Na kulinarnej mapie Trójmiasta nie brakuje interesujących punktów, a mimo to restauratorzy prześcigają się w pomysłach na pozyskanie nowych gości. Organizowano już kolacje w egipskich ciemnościach, które mają wyostrzyć zmysły. Takie, na których menu pozostaje owiane tajemnicą. Kolacje tematyczne, na które sprowadza się specjały ze wszystkich zakątków świata. Czym zaskoczono nas tym razem?
tak, chętnie bym się wybrał
64%
albo jedno albo drugie
21%
czułbym się niezręcznie
15%
Właścicielka restauracji Tabun w Otominie, Agata Falkiewicz, postanowiła połączyć sztukę teatralną ze sztuką kulinarną. Skoro nie wszyscy mają czas, by wybrać się do teatru, to być może wieczór w restauracji okaże się dobrą alternatywą.
- Mam nadzieję, że nietypowa konwencja dzisiejszej kolacji przypadnie państwu do gustu. Chciałabym, by połączenie kuchni i teatru mogło na stałe zagościć w naszej restauracji. Życzę wszystkim udanego wieczoru - przywitała gości
Agata Falkiewicz.
Konwencja wieczoru opiera się na sztuce "Kolacja na cztery ręce" Paula Barza w reżyserii Piotra Dąbrowskiego.
W rolę aroganckiego Fryderyka Haendla wcielił się Mirosław Zbrojewicz, skromnego Jana Sebastiana Bacha zagrał Piotr Dąbrowski, a Schmidta, służącego Haendla - Sławomir Popławski. Paul Barz postanowił opisać hipotetyczne spotkanie dwóch najwybitniejszych wirtuozów baroku.
Zamiast sceny jest sala restauracyjna, a publiczność biesiaduje wraz z aktorami. Trwa najprawdziwsza kolacja, na stołach pojawiają się kolejne potrawy, bohaterowie kłócą się, rozmawiają, grają na klawesynie, jedzą, piją a nawet... pojedynkują się. Rozpoczyna się walka na słowa, gesty i spojrzenia. Wszystko to okraszone dużą dozą dowcipu i smacznym menu.
Czego dowiadujemy się o niemieckich kompozytorach? Są jak ogień i woda. Jeden sławny i pyszny a drugi tak utalentowany jak skromny. Gospodarz kolacji, wielkopański Haendel, z początku góruje nad onieśmielonym kantorem Bachem.
Tak pomyślanej sytuacji nie brakuje komizmu. Muzycy prowadzą słowną walkę, w której z każdą sekundą zmieniają się proporcje i spadają maski. Wszystkiemu towarzyszą jedzone po raz pierwszy przez Bacha ślimaki i ulubiony szampan Haendla. Poza trywialnymi uwagami na temat rywala uważni widzowie wychwycą także przemyślenia o roli artysty w społeczeństwie, stosunku do władzy i wadze sztuki.
- Tak, tak... prawdziwe! Ani chybi przywiezione ze świata - mówił o ostrygach
Piotr Dąbrowski w roli Jana Sebastiana Bacha.
Wraz z Bachem i Haendlem jemy kolację. Z początku sytuacja jest delikatnie niezręczna, ponieważ goście nie wiedzą, czy powinni słuchać, czy może mogą już przystąpić do posiłku. W menu znalazły się m.in. pieczone kapłony (w tej roli wystąpiły kurczaki), serca karczochów z masłem, szparagi z boczkiem, pasztet z dziczyzny czy domowe wędliny.
Pozostałe potrawy pojawiały się na sali wraz z rozwojem scenariusza: ostrygi, ślimaki w maśle czosnkowym i fenomenalny krem z białych warzyw, przyprawiony oliwą truflową. Zwieńczeniem wieczoru i spektaklu było pieczone prosię nadziewane kaszą gryczaną, podane z zasmażanymi buraczkami.
"Kolacja na cztery ręce" umożliwia publiczności stać się pełnoprawną częścią tej sztuki, co warto podkreślić, profesjonalnie przygotowanej, bo nie zabrakło nawet suflerki. Wydarzenie ma mieć charakter cykliczny. Koszt uczestnictwa w kolacji to 200 zł.