Czy wino bezalkoholowe to wciąż wino? Skrajnych głosów w tej sprawie nie brakuje. Radykalni smakosze wina z procentami kpią z mody na wina bezalkoholowe, ale nie mają złudzeń, że zapotrzebowanie na tego rodzaju substytuty rośnie wraz ze skutecznie prowadzoną przez wiele państw polityką antyalkoholową. Dystrybutorzy, których w Polsce wciąż jak na lekarstwo, cieszą się, że co miesiąc rośnie im liczba klientów.
świetna alternatywa, jestem na tak
21%
okazjonalny substytut, nie kupię, ale wypiję
18%
marketingowy strzał dla tych, którzy się nie znają
12%
napój podobny do kompotu
49%
-
Nie mam ochoty sięgać po wina bezalkoholowe, bo w większości to produkty kiepskiej jakości. Brakuje w nich smaku prawdziwych owoców, wydają się być jakimś sztucznym zastępnikiem. Wiem jednak, że jesteśmy na nie skazani. Są tego dwa bezpośrednie powody. Po pierwsze, wciąż rozwijająca się polityka antyalkoholowa w wielu krajach. Po drugie, wina tradycyjne posiadają coraz większą ilość alkoholu ze względu na zmieniający się klimat. Niedługo większość win będzie musiała być poddawana delikatnej dealkoholizacji. - tłumaczy
Wojciech Bońkowski, krytyk winiarski i degustator, autor tekstów w portalu Winicjatywa, który wina bezalkoholowe miał okazję oceniać podczas prestiżowej imprezy International Wine Challenge w Londynie. Krytyk potwierdza jednak, że niektóre z bezalkoholowych win konkursowych spotkały się z pozytywnym przyjęciem branży.
Dystrybutorzy odpierają atak, że wina bezalkoholowe nie mogą smakować sztucznie, bo sam
proces powstawania wina bezalkoholowego jest dokładnie taki sam, jak zwykłego wina. Przechodzi ono macerację i fermentację. Kiedy wino staje się już pełnoprawnym produktem alkoholowym, producent oddziela pewną część i poddaje procesowi dealkoholizacji.
Chociaż procesy dealkoholizacji są chronione patentami, wiadomo jest, że
producenci korzystają z dwóch wiodących sposobów wytrącenia alkoholu z wina. Pierwsza metoda ma już około 20 lat i polega na
ekstrakcji próżniowej. Wino podgrzewa się do temperatury 30 stopni Celsjusza w próżni, dzięki czemu w kilka minut alkohol ulega odparowaniu.
-
Nawet przy tej temperaturze wino traci swoje walory smakowe, dlatego sprowadzamy tylko wina dealkoholizowane metodą wirujących stożków. Na zasadzie siły odśrodkowej alkohol jest odwirowywany z trunku. Odkryliśmy te wina z żoną we Włoszech. Są sprzedawane niemal na każdej stacji benzynowej i w wielu restauracjach. - tłumaczy
Tomasz Szczerbowski, właściciel sklepu WinoBezAlku.pl, którego magazyn i biuro znajduje się w Gdańsku przy ul. Hallera.
Sama
technologia wirujących stożków (SCC - Spinning Cone Column) jest bardzo droga, bo urządzenie do jej wykorzystania kosztuje ok. 2 mln dolarów. Winiarze wysyłają swoje wina do producenta, bo zakup sprzętu jest za drogi. Rodzi to pewne konsekwencje.
Butelka wina bezalkoholowego to koszt wysokości 25-50 złotych. - Produkt uzyskany w ten sposób jest droższy. Cała droga dealkoholizacji podnosi jego cenę, a smak niestety pozostaje płaski i rozczarowujący. - stwierdza
Jerzy Kułakowski, szef Nomy dystrybuującej wina. -
Akceptuję piwo bezalkoholowe, gdyż redukcja alkoholu z 4% na poniżej 1% nie zmienia aż tak walorów smakowo-aromatycznych produktu. Wino poddane takiemu procesowi ma tyle samo sensu co brendy, cognac czy też whisky bezalkoholowe. Technicznie możliwe, tylko po co? - dodaje.
Dystrybutorzy win bez procentów twierdzą, że stawiają na jakość, wybierają najciekawsze marki i klientów im nie brakuje. Wręcz przeciwnie. Zainteresowanie winem bezalkoholowym rośnie z miesiąca na miesiąc. Produkt zaczyna być widoczny na weselnych stołach i w lodówkach tych, którzy stawiają na dietetyczność jedzenia i picia. Dla porównania, lampka tradycyjnego wina ma ok. 100-120 kalorii, lampka wina bezalkoholowego ok. 12-15.
- To świetna alternatywa dla kierowców, którzy chcą uczestniczyć w rodzinnych uroczystościach, kobiet w ciąży, ludzi, którzy z różnych powodów zdrowotnych nie mogą pozwolić sobie na alkohol. Co więcej, w Hiszpanii toczą się w tej chwili dyskusje na poziomie naukowym czy zawarte w winie polifenole wchłaniają się lepiej z alkoholem czy bez. Naukowcy są bliżsi tej drugiej opcji. - twierdzi Tomasz Szczerbowski, który chwali się także posiadaniem w ofercie win serii
cardio o zwiększonej ilości polifenoli, mających działanie silnie utleniające i zmniejszających szansę wystąpienia chorób układu krwionośnego.
Szczerbowski otwarcie mówi o tym, że na poziomie biznesowym
dystrybucja takich win to dobry pomysł, bo klientów przybywa z miesiąca na miesiąc. Jerzy Kułakowski zwraca jednak uwagę na inny aspekt biznesu:
- Ponieważ miałem okazję spróbować tych win kilka razy, jestem przekonany, że to produkt na jeden raz. Może ktoś się skusi i kupi butelkę, ale myślę, że niewielu wróci do sklepu po kolejną.Pytany o to, czy jeśli rynek win bezalkoholowych będzie się powiększał, weźmie pod uwagę ich sprowadzanie i sprzedaż, stanowczo zaprzecza:
- Nawet gdyby kolejka ustawiała się po taki produkt, nie byłbym w stanie go lansować.Zdaje się, że zwolennicy win tradycyjnych to zupełnie inna grupa odbiorców niż osoby poszukujące substytutów.
-
Chcę brać udział w kulturze wina, a jego częścią jest naturalnie alkohol. Moi znajomi, osoby spotkane podczas licznych degustacji, myślą podobnie. Wino bez alkoholu to jak jazz bez feelingu. - mówi Bońkowski.
Pewne jest jednak, że wina bezalkoholowe robią furorę na zachodzie, a dystrybutorzy tych win w Polsce działają z coraz większym impetem, zaskarbiając sobie sympatię kolejnych klientów.