• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dominika Kulczyk: mogę pozwolić sobie na komfort szczerości

Marta Nicgorska
22 kwietnia 2014 (artykuł sprzed 10 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Tonia Ugwu: piękna Nigeryjka z Trójmiasta
Dominika Kulczyk na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, zaraz po spotkaniu ze studentami. Dominika Kulczyk na Wydziale Nauk Społecznych Uniwersytetu Gdańskiego, zaraz po spotkaniu ze studentami.

Bizneswoman, założycielka i prezes Kulczyk Foundation. Prywatnie córka Jana i Grażyny Kulczyków oraz matka dwojga dzieci. W "Kobiecej gardzie" rozmawialiśmy z Dominiką Kulczyk po jej spotkaniu ze studentami Uniwersytetu Gdańskiego.



Marta Nicgorska: W pani życiu duże zmiany.

Dominika Kulczyk: Na lepsze.

Działa pani w rodzinnej firmie Kulczyk Investments, kilka miesięcy temu założyła pani fundację Kulczyk Foundation i została jej prezesem. Jak się pani odnajduje w nowej roli?

Odnajduję się bardzo dobrze w każdej roli, gdy jestem sobą. Człowiek robi najlepiej to, co jest dla niego naturalne. Sprawdza się w roli zawodowo i prywatnie, gdy niczego nie udaje, kiedy może pozwolić sobie na komfort szczerości.

Do tej pory pani nie mogła?

Każdy, kto zajmuje wysokie stanowisko, kto jest osobą publiczną, w jakiejś mierze musi "grać". Etykieta i salonowe życie bywają męczące, ale nie mogę powiedzieć, że mam tego dosyć. To na salonach kształtuje się polityka i duży biznes, ale gdybym miała tylko w takim świecie funkcjonować, nie czułabym się komfortowo.

Nie jest już pani księżną, nie jest pani żoną. Mimo zawirowań w życiu prywatnym czuje się pani kobietą spełnioną?

Myślę, że kobiety nie definiuje to, czy jest żoną, czy nie. Tak samo tytuł księżnej. Nie jest istotne kim tytularnie jesteśmy, ale jacy jesteśmy. W życiu ważne jest to, czy człowiek robi to, co przynosi mu satysfakcję, w czym się realizuje, z czego czerpie radość. Czuję się kobietą spełnioną, bo robię to co kocham.

Ma pani urodę, pozycję zawodową, pieniądze. Osiągnęła już pani chyba wszystko?

Nie mam wszystkiego i nigdy nie będę miała, dzięki Bogu. (śmiech)

Po co pani "Kulczyk Foundation" ? Jest potrzebna do szczęścia?

Fundacja nadaje ramy wszystkim działaniom, jakie do tej pory podejmowałam. Od lat pomagam, włączam się w działalność filantropijną, ale chcę to robić jeszcze bardziej intensywnie. Jestem już na to gotowa, mam wyklarowane plany i wizje pomagania strategicznego, a do tego jest niezbędna instytucja, która będzie działała razem ze mną.

Osoby publiczne, gwiazdy, celebryci angażują się w działalność charytatywną, by ocieplać swój wizerunek. Pani także?

Jest wiele rzeczy, które wywołują negatywne emocje związane z moją osobą. Finanse są środkiem do spełniania celu, jakim w tym wypadku jest wspieranie najuboższych i promowanie idei pomagania. Skupiam się na tym, co mogę zrobić sensownego, komu pomóc, kogo zainspirować. Staram się nie zauważać przykrych komentarzy, nie brać ich do siebie, nie analizować. Koncentruję myśli na konkretnych celach.

Kulczyk Foundation już jest krytykowana, że powstała po to, by podbudować rodzinny image, by pokazać światu jaki wspaniały jest pani tata.

Ta fundacja to dowód na to, jak bardzo poważnie moja rodzina traktuje zaangażowanie społeczne i mądre pomaganie. Uważam, że ktoś, kto zarabia duże pieniądze, ma obowiązek moralny dzielenia się swoim sukcesem. Chcemy inwestować w ludzi, dać im szanse na własny rozwój, na zmianę warunków życiowych. Stworzyłam tę fundację, by udzielać pomocy w sposób wyrazisty i transparentny.

Kontrowersje budzi to, że na temat pomocy, z jaką spieszy Fundacja, powstają reportaże. Nie boi się pani etykietki, że to fanaberia?

Program telewizyjny to narzędzie, a nie cel sam w sobie. Dzięki niemu mam szansę co tydzień pokazywać setkom tysięcy Polaków jak mądrze pomagać i promować ideę wspierania tych, którzy tego potrzebują. Jeśli nawet co setny widz po obejrzeniu programu postanowi komuś pomóc, zostać wolontariuszem czy wesprzeć finansowo jakąś fundację, to będzie to oznaczało, że program osiągnął swój cel.

Jest pani jedną z najbogatszych kobiet w Polsce, więc ma pani czym się dzielić. Jak na pani apel mają odpowiedzieć ludzie niezamożni, studenci, z którymi się pani spotkała na Uniwersytecie Gdańskim, aby zarazić ich ideą pomagania i wolontariatu?

Pomaganie nie jest tylko przywilejem i obowiązkiem ludzi zamożnych. Pomoc może nieść każdy na co dzień. Nie potrzeba dużych pieniędzy, żeby pomóc sąsiadce przenieść z piwnicy worek ziemniaków. Wystarczy ruszyć się z kanapy, rozejrzeć dookoła i pomóc choćby osobom starszym. Małymi rzeczami można zmieniać świat.

Brzmi idealistycznie...

Wierzę, że każdy jest w stanie pomagać. Każdy z nas może robić ważne rzeczy na swoją własną skalę. To kwestia perspektywy. I nastawienia.

Dlaczego nie pomaga pani tu w Polsce, tylko pokonuje tysiące kilometrów, by nieść pomoc na Filipinach czy Madagaskarze?

Biorąc pod uwagę kryterium zamożności, Polska jest na 39 miejscu wśród 187 krajów. Po 25 latach przemian politycznych i gospodarczych Polska jest przykładem sukcesu, a stopa życiowa statystycznego Polaka znacznie się podniosła. W Polsce chyba się już nie zdarza, żeby samotna matka żyła z sześciorgiem dzieci na ulicy. To jednak nie oznacza, że w Polsce nie ma biedy. Także w Polsce moja rodzina od lat jest zaangażowana w projekty pomocowe.

To taka strategia, żeby wspierać kraje rozwijające się?

Jadę z reguły tam, gdzie nie stworzono żadnych mechanizmów pomocowych, które pomogłyby ludziom rozwiązać prawdziwe problemy; gdzie nie ma polityki społecznej, ani polityki ochronnej państwa.

Jak je pani wybiera?

Na początku szukam najbardziej efektywnych, skutecznych i przejrzystych fundacji, wysoko ocenianych w rankingach światowych. Szukam obszarów, gdzie możliwe są do realizacji tematy infrastrukturalne, budowa szkoły, drogi, mostu, studni czy biblioteki. Przez cztery miesiące udzieliliśmy wsparcia jedenastu takim projektom, w ośmiu miejscach nagraliśmy reportaże.

Po takiej wyprawie wraca pani usatysfakcjonowana? Przecież pani działalność to tylko kropla w morzu potrzeb.

Ale ma tej kropli nie być? Kropla drąży skałę. Z tych wypraw wracam bardzo zbudowana - motywacją i pasją wolontariuszy, ale i tych, którym pomagamy.

Nie ma pani poczucia, że wyjeżdżając coś pani po drodze traci?

Zawsze coś tracisz, i coś zyskujesz. Życie jest bilansem plusów i minusów.

Zapytam wprost: nie ma pani wyrzutów sumienia, że jedzie pani pomagać innym dzieciom zostawiając swoje własne?

Byłam z dziećmi przez ostatnie dziesięć lat, bardzo intensywnie, i uważam to za genialne doświadczenie. Ale dzieci są coraz większe, zaczynają chodzić swoimi drogami. Gdy wyjeżdżam, zostają pod opieką ich taty i taki kontakt jest dla nich bardzo ważny. Z obojgiem rodziców spędzają czas po połowie. Oczywiście, gdy wyjeżdżam, to tęsknimy za sobą, ale po powrocie, radość jest ogromna. Chociaż wracam zmęczona, mam dużo siły i energii w sobie. Mogę góry przenosić. Wiele kobiet rezygnuje ze swoich planów, zasłaniając się dziećmi. A ja chcę dążyć do swoich marzeń, bo myślę, że dzieci są dużo bardziej szczęśliwe, widząc szczęśliwą mamę. Mam nadzieję, że takie nastawienie zainspiruje ich do realizacji swoich marzeń.

Nie warto się poświęcać dla dzieci?

Poświęcenie to w ogóle bardzo złe słowo. Nie wolno dzieci obciążać takim poczuciem, że rodzic nie zrealizował się w życiu przez nie. Nie można wychowywać dzieci w poczuciu winy, że zrezygnowało się z czegoś dla nich. Część rodziców wypomina dzieciom latami czasy opieki, sugerując niejako, że mają do spłacenia jakiś dług.

Była pani szczęśliwa jako dziecko widząc stale zapracowanych rodziców?

Mama była z nami, ze mną i z bratem, przez czternaście lat, więc nie miałam żadnego niedosytu w kontaktach na linii rodzic-dziecko. Jestem ogromnie dumna ze swoich rodziców. W życiu nie chciałabym, aby byli inni.

Rodzice dawali pani swobodę? Akceptowali życiowe wybory?

Sinologia [Dominika Kulczyk jest absolwentką sinologii, czyli studiów poświęconych językowi i kulturze Chin - dop. red.] była dla nich szokiem. Nikt nie przypuszczał, że wybiorę taki kierunek studiów. Rodzice niczego mi nie zabraniali, stawiali na rozwagę, choć przyznam, że mocno wybijali mi z głowy pomysł na zawód reportera wojennego.

Opinie (108) 4 zablokowane

  • żenada ....

    ...najprościej zmieszać z błotem jak zawsze,czepcie się najbliższych samorządowców za podwyżki swych pensji,za idiotycznie wydane pieniądze podatników-ona wydaje ze swoich, daje wędkę a nie rybę,pewnikiem najlepiej jak by wam dała...

    • 1 3

  • Spójrzcie na sprawę w taki sposób:
    Pani Dominika ma dość pieniędzy i możliwości żeby nie robić NIC albo zajmować się tylko biznesem i powiększaniem swojej fortuny. Nie musi jeździć po krajach trzeciego świata, nie musi budować studni i szkół. Jeśli by tego nie robiła, nigdy nie posypało by się tyle negatywów i nikt by tej pani nie wytykał za ile kupiła bluzkę czy buty. Była by poważaną businesswoman i większość z osób które tu się wypowiadają pewnie by o niej nawet nie usłyszała...
    Czy ta Pani na swojej działalności zarabia, czy się "lansuje", czy jak ktoś napisał "ociepla wizerunek rodziny" to już jej sprawa, najważniejsze jest to, że POMAGA
    i ludzie do których jeździ są jej za to wdzięczni i z pewnością ich życie będzie łatwiejsze i choć trochę szczęśliwsze. To chyba liczy się najbardziej i odrzućmy zawiść i pomówienia, bo nikt z nas jej osobiście nie zna i nie mamy prawa jej oceniać bo tatuś ma niby powiązania z sb, bo się dorobili nieuczciwie, bo ma żakiet z 7tyś, a przed domem stoi statek kosmiczny. Nie wiem jak jest naprawdę, ale w większości podobnych przypadków taka paplanina ma niewiele wspólnego z prawdą.
    Natomiast o wiele łatwiej pomówić i wytykać- bo nam jest gorzej, bo jesteśmy biedniejsi, bo nie mamy takich możliwości- to chociaż trochę na nią naplujemy, poczujemy się lepiej jak zejdzie trochę jadu niech sobie nie myśli ...
    Spójrzcie w swoje życie, czy nie macie sobie nic do zarzucenia ? Unosicie się na ziemią i nad głową macie aureolę ? Bogactwo to nie stan konta czy posiadania, bogactwo to miłość w sercu i czynienie dobra. Wszyscy jesteśmy równi i wszyscy mamy takie same możliwości. Dziecko z Faweli może stać się milionerem a dziedzic fortuny biedakiem. Prawdziwe Bogactwo jest w sercu i tylko od nas zależy czy będziemy powiększać naszą "fortunę" czy pluć na innych i użalać się nad sobą.

    • 3 2

  • I od tego powinno się zaczynać każdy dzień. Słowa p. D. Kulczyk "Człowiek robi najlepiej to, co jest dla niego naturalne. Sprawdza się w roli zawodowo i prywatnie, gdy niczego nie udaje, kiedy może pozwolić sobie na komfort szczerości."

    Czytaj więcej na:
    http://deluxe.trojmiasto.pl/Dominika-Kulczyk-moge-pozwolic-sobie-na-komfort-szczerosci-n78896.html#tri

    • 0 0

  • szacunek

    Sensowna kobieta , zrównowazona z głową na karku. Tylko brać przykład. Klasa bez celebryckiej sodówki.

    • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane