Wygląda na to, że świat mody wreszcie zrozumiał, że nie wszystkie znane kobiety noszą tzw. rozmiar 0. Pełne biodra, piersi czy sylwetka klepsydry to norma, a nie odstępstwo od niej.
Chociaż rok 2011 był przełomowy dla modelek o pełniejszych kształtach, to ich pojawianie się na wybiegach wciąż jest traktowane w charakterze ciekawostki, a nie zmiany sposobu myślenia o kanonie kobiecej urody.
Sylwetka klepsydry w miejsce androgynicznego wieszaka? Wciąż mało prawdopodobne.
propagujących niezdrowy tryb życia
5%
- Jakkolwiek nazwiemy to zjawisko, według mnie jest to dobry znak, bo projektanci, wielkie firmy odzieżowe czy bieliźniarskie odpowiadają na potrzeby klientów noszących większe rozmiary. Myślę, że wynika to ze świadomości, że po ulicach miast nie chodzą idealnie szczupli ludzie, a w większości noszący rozmiar od M do XL. Przez wiele lat zarzucano branży modowej propagowanie określonego kanonu piękna. I może ten wzrost zainteresowania mediów i branży mody modą "size plus" jest właśnie pewnego rodzaju sygnałem nadchodzących zmian. Myślę, że to wszystko wynika z potrzeby bycia atrakcyjnym, pięknym, akceptowanym bez względu na rozmiar noszonej garderoby czy wiek - mówi
Małgorzata Wasik, projektantka.
Modelki "plus size" najczęściej widujemy w kampaniach reklamowych znanych marek lub na wybiegach niszowych projektantów. Coraz więcej sieciówek wprowadza linie dla kobiet z rozmiarami od 44 wzwyż. Okazuje się, że wartość segmentu sprzedaży ubrań "plus size" rośnie w zastraszającym tempie. Z badań przeprowadzonych przez NDP Group wynika, że jego wartość w ostatnim roku wzrosła o blisko 18 mld dolarów.
- Modelki "plus size" na wybiegach, to z jednej strony unaocznienie powszechnej prawdy o przeciętnej sylwetce kobiecej. A z drugiej jest to dobrze zaplanowana kampania reklamowa marki, która swoje ubrania dedykuje kobietom najczęściej widywanym na ulicach i wszędzie, gdzie się poruszamy. Jest to też wyraz szacunku dla potencjalnych klientek, a także dowód na to, że kolekcja prezentuje się dobrze nie tylko na przysłowiowych "wieszakach", ale również na prawdziwie kobiecych sylwetkach. Modelki "plus size" występujące na pokazach najbardziej sugestywnie przemawiają do wyobraźni podobnych do nich samych kobiet, które dzięki temu widzą w modelkach siebie. Są pochwałą kobiecości, wyrazem jej akceptacji, a przede wszystkim dowodem na to, że nie tylko bardzo szczupłe, odbiegające od normy sylwetki mogą prezentować się dobrze i atrakcyjnie - zaznacza
Grażyna Paturalska, projektantka.
Jak to jest uszyte?Przeciętna Polka ma rozmiar 40/42 i wciąż trudno jest jej kupić estetyczne, dobrze uszyte i modne ubrania. Trójmiejskie projektantki zapytaliśmy o specyfikę projektowania dla rozmiaru 44.
- Z doświadczenia szczerze mogę stwierdzić, że jest różnica (niewielka, ale jest). Zaprojektowanie i wykonanie sukienki w większym rozmiarze w mojej opinii jest trochę trudniejsze. Projektując i szyjąc dla modelek "plus size" należy wziąć pod uwagę tak ważne aspekty jak: budowa sylwetki, ewentualne krągłości, wcięcia, wypukłości, kształt sylwetki (np. jabłka czy gruszki itp). Ubranie ma modelować sylwetkę, podkreślać atuty i ukrywać mankamenty. Z drugiej strony pojawia się też aspekt ekonomiczny, o którym należy pamiętać. Według zasady: mniej zużytego materiału, to większe oszczędności dla firmy. Poza tymi dwoma różnicami wykonanie sukienki na miarę w jakimkolwiek rozmiarze wymaga ode mnie tyle samo nakładu czasu i energii - tłumaczy Małgorzata Wasik.
- Tak naprawdę nie ma jednoznacznej odpowiedzi na pytanie, od jakiego rozmiaru zaczyna się "plus size", bo sam rozmiar o niczym jeszcze nie decyduje. Najważniejsze są proporcje. Kobieta nosząca rozmiar 44, która ma mniej niż 160 cm wzrostu wyglądać będzie "przysadziście", ale już przy wzroście 180 cm i więcej te proporcje prezentować się będą zupełnie inaczej. Odbierzemy ją jako przystojną, dobrze zbudowaną i bardzo kobiecą sylwetkę. Projektowanie dużych rozmiarów wymaga opracowania doskonałej konstrukcji kroju, który z jednej strony podkreśli walory sylwetki, a z drugiej skrzętnie ukryje wszelkie jej niedoskonałości. W przypadku małego rozmiaru najczęściej nie ma czego tuszować, bez nadzwyczajnych zabiegów wszystko dobrze leży. Z tego też względu nie wszystkie fasony i kroje nadają się zarówno dla małych jak i dużych rozmiarów i właśnie to powinno być podstawą projektowania odzieży - dodaje Grażyna Paturalska.
Burza w szklance wodyW czerwcu 2011 roku Robyn Lawley, Tara Lynn i Candice Huffine pojawiły się na okładce włoskiego "Vogue'a". Były pierwszymi modelkami plus size w historii, które znalazły się na okładce biblii mody. Robyn Lynn wspomina pracę na planie tej sesji jako chaotyczną. Nikt bowiem nie pracował wcześniej z modelkami o podobnych kształtach, które nie mieściły się w żadne kreacje przygotowane na sesję.
- Modelki w rozmiarze plus size na pokazie UFUFU? Dlaczego nie! Niewykluczone, że niedługo wraz z Michałem Starostem pokażemy kilka sylwetek właśnie w takich rozmiarach. Trzeba podążać za trendami światowymi, ale też za potrzebami rynku. A rynek pokazuje, że ta grupa docelowa nadal potrzebuje zaspokojenia odzieżowego - mówi
Katarzyna Kmiecik, projektantka.
Myla Dalbesio w kampanii bielizny Calvina Kleina wywołała prawdziwą burzę udowadniając, że standardy piękna w modzie są już nieco archaiczne. Chociaż modelka nosząca rozmiar 40/42 wciąż jest traktowana w branży mody jak ewenement, to zatrudnienie jej w kampanii zapewnia dużą wyższą sprzedaż i jeszcze większy medialny rozgłos.
Kiedy kończy się 0 a zaczyna "plus size"?Większości kobiet, które w sklepach omijają wieszaki z rozmiarami 34 i 36 trudno zaakceptować kanon piękna wyznaczany przez wyretuszowane okładki magazynów. Nie wszystkie z nas zaczynają dzień od warzywnego koktajlu, a kończą go na ćwiczeniach z Ewą Chodakowską.
- Bycie fit jest dla wielu ludzi stylem życia i rzeczywiście zwracają oni uwagę na to, co jedzą, jak jedzą i tak samo dużo wagę przywiązują do ćwiczeń fizycznych. Podczas wielu podróży obserwuję ludzi, którzy kompletnie nie przywiązują uwagi do tego, jak wygląda ich ciało. I nie mówimy tylko o młodzieży, która stołuje się w miejscach szybkiej obsługi, ale często o tzw. paniach na stanowiskach: prawniczkach, lekarkach, architektkach. To kobiety, które swój rozmiar tłumaczą brakiem czasu na dbanie o siebie. Można jednak śmiało powiedzieć, że taki wygląd jest przez nie akceptowany i nie zamierzają go zmieniać. My - projektanci - musimy stawiać czoła również tej grupie klientów. A proszę mi wierzyć, jest ona duża. Często słyszę pytanie, co jest w pracy projektanta największym wyzwaniem, czy też, co sprawia nam największą satysfakcję. Dla mnie najwięcej radości daje zadowolenie klientki właśnie w takim rozmiarze "plus size". Dość trudno jest wykonać kreację, w której taka klientka będzie wyglądać korzystnie i jednocześnie będzie się fantastycznie czuć - zaznacza Katarzyna Kmiecik.
Kiedy jednak pojawia się kampania z modelką mającą kilka dodatkowych kilogramów, zdania są podzielone. Z jednej strony chwalimy rozluźnienie sztywnego gorsetu wymagań wobec damskiej figury, ale z drugiej słychać głosy o promowaniu otyłości i niezdrowego trybu życia. - W świecie mody terminem "plus size" określa się modelki powyżej rozmiarów, które widujemy na sztandarowych pokazach mody, czyli jest to rozmiar od 38 do 44/46. Jest to nomenklatura odnosząca się do świata mody, dotyczy tylko i wyłącznie modelek. Modelki "plus size" różnią się od kanonowych modelek większymi obwodami przy zachowaniu odpowiednich proporcji, wzrostem powyżej 170 cm. Są to modelki o kobiecych, naturalnych kształtach, o ciekawych rysach twarzy, o dobrej kondycji fizycznej. Więc gdybym była modelką, to z pewnością tą "plus size" i wcale nie czułabym się urażona - podkreśla Małgorzata Wasik.
Redefinicja pięknaNa oficjalnej stronie Dove znajdziemy wyniki badań, z których wynika, że tylko
2 proc. kobiet na świecie uważa się za piękne, 4 proc. Polek powiedziałoby o sobie, że są atrakcyjne, a 8 proc., że ładne. Liczne kampanie marki na rzecz prawdziwego piękna są odpowiedzią na tę smutną statystykę. Pierwsza ruszyła w 2004 roku i rozpoczęła się od pytania o definicję prawdziwego piękna. Zostało ono zadane na billboardach, które pojawiały się na całym świecie. W ten sposób Dove chciało zwrócić uwagę opinii publicznej na fakt, że prawdziwe piękno nie zależy od kształtu, wieku, koloru skóry ani rozmiaru ubrania.