- 1 Whisky w kieliszkach, jej aromaty na talerzu (15 opinii)
- 2 Trójmiasto w przewodniku Michelin (73 opinie)
- 3 Nie tylko city break na wiosenny urlop (29 opinii)
- 4 Wystawa trójmiejskiej malarki w Wenecji (69 opinii)
- 5 Zobacz luksusowy jacht za 29 mln euro (59 opinii)
- 6 Spotkali się w szczytnym celu (8 opinii)
Kolacja pod ziemią. Adrian Klonowski o "Food Think Tank"
Food Think Tank to wrocławski projekt edukacyjny, w którym biorą udział szefowie kuchni, artyści, biolodzy i chemicy. W tym roku odbywa się jego czwarta odsłona, której finałem będzie niecodzienna kolacja pod ziemią, zorganizowana w kwietniu. Co z projektem ma wspólnego Trójmiasto?
Jednym z szefów kuchni zaangażowanych w działania Food Think Tank jest Adrian Klonowski, szef kuchni gdańskiej Metamorfozy. Z niemałą pasją opowiedział nam o szczegółach projektu i jego wartości edukacyjnej.
Aleksandra Sobocińska: Projekt, w którym bierzesz udział, zdecydowanie należy do tych z kategorii: intrygujące. Pewnie dlatego, że tak niewiele można przeczytać o nim w mediach. Czy celowo owiany jest aurą tajemniczości?
Adrian Klonowski: Food Think Tank funkcjonuje w Polsce od czterech lat, to jest jego czwarta edycja. O projekcie niewiele można przeczytać w mediach, bo jest bardzo undergroundowy i generalnie powołano go, aby edukować, a nie promować. Osobiście biorę w nim udział po raz pierwszy. Gdy Tomasz Hartman - organizator, szef kuchni wrocławskiej restauracji Szajnochy 11, zaproponował mi uczestnictwo, zgodziłem się bez wahania, bo ślepo wierzę w edukację. Generalnie Food Think Tank działa głównie we Wrocławiu, stamtąd też pochodzi gros jego uczestników - większość szefów kuchni, chemicy, biolodzy, artyści, muzycy, filmowcy, studenci ASP, dostawcy żywności, gospodarze.
Spotykacie się raz w miesiącu, od listopada, a finałem akcji ma być kwietniowa kolacja, nad wymiarem której pracuje spora ekipa z różnych branż - szefowie kuchni kreują autorskie dania ze składników, które im przyznano, chemicy i biolodzy szykują niestworzone dodatki, artyści tworzą odpowiednią oprawę muzyczną, naczynia i sztućce. W tym wszystkim zaskakuje miejsce, w którym ma się odbyć finałowa kolacja, czyli...
Dół. Na polu należącym do jednej z naszych uczestniczek wykopujemy dół, w którym odbędzie się właśnie finałowa kolacja. Jest to jednorazowa inicjatywa, a po niej dół zwyczajnie zasypiemy. Tematem całego projektu jest 'Ziemia i woda', stąd taki pomysł. Wszystko, co będzie się działo podczas finału, związane jest z tym tematem, zrobimy m.in. esencję z gleby, czy też perfumy o zapachu lasu. Cały projekt określić można jako połączenie laboratorium Nomy z polskimi produktami.
W projekcie bierze udział spora rzesza ludzi z zupełnie różnych branż, które - jak sami udowadniacie - mają ze sobą wiele wspólnego. Kto za co odpowiada?
Każdy szef kuchni współpracuje ze studentami, którzy mają za zadanie wyszukać niezbędne elementy; muzykami, którzy kontrolują ich pracę, aby móc skomponować odpowiedni utwór, który będzie rozbrzmiewał podczas finału przy konsumpcji jego dania; filmowcami, którzy przygotowują właściwe dla poszczególnych dań tło filmowe; chemikami i biologami, którzy wspierają kucharzy w kwestii doboru składników i reakcji. Gdybym miał tę ekipę do kogoś porównać, to byłaby to zgraja złożona z takich postaci, jak np. Gordon Ramsey, Batman i chłopaki z Breaking Bad. Podczas spotkań wymieniamy się wiedzą, pokazujemy dotychczasowe pomysły, opiniujemy je na forum. Na końcu stworzymy dziennik, w którym zawarte będą wszystkie zdjęcia, szkice, informacje. To będzie taka zaawansowana książka kucharska. Każdy, kto ją będzie posiadał, będzie mógł wprowadzić zawarte w niej dania do restauracji, w której pracuje lub po prostu odtwarzać je w dowolnym momencie.
Na jakich produktach pracują szefowie kuchni?
Każdemu z sześciu szefów przyznano inny produkt, stanowiący podstawę jego dania. Mi przypadło mięso, w puli były też m.in. owady, płazy, warzywa, ryby. W finałowej kolacji udział weźmie około 30 osób. Utrudnieniem dla szefów kuchni będzie fakt, że gotują w warunkach polowych, będzie wiał wiatr, może padał deszcz, a dania muszą być przygotowane perfekcyjnie.
Projekt jest - jak sam przyznałeś - niszowy i jego ukończenie nie wiąże się z uzyskaniem kolejnego certyfikatu, czy zdobyciem sławy. Co zatem z niego masz, tak zupełnie personalnie?
Poza pogłębieniem edukacji, poszerza również moje horyzonty. Każde wyjście poza restaurację i utarte ścieżki jest rozwojowe, a dobry szef kuchni nigdy nie ma dość i wiecznie odczuwa potrzebę wzbogacania wiedzy. Poza tym, takie projekty są bardzo inspirujące i pozwalają spojrzeć na własną pracę z zupełnie innej perspektywy. Poza tym, na co dzień nie spotykam się z chemikami i biologami, a teraz mam z nimi nieustający kontakt. Już wiem, czego i w jakich proporcjach potrzebuję, aby zrobić perfumy, kiedy uwalniają się olejki eteryczne. Ta wiedza pozwoli mi stworzyć w kuchni prawdziwe cuda.
Wciąż nie zdradziłeś, czym zachwycisz gości kolacji "pod ziemią". Możesz uchylić rąbka tajemnicy?
A i owszem, mogę (śmiech). Tworząc przepis na danie z mięsem, postanowiłem ograniczyć się do produktów dostępnych w granicy 30 kilometrów od miejsca kolacji. Poprosiłem Ewelinę, która prowadzi gospodarstwo w tym rejonie, aby rozeznała się wśród lokalnych mieszkańców, czy mają jakieś przetwory i ciekawe produkty. Okazało się, że jeden z mieszkańców ma pasiekę, wykorzystałem więc plaster miodu. Dostanę również wyrzeźbiony korzeń, który będzie nierówny, z jednej strony będzie miał pięć nacięć, z drugiej małą płyciznę, na której zaserwuję danie.
Ewelina dysponuje starym piecem, w którym upiekę kawałek dziczyzny, pochodzącej od lokalnego myśliwego, a część mięsa ususzę zgodnie ze starym patentem - 36 godzin w cukrze, 36 godzin z soli, 36 godzin w przyprawach i wieszamy do suszenia. Do tych mięs i plastra miodu wyeksponowanych na korzeniu, zrobimy również jadalne perfumy o smaku lasu oraz pięć wafelków z esencją z gleby. Całość będzie zawinięta w liście dębu, które wiosną są jadalne.
Relacja online z kolacji będzie prowadzona we wrocławskiej galerii BWA, tam też dostarczę część mięsa, aby oglądający mogli posmakować danie, które będą widzieć na ekranie.
Jest szansa, że weźmiesz udział w projekcie w przyszłym roku?
Jak się sprawdzę, to tak. Nazwiska z poprzednich edycji powtarzają się i w tym roku, ekipa jedynie wzbogaciła się o nowe osoby. Bardzo doceniam możliwość edukowania się w gronie świetnych osobowości i to w tak niekonwencjonalnej formie. Owszem, światowej sławy restauracje mają swoje laboratoria, ale szczerze mówiąc, o podobnym projekcie jak Food Think Tank jeszcze nie słyszałem. Chyba że gdzieś w Europie dzieje się coś podobnego, ale my o tym nie wiemy, bo również jest to undergroundowe.
Kiedy ruszamy z takim projektem w naszym regionie? Mamy doskonałych szefów kuchni, naukowców, dostawców i żądną wiedzy młodzież, która z pewnością doceni wartość edukacyjną projektu.
Czemu nie! Sęk w tym, że nie czuję się na siłach, aby zorganizować coś podobnego, potrzebuję jeszcze wzbogacić wiedzę. Mam dopiero 26 lat i wciąż się uczę. Mogę wspomagać, ale jeszcze nie edukować. Może kiedyś.
Miejsca
Zobacz także
Opinie (45) 5 zablokowanych
-
2015-01-29 16:48
ładnie wyglądają te potrawy , zapewne smaczne bardzo
ale do degustacji bo na obiadek to chyba mało :)
- 4 0
-
2015-01-31 16:41
Czapka
panie Adrianie wszyscy kucharze w Sheraton Sopot Hotel noszą w pracy czapki...
A więc czapka na głowę- 6 2
-
2015-01-31 19:38
Adrian- człowiek pasji, ambicji o nieprzeciętnej charyzmie. (2)
To prawda, że kocha to co robi i jest w tym oryginalny.Przykre, że nie wszyscy są w stanie zobrazować sobie, że niektórzy ludzie bardzo wcześnie potrafią ukierunkować swoją ścieżkę w życiu i dążą do celu konsekwentnie ciężka pracą. Zapewne wynik osobistych niepowodzeń lub zawistnej zazdrości.
Projekt z samej idei brzmi niepowtarzalnie i unikatowo. Same zamierzenia dostarczają mnóstwo pozytywnej energii i inspiracji. Zazdroszczę uczestnikom.
Z pozdrowieniami dla Pana Adriana.- 7 3
-
2015-02-05 16:19
(1)
Niestety nie słuchał żadnej babci, bo był nowocześnie wychowywany, że jedzeniem nie należy się bawić.
To jest przykre i zarazem smutne, gdy z zwykłej czynności robi się nie sztukę a sztuczkę wręcz iluzję, złudę.
Tu nie chodzi o krytykę jego umiejętności oraz jemu podobnych, tu chodzi o krytykę przekazu jakiego dokonują.
Wprowadzają zamęt, do sztuki smaku, rugując to co jest oczywiste.
Generalnie trafiają jedynie w gusta osób prymitywnych w wysmakowaniu, wręcz nieuków w każdym calu, bo estetyka i tzw dobry smak to domena prostoty i naturalności.
Nie dziwi zatem, że kiedy muszą walczyć na polu rzeczy zwykłych z reguły, poza nielicznymi wyjątkami, polegają.- 1 0
-
2015-03-09 03:03
Hmm
Pewnie to samo pomyślała Agencja Gastronomiczna, której dyplom widziałem na restauracyjnej półce..
- 0 0
-
2015-02-01 14:46
wezmę udział w tym projekcie
tego parzygnata najpierw ostrzyc jak człowieka,potem ogolić jak kucharza no i fartuch z rekawami by zakryż te straszne kolorowe łapska, obrzydzenie bierze.
- 5 2
-
2015-02-02 06:30
Struganie pajaca
A ileż miejsc dla gości posiada ta zacna restauracja Metamorfoza ? Ze 30 będzie ? Prodżekt piękny ,szkoda że wiecznie pusty.
- 4 1
Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.