• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Oldtimer - droga pasja, dobra inwestycja

Jakub Jakubowski
9 lutego 2012 (artykuł sprzed 12 lat) 
Witold Ciążkowski i jego kolekcja Witold Ciążkowski i jego kolekcja

Europejski rynek obrotu zabytkowymi samochodami i częściami do nich szacowany jest na prawie 20 mld euro rocznie. Wartość zabytkowych samochodów rośnie wraz z wiekiem, a co za tym idzie, jest to coraz popularniejszy sposób by na nich zarobić. Ale nie wszyscy kupują oldtimery, by je z zyskiem sprzedawać. Dla wielu jest to po prostu pasja.



Gdyńskie Muzeum Motoryzacji Gdyńskie Muzeum Motoryzacji
Najsłynniejszą imprezą dla miłośników starej motoryzacji i kolekcjonerów samochodów zabytkowych jest kalifornijski zlot Pebble Beach Concours d'Elegance. Co roku przyjeżdża tam ponad 200 samochodów, absolutnych motoryzacyjnych perełek. Ostatnio zaszczytny tytuł najpiękniejszego auta zlotu zdobył francuski samochód Voisin C-25 Aerodyne z 1934 roku, wyceniany na, bagatela, 40 milionów dolarów. Nie wiadomo dokładnie ile warta jest kolekcja Witolda Ciążkowskiego, gdyńskiego pasjonata, który w swojej kolekcji ma ponad 120 pojazdów. Z części z nich stworzył Gdyńskie Muzeum Motoryzacji (czytaj tutaj). W tych autach i motocyklach ukryte są grube miliony złotych, ale od pieniędzy ważniejsze jest co innego - serce właściciela, pasja ludzi je restaurujących oraz dusza, którą dzięki renowacji te piękne pojazdy odzyskały.

Najstarszym pojazdem prezentowanym w muzeum jest motocykl Raleigh z 1917 roku. Oprócz tego, są tutaj motocykle angielskie, francuskie, belgijskie, nie mogło też zabraknąć ulubionych jednośladów Pana Witka, czyli polskich Sokołów. Prawdziwą perełką jest amerykański Indian 341, duże zainteresowanie wzbudzają również niemieckie motocykle cywilne z lat 30 ubiegłego wieku. Przyspieszone bicie serca powodują też nazwy zabytkowych samochodów. O Fordzie V8 Super de Lux z 1948 roku marzy każdy kolekcjoner, podobnie o Adlerze Favorit z roku 1927. W gdyńskim muzeum stoi też Fiat 500 z partii zmontowanej w Polsce w latach 30, zaszczytne miejsce zajmują dostojne Mercedesy, w tym egzemplarz, którym po Wolnym Mieście Gdańsku jeździł niemiecki policjant. Nie sposób nie zwrócić uwagi na ikony amerykańskiej motoryzacji, takie jak Plymouth z 1927 roku, czy dwa lata młodszy Buick.

CWS T-1 CWS T-1
Witold Ciążkowski to pasjonat, ale swojej pasji nie traktuje jak inwestycję, na której musi zarobić. Dla niego jest to realizacja dziecięcych marzeń a efektem tych marzeń mają się cieszyć następne pokolenia. Hobbystów i kolekcjonerów w Trójmieście jest o wiele więcej. Warto tutaj wspomnieć choćby o Ludwiku Różniakowskim, który niedawno zaprezentował pierwszy, zbudowany przez siebie od podstaw samochód inspirowany limuzynami marki Cadillac z lat 20. Teraz pracuje nad budową CWS T-1, legendy polskiej motoryzacji (czytaj tutaj). Produkowano go w różnych wersjach nadwoziowych: torpedo, kareta, "fałszywy kabriolet", coupe oraz wersje ciężarowe. W latach 1927-1931, wyprodukowano do 800 sztuk pojazdów. Do dzisiaj niestety nie ostał się ani jeden egzemplarz.

Przetrwały za to jedne z najbardziej kultowych i pożądanych samochodów zabytkowych, czyli Fordy Mustangi. Mustangiem jeździł James Bond w filmie "Diamenty są wieczne", a scena pościgu wąskimi uliczkami San Francisco w filmie Bullit przeszła nie tylko do historii kina, ale uczyniła z niego auto kultowe. Ford Mustang zapisał się też w pamięci młodego pokolenia będąc najchętniej wybieranym samochodem w grze komputerowej "Need for speed". Takim właśnie Mustangiem, wyprodukowanym w 1966 roku jeździ na co dzień trójmiejski muzyk Tomek Urbański.

- Sprowadziłem go z Nevady w USA w dość dobrym stanie. Na szczęście nie miał mchu i rdzy pod karoserią. Postanowiłem jednak trochę go usprawnić, wręcz unowocześnić. Technologia z lat 60 nie gwarantowała niestety radości z jazdy, a groziła wręcz bliskim spotkaniem z drzewem. Wszystkie zmiany, które wprowadziłem są jednak dedykowane specjalnie dla tego modelu - mówi Tomek Urbański.

Ford Mustang Tomka Urbańskiego Ford Mustang Tomka Urbańskiego
Te zmiany to pełna regulacja zawieszenia, nowoczesne i mocne hamulce, nowa skrzynia biegów, stylizowane opony BF Goodrich, trzypunktowe pasy bezpieczeństwa, stylizowana na lata 60. skórzana, krwistoczerwona tapicerka oraz mnóstwo chromowanych elementów oddających ducha tamtych czasów. Jednak każdy kto jeździ takim Mustangiem powie, że najważniejszy w nim jest silnik, legendarna pięciolitrowa Cobra V8 o mocy ponad 300 KM, wydająca dźwięk, w którym zakochać się może każdy fan motoryzacji. Za pieniądze włożone w renowację tego samochodu jego właściciel mógłby kupić nowe, dobrej klasy auto. Ale dla pasjonata, dla którego liczy się coś więcej niż tylko komfort jazdy, nie ma to znaczenia. Bo stare samochody to nałóg, przy czym obojętnie ile by się przy nich nie zrobiło, to i tak zawsze znajdzie się coś, co można jeszcze zmienić.

Doskonale wie o tym Stanisław Malinowski, kiedyś wzięty prawnik, dziś - jak sam mówi - koneser życia. Na inwestycjach w zabytkowe auta zarobił całkiem spore pieniądze. Na początku był zwykły Garbus - odziedziczony w stanie kompletnego rozkładu, odrestaurowany na podstawie oryginalnych części i odsprzedany z niewielkim zyskiem. To uświadomiło panu Staszkowi, że może to być dobry sposób na biznes połączony z przyjemnym hobby. Samochodów szuka najczęściej na różnego rodzaju aukcjach, choć zdarzają się też perełki, jak na przykład skrzydlasty Cadillac Eldorado z 1959 roku znaleziony zupełnym przypadkiem na farmie w Texasie podczas krajoznawczej wycieczki po USA.

Cadillac Eldorado Stanisława Malinowskiego Cadillac Eldorado Stanisława Malinowskiego
- Jak to zobaczyłem to nie mogłem w to uwierzyć. Samochód przykryty był tak grubą warstwą kurzu i brudu, że ledwo przez tę warstwę przebijał zmatowiały czerwony kolor. Nikt nim nie jeździł od 20 lat, silnik do niczego się nie nadawał, ale o dziwo blachy, jak na taki wiek, były w bardzo dobrym stanie. Przekonanie właściciela do sprzedaży zajęło mi dwie godziny, a pomógł mi w tym polski towar eksportowy z napisem 40% na etykiecie - wspomina Stanisław Malinowski.

Renowację auta zlecił w specjalistycznej firmie w Stanach Zjednoczonych. Cadillaca nie sprowadził do Polski, jeździ nim w czasie swoich cyklicznych wizyt za oceanem. Jego szacunkowa wartość to ponad 150 tysięcy dolarów, znacznie więcej niż całkowity koszt zakupu i renowacji. Nie da się ukryć, że samochód klasyczny to obiekt fascynacji, prestiżu, symbol przynależności do elitarnego grona, spełnienie młodzieńczych marzeń, ale także, a może przede wszystkim, doskonała lokata kapitału. Brytyjski dziennik The Guardian przedstawił niedawno raport podsumowujący inwestycje na rynkach alternatywnych. Wynika z niego, że to właśnie inwestycje w samochody klasyczne przyniosły obok wina i sztuki jedne z największych zysków w ostatnim czasie.

Miejsca

Opinie (38) 2 zablokowane

  • Darek z Wołczyna

    Wielki szacunek dla pana Witolda.Jest to taki konik który z czasem rozkręca się coraz bardziej w człowieku.Drogie ale za to jakie hobby.Pozdrowienia dla miłośników starej motoryzacji:D

    • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane