Emilio Moro - pod tym tytułem w gdyńskiej restauracji Open Kitchen zorganizowano kolację z winami cenionego hiszpańskiego producenta z regionu Ribera del Duero. Do sześciu w sumie dań podano najlepsze, niejednokrotnie nagradzane etykiety winnicy. Potrawy przygotował zapamiętany z finału pierwszej polskiej edycji Top Chefa - Piotr Ślusarz.
Bodegas Emilio Moro to dla koneserów wina szybko rozpoznawalna marka - poważana winnica z północnej Hiszpanii. Od kilku dni jej właściciel -
Jose Moro - przebywa w Polsce i promuje rodzinne trunki w wybranych miastach. W Trójmieście degustować je można było na kolacji w gdyńskiej, otwartej zaledwie w kwietniu tego roku, restauracji
Open Kitchen.
W trwającym pięć godzin wydarzeniu uczestniczyło kilkanaście osób - przedstawiciele sektora gastronomicznego (obecni byli
Matylda Grzelak z restauracji
Metamorfoza oraz
Marta i Mariusz Pieterwas z restauracji
Krew i Woda) oraz biznesu. Na kolacji obecni też byli przedstawiciele Akademii Gastronomicznej - prezydent
Maciej Dobrzyniecki oraz członkowie:
Katarzyna Dobrzyniecka,
Piotr Mróz i
Michał Kaczorowski.
Historia Bodegas Emilio Moro sięga trzech pokoleń wstecz. Wraz z innymi sąsiedzkimi winnicami od dekad pracuje na renomę
doliny Ribera del Duero - jednego z najlepszych w Hiszpanii regionów winiarskich, o dobrej glebie i dużym zróżnicowaniu temperatur (dzięki czemu winogrona dojrzewają w trakcie upalnych dni, a odpoczywają zimnymi nocami). Rodzina Moro wytwarza wina z jednego szczepu - popularnego w Hiszpanii
tempranillo, zwanego tu inaczej
tinto fino. Swoją różnorodność zawdzięczają jednak nie tylko odmiennym, wciąż ewoluującym procesom produkcji, ale i różnemu wiekowi winorośli. Najlepsze parcele posiadłości porastają
krzewy winne z 1932 roku. To one dostarczają genu, który służy nowym nasadzeniom. Emilio Moro tworzy w ten sposób czysty klon szczepu - rodowód win jest ich dużą wartością. Na tyle silną, jak się okazało, że
odrzucono tu obowiązującą w Hiszpanii klasyfikację trunków (określanych tradycyjnie: joven, crianza, reserva i gran reserva) na rzecz autorskich nazw - własnej marki.
Wina Emilio Moro, starzone w beczkach, uzyskują ciężkie aromaty: śliwki, skóry, dymu, owoców leśnych, cynamonu. Dlatego podaje się je z czerwonym mięsem, często rekomendowaną przez producenta dziczyzną. Tej w Open Kichen nie zabrakło. Na stole pojawił się
jeleń z gryką, zając z brusznicą i bażant na nasionach wyki. Młody szef kuchni -
Piotr Ślusarz - podjął jednak wyzwanie i przygotował na wczorajszą kolację także dwa dania rybne:
delikatnie wędzonego szczupaka z dziką różą oraz
sandacza w bulionie z dzikiej kaczki z czarną soczewicą. W efekcie to ostatnie danie wskazane zostało przez wielu gości, jako najsilniejszy punkt wieczoru.
- Tak jak każde w zasadzie danie budziło dyskusję, tak sandacza zaakceptowali przy naszym stole wszyscy. Technika sous vide sprawdziła się tu wyśmienicie, ryba nie straciła wilgoci, dzwonki elegancko rozdzielały się. Wino - Malleolus Valderrmiro - dobrane zostało do dania wyśmienicie, choć największym zaskoczeniem wieczoru - pod tym względem - okazał się deser. Prezentował kilka odsłon czekolady przyprawionej świetnym musem z czerwonych owoców, a z cielistym Sanchomartini smakował wyjątkowo. Przyznam szczerze, że w ciągu ostatniego miesiąca nie jadłem lepiej skomponowanego z winem dania - powiedział nam Maciej Dobrzyniecki, prezydent Akademii Gastronomicznej. Piotr Mróz zgłosił jednak uwagę dotyczącą techniki sous-vide, w której przygotowane zostały prawie wszystkie dania - przez ten wybór (najprawdopodobniej podyktowany ograniczoną funkcjonalnością kuchni, która na co dzień nie obsługuje takiej liczby gości) kolacja pozostała dla niektórych mdła. Bez wątpienia jednak wywołała żywą dyskusję, co młody
Piotr Ślusarz - niejednokrotnie doceniany w trakcie kolacji przez przedstawicieli Akademii Gastronomicznej - powinien potraktować jako komplement, zwłaszcza że świetnie dobrał smaki i aromaty na talerzach do listy wyśmienitych win.
Każdy z uczestników za udział w wydarzeniu zapłacił 350 zł. Warto odnotować, że wszystkie miejsca w lokalu były zajęte i że nie każdej tak młodej restauracji udaje się zorganizować wydarzenia podobnej rangi.