Art7 Wojciecha Kalandyka to jeden z największych producentów biżuterii z bursztynem na Pomorzu. W tutejszej pracowni powstają wyroby głównie komercyjne, z tradycyjnie obrobionym kruszcem, eksportowane przede wszystkim do Chin. Ale to nie wszystko. Drugą linię produktów wypuszcza działające w ramach firmy studio projektowe. To tu, co kilka lat, powstaje kolekcja biżuterii artystycznej.
"Black Dress", taką nazwę nosi ostatnia oferta Art7. Zapoczątkował ją stworzony 5 lat temu naszyjnik
"Sevenspace" - hołd złożony myśli architektonicznej
Daniela Libeskinda. Podobnie jak budynki amerykańskiego architekta, kolię charakteryzuje wielopłaszczyznowość uzyskana dzięki wielu płaskim szlifom wykonanym tak na bursztynie, jak i okalającym go srebrze. "Sevenspace" jako pierwszy wyeksponował powierzchnię "przypalonej" kory bursztynu. Tak zaczęła się trwająca już kilka lat przygoda pracowni z czarną bryłką żywicy.
- Czarny bursztyn to naturalny bursztyn bałtycki z pozostawioną na nim tzw. bursztynową korą, czyli warstwą zwietrzeliny - zazwyczaj zeszlifowaną w wyrobach jubilerskich - i poddany obróbce termicznej w celu osiągnięcia kolorystycznego efektu czerni - mówi Wojciech Kalandyk, właściciel Art7. - Nazwa "Black Dress" to poza bezpośrednim odniesieniem do koloru bursztynu także nasz ukłon w stronę Coco Chanel i czerni jej słynnej Little Black Dress. Chanel odkryła dla mody ignorowane przez współczesnych jej projektantów ciemne, surowe tkaniny i poprzez unikalny projekt wyniosła je do rangi przedmiotu luksusowego. Mamy nadzieję, że prace z kolekcji Art7 Black Dress odkrywają zaskakujące oblicze bursztynu, jego nietypową strukturę w ujęciu wyrafinowanego wzornictwa - dodaje Krystyna Weremjewicz, menedżerka Art7.Zobacz także: Trójmiejski jubiler zachwycił Vogue'a
Kolekcję tworzą przede wszystkim naszyjniki i kilka pierścionków. Oprócz czarnego bursztynu wykorzystane zostały tu także: srebro pozłacane 24-karatowym złotem, brylanty, perły i czarne diamenty. Każdemu naszyjnikowi nadano przemyślaną nazwę, wskazującą źródło inspiracji projektantów -
Wojciecha Kalandyka oraz
Macieja Rozenberga.
"Usta" na przykład wyraźnie odwołują się do rzeźb Igora Mitoraja.
"Born" (ang. narodzony) nawiązuje do samorodka bursztynowego, będącego podstawą wzoru naszyjnika. To unikat - oryginalny, kolisty kształt uformowany ok. 40 milionów lat temu. Okrągły, pozłacany element na środku kolii - tworzący jakby jej żywe jądro - inkrustowany został kryształkami Swarovskiego.
"Conclave" powstało jako próba harmonijnego połączania dwóch kawałków bursztynu o skrajnie rożnych właściwościach: czarnego z warstwą surowej kory oraz jasnego, o gładkim szlifie.
"Cuprum" (łac. miedź) łączy bursztyn z minerałem miedzi,
"Hora" z kolei zestawia go z koralowcem.
"Officum" nawiązuje do średniowiecznej tkaniny pokrytej złotym haftem - motywem lilijki "Fleur de lilie".
"Firewall" powstał dzięki technice szlifu, który równomiernie, mechanicznie uszkadza krawędź bursztynu - pozwala uzyskać efekt światła skrzącego się na dużej płaszczyźnie materiału.
W 2011 r. za
"Liquid ring" - pierścień z czarnego bursztynu z cieczą i pęcherzykiem powietrza w środku - otrzymał pierwszą nagrodę w konkursie AŁATYR w kategorii "Innowacje". W marcu 2014 r. naszyjnik
"Conclave" nagrodzony został Grand Prix ministra gospodarki w konkursie Mercurius Gedanensis w kategorii wzornictwo. Kolekcje prezentowano w MOCA - Muzeum Sztuki Współczesnej w Londynie (w ramach wystawy pt. "Giedymin Jabłoński - a historical survey"), a jesienią tego roku wyeksponowana zostanie w Deutsche Bernsteinmuseum w Ribnitz-Damgarten.
Panie, które zechcą na czarny bursztyn nie tylko popatrzeć, ale także włożyć na siebie, liczyć się muszą z niemałym wydatkiem - jego dolną granicę wyznacza
kwota 1000 euro.
Zobacz
inne trójmiejskie zakłady jubilerskie specjalizujące się w obróbce bursztynu.