzieć z założonymi rękami.

Tworzy pani z mężem tak zgrany duet, że można szczerze pozazdrościć.

To zasługa mojego męża. Ale ja go sobie wybrałam. (śmiech) A tak na serio, mąż pracuje też w branży filmowej, jest operatorem i dobrze wie, na czym polega mój zawód. Doskonale mnie rozumie. Mam w nim ogromne wsparcie.

Z zodiakalnym bykiem chyba niełatwo wytrzymać. Jaskółki donoszą, że jest pani pedantką, perfekcjonistką i do tego jest pani uparta jak osioł.

Naprawdę? Nie wierzę! No dobra, jestem uparta. Nie znam się na astrologii, ale to prawda, że mam silny charakter. Idzie się jednak ze mną dogadać. Mam duże poczucie humoru i potrafię się z siebie śmiać. To ratuje wiele sytuacji. A pedantyzm? Hmmm, walczę z nim. Moje chłopaki codziennie mnie z niego leczą. Gdy przez dom przechodzi tajfun, dostaję szału. Przez cały rok staram się być poskromioną złośnicą, ale raz na rok wybucham. Z hasłem przewodnim "panowie, tak nie może być". Wówczas dużo mówię, oni mnie słuchają, obiecują poprawę, ja jestem usatysfakcjonowana. I na drugi dzień zaczyna się to samo.

Perfekcjonizm bardziej pani w życiu pomaga czy przeszkadza?

Przeszkadza. To nie jest fajna cecha. Obsadziłam się w roli prymusa, ale wiem, że robienie wszystkiego na sto procent może być męczące również dla otoczenia. Dlatego coraz częściej odpuszczam. Wiem, że nie mogę być we wszystkim "naj" bo jak by się czuła ta moja druga połowa. Dlatego nie jestem "naj" w gotowaniu. Poza tym ideały są nudne, czasem trzeba je zbrukać.

Ze złości lub bezsilności tupie pani nogami czy płacze?

Tupię nogami.

Typowa twardzielka?

Jestem konkretną babką, twardo stąpam po ziemi. Ale przecież typ twardziela też ma swoje załamania. Nie można być twardzielem dwadzieścia cztery godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu. Jak każdy, miewam słabsze dni. Zdarza się, że marudzę z niewyspania, albo narzekam na pogodę gdy ciśnienie spada. I zdarza mi się uronić łzę, ale patrzę na świat raczej optymistycznie i nie płaczę nad rozlanym mlekiem.

Z jednej strony twarda, z drugiej wrażliwa. Włącza się pani w działalność charytatywną. Czy otwarcie się na chorych i cierpiących ma związek z pani przebytą chorobą?

Ależ skąd! Honorowym Ambasadorem Dzieci Chorych na Nowotwory Mózgu byłam wcześniej niż sama zostałam dotknięta przez chorobę. Otwarcie na drugiego człowieka wyniosłam z domu. Empatię odziedziczyłam po rodzicach.

Czuje się pani czasem tak, jakby wygrała drugie życie?

Nie chcę tego tematu podejmować, bo nie pamiętam czasu choroby jako traumy. Kiedy rozeszła się wiadomość o moim stanie zdrowia, że trudno postawić diagnozę, ludzie zrobili z tego wielką sprawę. A ja mam wrażenie, jakbym przeszła ciut mocniejsza grypę i gdyby nie media, nie pamiętałabym o tym przeżyciu. Było, minęło i nie ma co do tego wracać.

Mówią o pani "wulkan energii". Skąd ta werwa? Co panią tak nakręca?

Nie wiem. Taką nadaktywność mam od zawsze.

Pani kiedyś wypoczywa?

Cztery godziny snu wystarczają mi całkowicie. Nie potrafię ot tak usiąść na sofie i nic nie robić. Przyznam, że mam problem nawet z make-upem i fryzurą na planie zdjęciowym. Najtrudniejsza godzina w całym dniu to ta, kiedy trzeba siedzieć spokojnie na fotelu i czekać na stylizację.

Na co dzień jest pani mocno casual.

Bardzo mocno. Jestem dresiarą. Lubię dobre dresy, t-shirty, bluzy, czapki. Aktorstwo zobowiązuje do wizerunku scenicznego, dlatego w domu chodzę na luzie i najchętniej bez makijażu.

Podobno ma pani słabość do butów. Ile par liczy pani kolekcja?

Nie wiem, ale szafa już więcej nie pomieści. Mąż patrzy na mnie z przerażeniem. A ja żeby kupić nowe, obiecuję, że wydam dwie pary i tym sposobem pojawiają się nowe wzory.

Na jaką rolę pani czeka?

Dramatyczną. Krwistą, mocną, rolę silnego charakteru.

Daria Widawska, Agnieszka Dygant, Katarzyna Herman na planie filmowym w Gdańsku.



Kobieca Garda to cykl spotkań ze znanymi kobietami, przede wszystkim mieszkankami Trójmiasta, ale również jego czasowymi rezydentkami i sympatykami. Ponieważ siła kobiet tkwi raczej w ich mądrości, intuicji i umiejętności bezagresywnego forsowania swojego zdania niż ciele, tytułowa "garda" to właśnie kobiecy, tylko pozornie bierny sposób na męski świat.

Miejsca

Opinie (68) 8 zablokowanych

  • Super babka :-)

    • 0 1

  • ?

    Choroba p.Darii -ciut mocniejsza grypa?Czemu sie pani tego wstydzi pamiętam wywiad była pani w 5 szpitalach ,stan był poważny,wysoka gorączka ,bez diagnozy.
    Może lepiej powiedzieć było,minęło?

    • 1 0

  • daria

    Jest super babka, przemila i piekna :-)

    • 0 1

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

    prawo agaty czyli lemingi mają prawo do seriali dla pólmózgów:) (11)

    jacy odbiorcy takie seriale :) sponsorowany na dodatek z kasy podatnika!!

    na przeciwległym biegunie
    ,Homeland ,
    Gra o tron
    ,House of Cards
    i inne

    • 24 26

    • Opinia do filmu

      Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

      (4)

      Takie żale mają swoją jednostkę chorobową: ból du i jest na to maść ;) A mówię ci to, bo widać że strasznie cię boli, że ktoś ogląda coś innego niż ty., że ktoś ma inne zainteresowania, inne gusta, że na świecie SĄ INNI LUDZIE a nie liczy się tylko czubek twojego nosa.

      • 2 4

      • Opinia do filmu

        Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

        Du*pe to bolec moze twoich kolesiów z ruchu paligłupa ich wszystkich du*pa boli bo maja z tego przyjemnosc (1)

        trzeba rzeczywiście mieć pustkę wełbie by myśleć że kto kolwiek zazdrości celebrytom tej tvn nowskiej sieczki .Poza naturalnie lemingom.

        • 0 2

        • Opinia do filmu

          Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

          A teraz napisz to po polsku. Chyba, że cię to przerasta.

          • 0 0

      • Opinia do filmu

        Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

        (1)

        oho, zaraz oberwiesz od lemingów czy flamingów...

        • 1 2

        • Opinia do filmu

          Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

          Różowych flamingów? To w Boston Legal ;) Nie pogniewałbym się za spotkanie z tymi dwoma aktorami.

          • 0 0

    • Opinia do filmu

      Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

      Super niania pustak gra teraz super adwokata wczesniej grała super gline :) (1)

      • 9 3

      • Opinia do filmu

        Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

        aktor

        Dobry aktor w jednej produkcji zagra żebraka a w drugiej, być może równoległej, nieprzyzwoicie bogatego dziedzica, po tym się ich poznaje.

        • 1 1

    • Opinia do filmu

      Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

      tak lemingi jest dobrze napisane z kasy podatnika bo urzedasy miasta zaplaciły

      za nagrywanie serialiku dla ograniczonych umysłowo TVN jako promocja miasta

      • 5 3

    • Opinia do filmu

      Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

      z kasy podatnika... :)

      Pewnie ty jestes glownym sponsorem :)) ehh uwazaj zeby za duzo tych twoich podatkow nie poszlo na gre o tron... bo nie bedziesz mial jak oplacic neta i kto bedzie trollowal?

      • 5 4

    • Opinia do filmu

      Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

      :)

      chyba pomyliły Ci się kierunki... jak sam(a) stwierdzasz, to serial TVN - więc stacji komercyjnej..., która prawdopodobnie zapłaciła miastu za wynajem "pasa drogowego" oraz budynku RMG na cele realizacji zdjęć... no ale pewnie będziesz TRWAĆ przy swoim zdaniu ;)

      • 8 4

    • Opinia do filmu

      Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

      tak, już widze jak oglądasz homeland....

      • 7 2

  • (8)

    No dobra, wszystko fajnie, ale co to ma wspólnego z deluxe? A pani Daria mogłaby się wybrać na jakiś fitness i zacząć stosować nieco bardziej kobiecą dietę.

    • 22 30

    • ups-co to jest "kobieca dieta" ? (5)

      weź pod uwagę, że po takiej chorobie jest pewnie na sterydach ( przybieranie na wadze, puchnięcie, zły metabolizm),
      takie jest leczenie

      • 14 1

      • (4)

        Kobieca dieta to dieta pozwalająca utrzymać szczupłą sylwetkę. Konkretniej - w sumie można jeść prawie wszystko, ale przede wszystkim z umiarem...choć jednak powinno się unikać tłustych, śmieciowych i ciężkostrawnych potraw, żeby potem nie wyglądać tak jak by się żarło tylko pizzę, hamburgery i inne fastfoody. O wiele lepsze i zdrowsze dla kobiet (dla mężczyzn zresztą też) są lżejsze potrawy składające się z dużej ilości warzyw, owoców, chudego mięsa i ryb. To właśnie nazywam kobiecą dietą. Do tego ruch, bo jednak samym zdrowym i poprawnym odżywianiem nie da się osiągnąć atrakcyjnej sylwetki. Tak samo sen - on jest ważny dla prawidłowego funkcjonowania organizmu. Nie da się poprawnie funkcjonować sypiając 4 godziny na dobę!

        • 9 12

        • Kierowco BMW....

          Ujawnij sie.

          • 0 0

        • a co ciebie obchodzi jak ona wyglada?moze tak jej dobrze.

          wazne ze nie jest taka jak reszta celebrytow, ktorzy sa znani z tego, ze sa znani. nie obnosi sie ze swoim prywantym zyciem, sensacji wokol niej tez brakujue!!!
          ja ją lubie

          • 10 2

        • dodaj, że dla panów mniej piwa, bo ciąże piwne panów po 30 r.ż.w naszym kraju (1)

          to zjawisko (zbyt) szeroko występujące

          • 11 3

          • Zgadza się, to przerażające zjawisko, ale nie tylko w naszym kraju. Mężczyzna po 30-tce a brzuch jak u hipopotama. Jak jeszcze do tego ma żonę to już w ogóle przestaje o siebie dbać. Dlatego apeluję również do panów - dbajcie o siebie, odżywiajcie się zdrowo i uprawiajcie sporty, nie róbcie z siebie 30-letnich emerytów, bo aż żal na was patrzeć. Każdy chce mieć u swojego boku modelkę, ale nie ma w sobie chęci i wytrwałości, aby zadbać o samego siebie.

            • 11 3

    • Ciekawe jak Ty wyglądasz.
      Sądząc po twoich krytycznych wpisach na tym forum, to sam masz chyba sporo kompleksów!
      A jej może tak dobrze, poza tym wygląda OK. Przynajmiej nie jest wychudzonym wieszakiem jak większość celebrytek!

      • 12 5

    • brakowało mi Pana;)

      • 6 1

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

    (1)

    To już przed prawdziwym sądem nie mogli kręcić? I czemu blokują ścieżkę rowerową? Dostali mandacik od SM?

    • 14 7

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

    Takie to Fffffarszawskie.... bieda

    • 1 0

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

    Wierny fan serjalu

    Uwielbiam ten serial a zwłaszcza agatę dygant kocham ją i zgodzą się fani zemną to to jest najlepszy serial w tvn

    a anty fani jak wam się nie podoba to idźcie oglądacz klan

    • 0 2

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

    Sąd Okręgowy (1)

    w ŻAKU??!?!?!?

    • 10 1

  • Opinia do filmu

    Zobacz film Serialowe prawniczki przed budynkiem Rady Miasta Gdańska

    Litości

    A może powinni wykorzystać rezydencję byłego prezydenta!?Może by się nadała?żenada!Serial bardzo przeciętny,śmiechu warte żeby z tego takie halo robić!!!!!!!

    • 4 4

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane