• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Marcin Geryk: "Część z nas ma cechy bycia samoliderem"

Olga Miłogrodzka
3 stycznia 2017 (artykuł sprzed 7 lat) 
Dr hab. Marcin Geryk - założyciel, kanclerz i profesor dwóch wyższych uczelni: Wyższej Szkoły Zarządzania w Gdańsku i Wyższej Szkoły Inżynierii i Zdrowia (dawniej: Wyższa Szkoła Infrastruktury i Zarządzania w Warszawie). Dr hab. Marcin Geryk - założyciel, kanclerz i profesor dwóch wyższych uczelni: Wyższej Szkoły Zarządzania w Gdańsku i Wyższej Szkoły Inżynierii i Zdrowia (dawniej: Wyższa Szkoła Infrastruktury i Zarządzania w Warszawie).

Czy studia na prestiżowej uczelni są kluczem do zawodowego sukcesu? Jak funkcjonują najlepsze szkoły świata, co oferują, czym różnią się od uczelni polskich i czy warto podejmować w nich naukę? Z tymi między innymi pytaniami zwróciliśmy się do dr hab. Marcina Geryka - założyciela i profesora dwóch uczelni, w tym Wyższej Szkoły Zarządzania w Gdańsku.



Olga Miłogrodzka: Wytężona praca, ale też najwyższa jakość kształcenia - to powszechne przekonanie o studiach na najlepszych, w większości amerykańskich, uczelniach na świecie. Czy rzeczywiście prestiżowy dyplom Harvardu otwiera drzwi rynku pracy bez większych ograniczeń?

Część z nas ma cechy bycia "samoliderem", czyli posiada umiejętność kreowania własnej kariery, a część nie. To ta druga grupa powinna wybierać prestiżowe uczelnie.
Marcin Geryk: To wątek, któremu przyglądałem się z zainteresowaniem i powiedziałbym tak - to oczywiste, że uczelnie wiodące, z amerykańskiej Ligi Bluszczowej (ang. Ivy League), zwiększają szansę dobrego zatrudnienia. Wynika to z faktu, że selekcja na te uczelnie jest bardzo wysoka, tak więc pracodawca ma uproszczony proces rekrutacji, można powiedzieć, że uczelnia wykonuje go za niego. Harvard University przyjął w 2016 roku zaledwie poniżej 6 proc. aplikujących na tę uczelnię. Pamiętajmy jednak, że jest mnóstwo osób osiągających sukces, przed którymi rynek pracy stoi otworem, którzy uczelni prestiżowej, albo nawet jakiejkolwiek, nie kończą. Uczelnia nie jest jedynym i najważniejszym czynnikiem sukcesu. Zaryzykowałbym nawet taką tezę - część z nas ma cechy bycia "samoliderem", czyli posiada cenną umiejętność kreowania własnej kariery, a część nie. To ta druga grupa potrzebuje pewnego zhierarchizowania, ułożenia procesu rozwijania zawodowego, to ona powinna wybierać prestiżowe uczelnie. Jeśli sam nie umiem zadbać o swój rozwój, niech to zrobi za mnie uczelnia i niech to zrobi w jak najlepszy sposób, na najwyższym poziomie. Edukacja to wartość, prestiżowe uczelnie zawsze będą miały kandydatów, bo taki produkt jest po prostu potrzebny. Daleki jestem od twierdzenia, że uczelnia jest gwarantem dobrej pracy i że bez jej dyplomu sukces osiągnąć trudniej.

Rzeczywiście lista miliarderów bez dyplomów jest długa: Mark Zuckerberg, Steve Jobs, Bill Gates, Michael Dell, Jack Dorsey (Twitter) by wymienić tylko kilku. Z drugiej zaś strony, Travis Kalanick (Uber) czy Warren Buffett ukończyli uczelnie, niekoniecznie te z ligi bluszczowej.

To jedno z pytań nurtujących badaczy - jakie cechy ma manager, człowiek sukcesu?
To jedno z pytań nurtujących badaczy - jakie cechy ma manager, człowiek sukcesu? Niełatwo na to pytanie odpowiedzieć. To zbiór cech bazujący na umiejętnościach budowania relacji interpersonalnych z ludźmi. Mamy w polskim biznesie mnóstwo osób, które nie mając wiedzy, umiejętności, a nawet nie znając języków obcych potrafiły rozwinąć firmy do sporych, wręcz międzynarodowych, rozmiarów. Oznacza to, że potrzebowały wokół siebie ludzi - umiały tymi ludźmi nie tylko zarządzać, ale odpowiednio ich motywować, a także odpowiednio ich ze sobą wiązać. Na taki sukces składa się cały splot okoliczności, które trudno byłoby przekazać młodemu człowiekowi w trakcie studiów.

Gdyby poddać analizie życiorysy osób zaczynających własny biznes, zobaczylibyśmy, że mają wspólną wewnętrzną cechę dążenia do czegoś, co ich zajmuje, co pasjonuje. To odpowiedź na pytanie, dlaczego ludzie sukcesu pracują 18 godzin i nie są zmęczeni? A bo praca to dla nich rodzaj pasji, hobby - sprawia im przyjemność. Wówczas zdolni są do wysiłku, a powiedzmy sobie to przy okazji wprost, aby przekroczyć średni poziom społeczny i materialny, nie wystarczy pracować od 8 do 16 i oczekiwać relaksu w weekendy. Inspirujący jest dla mnie przykład aktorki - pani Ewy Błaszczyk, założycielki Kliniki Budzik. Dla niej akurat nie pasja, a traumatyczne przeżycie było katalizatorem niezwykłej energii, chęci do działania. Tego żadna uczelnia, nawet Harvard, nie nauczy.

Jak w takim razie, w jednym zdaniu, można określić rolę uczelni wyższych w osiąganiu sukcesu zawodowego?

Studia przybliżają do sukcesu - sprzyjają poszerzeniu horyzontów myślowych, uświadamiają własne możliwości, umiejętności, bywają kluczem do nas samych.

Dr hab. Marcin Geryk, prof. WSZ - doktor habilitowany nauk ekonomicznych w dyscyplinie nauk o zarządzaniu Dr hab. Marcin Geryk, prof. WSZ - doktor habilitowany nauk ekonomicznych w dyscyplinie nauk o zarządzaniu
Te najbardziej prestiżowe uczelnie, te najlepsze - co wyjątkowego oferują?

Jakiś czas temu z pracownikami odwiedziliśmy Harvard w ramach wizyty studyjnej, rozmawiałem wówczas ze studiującymi tam Polakami. Okazuje się, że nauka nie jest na tej uczelni ani trudniejsza, ani łatwiejsza, z tym, że atmosfera jest inna - sprzyja staraniom o wszechstronny rozwój, a nie tylko ten bezpośrednio związany z kierunkiem studiów. Przykład Steva Jobs'a - podczas studiów poznawał kaligrafię i to dzięki tym zajęciom Apple pochwalić się może tak rozbudowanymi czcionkami i dbałością o detale sprzętu.

W Polsce mamy podskórne zamiłowanie do przeładowywania programów kształcenia informacją.
Więcej na tych uczelniach studiów przypadku, więcej analizy, dyskusji. W Polsce mamy podskórne zamiłowanie do przeładowywania programów kształcenia informacją. Tymczasem młodemu człowiekowi potrzeba oddechu, miejsca na pasje. Brakuje u nas ogólnouniwersyteckiego kształcenia na pierwszym roku, które pomogłoby studentowi zorientować się w tym, czego naprawdę chce i jaki kierunek studiów miałby podjąć.

Kolejna rzecz to relacja mistrz - uczeń. Nie ma na zagranicznych uczelniach takiej hierarchiczności, jak u nas. Wykładowcy są tam dla uczniów. W Chicago miałem przyjemność poznać profesorów, którzy po schodach uczelni biegali w trampkach, wyglądali jak studenci - to nie odebrało im autorytetu.

80 proc. studentów Harvardu pracuje podczas studiów na rzecz uczelni. To są proste czynności, ale uczą etosu pracy, takiego protestanckiego, którego nam w Polsce wyjątkowo brakuje. Nie jesteśmy systematyczni, pilni, solidni. Uczelnie powinny stać na straży tych wartości. Z tego, co wiem, polskie uczelnie nie zatrudniają studentów do pomocy przy pracach administracyjnych. Może warto to zmienić?

W Chicago poznałem profesorów, którzy po schodach uczelni biegali w trampkach, wyglądali jak studenci - to nie odebrało im autorytetu.
Dalej, uczelnie takie jak Harvard to międzynarodowe tygle, w których spotykają się różni ludzie i którzy inspirują się na różne sposoby. Zarówno premier Wielkiej Brytanii David Cameron, jak i swego czasu jego oponent Boris Johnson kończyli te same szkoły - Eton College oraz Uniwersytet Oksfordzki. Pomimo tego, że są pozornie różni i odwołują się do dwóch różnych elektoratów - wywodzą się z tej samej uczelni. Czego to dowodzi? No tego, że gdzieś tam "ściany mówią", że na takich uczelniach przesiąka się intelektualnym fermentem.

Czy zatem inwestycja w studia na zagranicznych uczelniach warta jest swojej wysokiej ceny?

Analizowałem kiedyś to zagadnienie pod kątem zagrożenia dla polskiego sektora szkolnictwa wyższego - co by było, gdyby ludzie młodzi na szeroką skalę opuszczali nasz kraj podejmując studia gdzie indziej? Sięgnąłem po źródła z innych krajów i co się okazuje - studiujących za granicą Holendrów jest jedynie 5 proc. ogółu studiujących w Holandii. A przypominam, że mowa o kraju, w którym prawie każdy płynnie włada j. angielskim. Dlaczego tak się dzieje? A bo gra nie jest warta świeczki. Dlatego też Polacy nie wyjadą masowo z kraju na studia. Musiałaby powstać w Londynie darmowa uczelnia z darmowym zamieszkaniem - wówczas, być może, więcej osób by wyjechało.

Moim zdaniem najlepszym rozwiązaniem jest wymiana studencka - wyjazd na semestr lub dwa, zdobycie kontaktów, nowych doświadczeń i powrót do kraju.

Naprawdę nie widzi pan mocnych argumentów za tym, aby podejmować studia za granicą?

w Warszawie, na dobrej uczelni, studiuje się równie dobrze, jak na innych stanowych uniwersytetach amerykańskich, czy w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Francji.
Nie widzę, bo mam wrażenie, że studia tu i tam oparte są o bardzo podobne programy. Korzystałem z podręczników anglojęzycznych, aby porównać je z naszymi - oparte są na tych samych źródłach, badaniach. W zasadzie nauka jest dziś otwarta. Oczywiście zagranica oferuje inną jakość życia studenckiego, inną, bardziej otwartą obyczajowość, dobro zaufania społecznego, którego u nas brak, ale merytorycznie nie ma między nami diametralnych różnic. Pragnę jednak podkreślić, że nie oceniam poziomu i jakości prowadzonych badań naukowych. Te wymagają nie tylko zaangażowania intelektualnego, ale i wkładu finansowego, czego naszym uczelniom wybitnie brakuje.

Nawet jeżeli nasz system jest trochę bardziej wadliwy przez mniejszą ilość studiów przypadku, a większą naukę pamięciową, summa summarum nasze drogi i mosty są tak dobre, jak i tam. Generalnie nie mamy na co narzekać. Przykład - wśród naszych polityków, ministrów nigdy nie odnotowaliśmy takiej liczby naukowych plagiatów, jaką odnotowano w Niemczech na eksponowanych stanowiskach. Może i jesteśmy zhierarchizowani, ale system oceniania prac jest u nas szczelniejszy. Miałem okazję przeglądać prace licencjackie i magisterskie uczniów z renomowanej, największej w Europie, prywatnej Norwegian School of Management. Poziomem naprawdę nie odbiegają od dobrych prac pisanych na naszej uczelni. Chcę powiedzieć, że nie wszystko nadaje się u nas do kosza. Rozumiem, że nie ma sensu porównywać naszych uczelni z Harvardem, ale Akademia Leona Koźmińskiego w rankingach osiąga naprawdę wysokie pozycje. Dwie, trzy uczelnie wyżej i niżej w rankingu Financial Times, to uczelnie zagraniczne. Jeśli mamy jakiś standard czy kanon porównywalności, możemy sobie wyobrazić, że w Warszawie, na dobrej uczelni, studiuje się równie dobrze, jak na innych stanowych uniwersytetach amerykańskich, czy w Niemczech, Wielkiej Brytanii czy Francji.

Miejsca

Zobacz także

Opinie (98) ponad 20 zablokowanych

  • (2)

    Teraz liczą się znajomości a nie studia
    Dużo ludzi po studiach myśli że znajdzie pracę na zawołanie że każdy przyjemniej ich z otwartymi ramiona... A tu zonk

    Studenci nie posiadają żadnego doświadczenia uch jedyny doświadczeniem są imprezy

    A porównywać polskie uczelnie do zagranicznych to już przesada nigdy polskie uczelnie nie będą tak wykwalifikowane jak polskie

    • 8 1

    • nigdy polskie uczelnie nie będą tak wykwalifikowane jak polskie - ty za to wykwalifikowany jesteś

      • 2 3

    • w państwie poddanym Watykanowi nigdy nie będzie poziomu wysokiego

      • 0 0

  • prestiż w WSZ...huehuehue

    kto tam "studiował" ten wie ;)

    • 23 1

  • Akademia Paznokcia...

    • 27 1

  • Wygląda jak wyciągnięty z jakiejś tureckiej opery mydlanej.

    Tych wszystkich ludzi z prywatnych szkółek szastających dyplomami magistrów i oferujących korespondencyjne kursy pływania synchronicznego powinno się ścigać z urzędu.

    • 23 1

  • fajne komentarze :-) (4)

    Czytam komentarze i zastanawiam się, czy ktokolwiek przeczytał w ogóle ten artykuł :-)))

    • 14 2

    • a się dziwisz? (2)

      widok bohatera odrzuca. Narcyz z dużym zegarkiem, nie ma komórki, czy co? :-)
      Zapytasz co odrzuca? A właśnie wygląd - wygląda jak... POLITYK!!!

      • 8 0

      • Kaczor. Wypisz-wymaluj (1)

        • 0 2

        • donald?

          • 0 0

    • No właśnie - chyba nikt nie czytał :-)))

      • 0 0

  • Wsz prestiż jak cholera

    Śmiech

    • 13 1

  • pozdrowienia od Republiki

    Co to za pan
    Tak kulturalnie opowiada
    Jak się stara ładnie siedzieć i wysławiać
    Ach co za ton co za ukłon
    Co za miara w każdym zdaniu
    I jakie mądre przekonania -ania-ania-ania-ania-ania

    • 15 0

  • WSZ - Wieczorowa Szkola Zawodowa

    • 12 1

  • skończyłem WSZ, jakiś głupi kierunek celnictwo do niczego mi nie potrzebny. Młody byłem i głupi wtedy ale zdaje się, że między innymi dzięki tej szkole mam od lat świetną pracę w zupełnie innej branży. Dodatkowo dzięki temu, że zacząłem wtedy studiować teraz pisze mgr na PG w Gdańsku. Miło wspominam tamten czas, już ponad 12 lat temu:). Pozdrawiam.

    • 5 2

  • kolejny 'modny tata' (1)

    • 6 0

    • I bardzo go kocham

      • 0 1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane