• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Historie rodzinne: rodzina zegarmistrzów z ul. Długiej

Justyna Michalkiewicz-Waloszek
10 lutego 2016 (artykuł sprzed 8 lat) 
Od lewej: Artur Jóźwiak, Zbigniew Jóźwiak oraz Andrzej Jóźwiak. Historia ich zakładu zegarmistrzowskiego zaczyna się w 1954 roku na ul. Długiej 69. Dzięki kultywowaniu tradycji, biznes rodzinny trwa nieprzerwanie do dziś. Od lewej: Artur Jóźwiak, Zbigniew Jóźwiak oraz Andrzej Jóźwiak. Historia ich zakładu zegarmistrzowskiego zaczyna się w 1954 roku na ul. Długiej 69. Dzięki kultywowaniu tradycji, biznes rodzinny trwa nieprzerwanie do dziś.

Zawód zegarmistrza kryje w sobie wiele tajemnic. Zwłaszcza, gdy pasja przekazywana jest z dziadka na wnuka, tworząc biznes rodzinny z tradycją. Tak też się dzieje w zakładzie zegarmistrzowskim przy ul. Długiej 69 zobacz na mapie Gdańska. Ta historia nad czasem trwa nieprzerwanie od ponad sześćdziesięciu lat. Piszą ją Jóźwiak i jego syn. A od niedawna również wnuk.



Wszystko zaczęło się w 1954 roku...

Zbigniew Jóźwiak urodził się w 1928 roku w Warszawie. Tuż po wojnie przyjechał do Gdańska z mamą i bratem. Na zgliszczach powojennego miasta była szansa na mieszkanie, pracę i rozwój. Zawodu uczył się we Wrzeszczu, w zakładzie zegarmistrzowskim u pana Jędrucha. Akurat szukali ucznia do przyuczenia, a mama powtarzała, że syn powinien mieć fach w ręku. Wspólnie naprawiali zegar, który do dziś zawieszony jest na wieży kościelnej przy ul. Księdza Józefa Zator-Przytockiego we Wrzeszczu. Później była szkoła przy ul. Sterniczej zobacz na mapie Gdańska, a w 1954 roku - lokal na ul. Długiej. Tak jest do dziś.

Na zegarze godzina 11:03 zatrzymana w kadrze. Na zegarze godzina 11:03 zatrzymana w kadrze.
To nie była miłość od pierwszego wejrzenia. Zegary stanowiły raczej odpowiedź na rosnącą potrzebę usług rzemieślniczych. Miasto było w ruinie, a żeby przeżyć, mieć jedzenie i ubranie - trzeba było coś robić. O mały włos, pan Zbigniew pracowałby w lotnictwie wojskowym, jako mechanik pokładowy. Taką propozycję złożyli mu podczas służby wojskowej. Lubił to, ale odmówił. Zbyt wiele było wypadków, a miał dla kogo żyć. W Gdańsku czekała na niego żona, Ewa.

Miłość do zegarów rozwijała się powoli. Nie było łatwo, bo po wojnie brakowało najprostszych narzędzi. Mało kto posiadał własny zegarek, ponieważ wszystko zostało pokradzione albo doszczętnie zniszczone. Narzędzia trzeba było tworzyć samodzielnie albo szukać na bazarach. Kwitnął wówczas handel wymienny. Ktoś miał jedną pasującą część, ktoś inny drugą. Ludzie przynosili do lokalu stare części, aby zarobić kilka groszy. Pan Zbigniew zamieniał te części na tzw. pasówki, czyli "składaki". Inaczej - stare czasomierze kieszonkowe, które dzięki modyfikacjom otrzymały drugie, naręczne życie.

- Po wojnie było jedno wielkie nic. Zostało tylko to, co poniszczone. Z tego robiło się pasówki. Nie było ważne, jak taki zegarek wyglądał. Grunt, żeby chodził i odmierzał czas. Nowy zegarek wówczas był towarem deficytowym, wręcz luksusowym. Robiło się więc takie "składaki" z tego, co ostało się po wojnie. Każdy chciał taki mieć - mówi Andrzej Jóźwiak, syn pana Zbigniewa.
Ośmiu zegarmistrzów i tylko jedna deska

Zakład nie zawsze wyglądał tak stylowo jak dziś. Musiało być bardzo zabawnie, czasami nieco nerwowo, gdy kilku zegarmistrzów siedziało przy jednej desce, imitującej stół. Podczas gdy jeden planował pracę z młotkiem, informował pozostałych, żeby przygotowali się na drgania. Reszta musiała odłożyć swoją pracę na później, aby czegoś nie zepsuć.

Bywało, że w zakładzie pracowało jednocześnie ośmiu zegarmistrzów. Pojawiali się również uczniowie, których Zbigniew przyuczał do pracy. Później znikali, każdy w innym kierunku. Salonów zegarmistrzowskich zaczęło powstawać coraz więcej.

Zmieniała się również ul. Długa. Zaczęły tworzyć się małe zakłady. Jak we współczesnych galeriach handlowych, tylko znacznie lepiej. Był fryzjer, mała gastronomia, jubiler, poczta, księgarnia, sklep sportowy i oczywiście kino Leningrad (późniejszy Neptun). Miejsce zaczęło tętnić życiem. Wśród pracowników "na Długiej" zaczęła się tworzyć społeczność. Wszyscy się znali, pomagali sobie, spotykali się po pracy. Tego klimatu współcześnie już nie ma.

  • Zegarmistrz Jóźwiak i syn znajduje się w tym samym miejscu od ponad sześćdziesięciu lat. Salon wewnątrz i na zewnątrz przeszedł metamorfozę, ale jeden element pozostał ten sam - rama zegara zawieszonego na zewnątrz. Od lewej: Andrzej, Zbigniew i Artur Jóźwiakowie.
  • Zbigniew Jóźwiak. To dzięki niemu wszystko się zaczęło.
  • Andrzej Jóźwiak - syn Zbigniewa. Obecnie to on zarządza salonem na ul. Długiej.
  • Najmłodszy z rodziny Jóźwiaków - Artur. Wszystko wskazuje na to, że będzie kontynuował tradycję zapoczątkowaną przez dziadka.
  • Historia jest niewątpliwie jedną z największych zalet miejsca, która właściciele chętnie eksponują.
  • Na ścianie zawieszony został dyplom zegarmistrzostwa należący do Zbigniew Jóźwiaka.
  • Salon jest niewielki, przytulny i kameralny.

Zegarek za 100 tys. zł.

O klientach pan Zbigniew mówi niechętnie. Mogliby sobie tego nie życzyć. Wspomina jedynie, że są reprezentacją całego przekroju społeczeństwa. Zaczynając od mieszkańców Gdańska, poprzez rządzących, zarówno tych ówczesnych, jak i współczesnych, aż po dostojników kościelnych. Ponadto do zakładu zagląda wielu turystów.

- Zdarzało się, że ktoś popsuł zegarek na urlopie w Gdańsku. Zostawił go u nas i zapomniał. Po kilkunastu, a nawet kilkudziesięciu latach wrócił przy okazji kolejnego urlopu i z ciekawości zapytał, co mogło się z tym zegarkiem stać. My go cały czas mieliśmy, więc po zweryfikowaniu kilku faktów i nazwiska tego pana, zwróciliśmy mu jego własność - mówi Andrzej Jóźwiak.
Rodzinie Jóźwiaków zdarzało się naprawiać zegarki warte kilkaset tysięcy złotych oraz pozostawione przez klientów cenne pamiątki rodzinne. Jeden z klientów zostawił kiedyś zegarek o równowartości 80 tys. zł. i miał po niego wrócić zaraz po obiedzie. Trochę się przedłużyło i wrócił po kilku dniach.

Ukryta historia pod tarczą

Jest w tym zawodzie pewna tajemnica. Zwłaszcza, gdy w ręce zegarmistrza trafia zegarek z historią. Większość klientów nie zdaje sobie z tego sprawy, że wewnątrz zegarka, który przechodził liczne naprawy znajdują się inicjały osób, które nad nim pracowały. Dzięki temu można prześledzić jego historię.

- To ciekawy zawód. Zwłaszcza, gdy mamy do czynienia z zegarkiem, który przeszedł długą drogę, zanim do nas trafił. Możemy dokładnie prześledzić jego losy. Został wyprodukowany w Stanach, trafił na Kresy, później do Niemiec, a następnie do nas. Wewnątrz znajdują się małe inicjały osób, które trzymały go w rękach. Dopisujemy swój. Taki zegar ma duszę - mówi Andrzej Jóźwiak.
Rok 1968. Ulica Długa w Gdańsku. W tle widzimy zakład zegarmistrzowski Jóźwiaka. Rok 1968. Ulica Długa w Gdańsku. W tle widzimy zakład zegarmistrzowski Jóźwiaka.
Z ojca na syna, z dziadka na wnuka

To mógłby być koniec historii małego lokalu na ul. Długiej. Ta jednak trwa, ponieważ zegarmistrzostwem zajął się obecnie syn pana Zbigniewa - Andrzej, a wszystko wskazuje, że i syn pana Andrzeja - Artur Jóźwiak zaczyna czerpać przyjemność z tej zabawy czasem.

Andrzej Jóźwiak siedzi w tym biznesie od czternastego roku życia. Gdy potrzebował kilku groszy na swoje potrzeby, otrzymywał od taty zepsuty budzik. W ten sposób mógł dorobić do kieszonkowego. Szybko dostrzegł, że praca manualna sprawia mu przyjemność, więc nie miał problemów z wyborem szkoły. Uczył się w szkole zegarmistrzowskiej w Brzeźnie i z biegiem czasu zaczął pomagać tacie przy zegarach.

Chociaż syn Andrzeja, a wnuk Zbigniewa studiuje fizjoterapię, to jednak często można go spotkać w tym małym lokalu, pracującego razem z ojcem. Przychodzi, pomaga, uczy się zawodu od praktyków. I chociaż nie wiadomo, co przyniesie przyszłość, najmłodszy syn rodu zdążył już zauważyć, że byłoby smutno, gdyby ta historia dobiegała końca.

Miejsca

Opinie (58) 10 zablokowanych

  • Super

    Pamietam , nie raz zegarek oddawalam. Piekna historia . Powodzenia

    • 68 1

  • Pozdrowienia od Krystime! :)

    Miło było ujrzeć dziś artykuł o rodzinnej firmie zegarmistrzowskiej z ulicy Długiej, o firmie i sklepie Jóźwiaków. Współpracowałem z nimi kilkanaście lat, gdyż miałem od 1990 roku hurtownię zegarków i akcesoriów. Pozdrawiam pana Zbigniewa. pozdrawiam Andrzeja, i jego syna Artura, którego w tamtych czasach nie dane mi było poznać, bo był jeszcze małym chłopcem :) No i pozdrawiam wszystkich jubilerów pracujących w tym zakładzie, z którymi miałem zawsze kontakt przy okazji dostaw. Życzę wielu sukcesów i kontynuacji rodzinnych tradycji! :)

    • 15 0

  • Niedługo po wojnie ustawiła się długa kolejka do zegarmistrza (4)

    - Za czym ta kolejka? - pyta przechodzeń ostatniego w kolejce
    - Przywieźli zegarki ze Związku Radzieckiego.
    - W takim razie stanę za panem. Może i mój zegarek przywieźli.

    • 153 5

    • (3)

      jak skradziono ci samochod w Niemczech to znajdziesz go w Polsce

      • 5 8

      • reklama niemieckiego biura podróży:
        przyjedź do Polski - Twój samochód już tu jest....

        • 2 1

      • (1)

        Jak skradziono meble i obrazy twoim dziadkom, to szukaj ich w Niemczech.

        • 17 0

        • dodatek

          Gdzie szukać to zależy od tego gdzie miaszkała w czasie wojny twoja rodzina. A po wojnie to jakie miała pochodzenie i gdzie mieszkała.

          • 0 4

  • Tak,tak...... zwłaszcza że dobie telefonów i różnej maści nowinek technicznych (1)

    zegarek staje się zbędny.

    • 4 52

    • wlasciwy dobrany do stroju zegarek to podstawowa meska bizuteria i znak rozpoznawczy czlowieka z klasa.

      • 8 0

  • Taki ładny garnitur, a do tego diver na bransolecie..... (2)

    Przeca to nie przystoi.

    • 34 14

    • to nie garnitur (1)

      tylko marynarka + chinosy. przyporządkowałbym jako strój sportowy koordynowany.
      i akurat dopuszcza się noszenie nurków na bransolecie, jako zegarków 'roboczych' na co dzień. za to założenie go do stroju wyjściowego, a wieczorowego zwłaszcza (w sumie obojętnie z jakim paskiem) to już uchybienie:)

      • 26 0

      • a to ciekawe

        Bo Seamastera marki Omega reklamuje Daniel Craig jako James Bond. Na ręku ma właśnie Omegę Seamaster (nurek na bransolecie) a na sobie smoking i muchę.

        • 3 1

  • Piekny zawód (1)

    Zawsze lubiłem grzebać w precyzyjnych mechanizmach. Wiele domowych zegarków musiało przedwcześnie skończyć kariery przez moje upodobania, ku lekkiemu niezadowoleniu rodziców.
    Gdybym nie był tym kim jestem, zostałbym kimś innym. Żartowałem, zostałbym zegarmistrzem. Albo strażakiem. Albo nie, żużlowcem. A może spadochroniarzem? Sam już nie wiem. Kwas wszedł.

    • 35 1

    • ale bełkot

      • 0 0

  • ja tam wole zakład zegarmistrzowski (4)

    z Wrzeszcza BAUM I BAUM

    • 74 95

    • Wspaniałe miejsce... (1)

      ten zakład we Wrzeszczu... do tego czasami trzeba nalegać żeby przyjęli jakąś większą zapłatę niż 10 zł... widać że Ci Dżentelmeni robią to przede wszystkim z miłości do zawodu...

      • 33 2

      • Tak tak...

        Błagam pana! Niech pan ze mnie zedrze więcej! Błagam!

        • 9 1

    • Kolejki mówią same za siebie - stara szkoła

      Salon z poprzedniej epoki. Tak jakby się tam czas zatrzymał. Z drugiej strony jest tam to coś, co powoduje, że tam wracam. Czuć pasje właścicieli. Czekając w kolejce, czasami ludzie przychodzą tylko po to, aby pochwalić się nowym nabytkiem :-)

      • 14 29

    • Zgadza się, zakład fachowców pracujących z prawdziwą pasją.

      • 24 21

  • Bardzo polecam :) (4)

    Odnosząc się do artykułu szacunek dla rodziny Państwa Jóźwiaków.

    Chciałbym podzielić się z Państwem opinią dotyczącą jeszcze jednego z Gdańskich Zegarmistrzów.

    Serdecznie polecam Pana Andrzeja, którego zakład znajduje się na Przymorzu w falowców nieopodal Zielonego Rynku.

    Fachowiec i złota rączka. Nie tylko naprawia zegarki, czy zegary, ale praktycznie wszystko co mu się przyniesie.

    Pozdrawiam,

    • 79 0

    • zegarmistrz Jagiellonska (1)

      Pan Zegarmistrz naprawił nawet zegarek po moim pradziadku i stojacy zegar. Dziala do dzisiaj!
      Z pewnością wróce.

      • 9 0

      • Potwierdzam, Pan świetny fachowiec, uczynny, przesympatyczny. Od lat tylko tam reperuję zegarki. Ooo!! jeszcze jak był na Śląskiej. Cieszy, że są tacy fajni ludzie.

        • 4 0

    • Zegarmistrz Jagiellońska

      Zgadzam się całkowicie i polecam. Pan Andrzej bardzo sympatyczny i kompetentny

      • 11 0

    • Zgadza się

      Pan Andrzej to złota rączka!

      • 11 0

  • Trzeba sie spoieszyc. Fach wymiera

    Umrze z tymi neilicznymi. Osobiscie codze do Bauna na Warynskiego.
    Nie ma szans by zawod przetrwal, bo latwiej dzis zrobic magistra nauk ogolnych niz wyuczyc sie zegarmistrzostwa czy nawet szewstwa.

    • 17 3

  • Jaka praca taka płaca

    Porządnie wykonana praca powinna być godnie opłacona.Trzeba mieć do siebie i klientów szacunek.
    Grażka

    • 69 2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane