• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Martyna Wojciechowska: Polegam wyłącznie na intuicji

Anna Gryszkiewicz
2 stycznia 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Tonia Ugwu: piękna Nigeryjka z Trójmiasta
Rozmowa z Martyną Wojciechowską rozpoczyna cykl rozmów z kobietami "Kobieca Garda". Rozmowa z Martyną Wojciechowską rozpoczyna cykl rozmów z kobietami "Kobieca Garda".

Ma 38 lat i poczucie, że właśnie teraz znajduje się w odpowiednim miejscu i czasie. Od kilku lat podróżuje, by poznać kobiety, mieszkanki najbardziej zapomnianych zakątków świata, ich codzienność i marzenia. Mówi, że są jak lustro, odbijają jej własne słabości i siłę. O frustracji współczesnego mężczyzny, przyczynach bycia starą panną i awersji do amerykańskiego stylu wychowania rozmawiam z Martyną Wojciechowską, podróżniczką, pisarką, redaktor naczelną polskiej edycji magazynów National Geographic i Traveler.


Czy sądzisz, że to kobiety są siłą napędową świata?


Spotykamy się w restauracji Mantra, na dwie godziny przed otwarciem wystawy fotograficznej magazynu National Geographic Polska, prezentującej najlepsze zdjęcia nagrodzone podczas ośmiu dotychczasowych edycji Wielkiego Konkursu Fotograficznego. Siadamy w restauracyjnym zgiełku i zamawiamy herbatę, którą serwuje nam właściciel. Koncentracja, przenikliwe spojrzenie i pewność każdego słowa, które waży. Nie ma tu nic z kobiecej paplaniny, jest za to elegancki dystans i trzymanie obronnej gardy. Już wiem, że to najlepsza osoba, by rozpocząć cykl spotkań z kobietami i o kobietach - "Kobieca Garda".

Anna Gryszkiewicz: Zjechałaś świat wszerz i wzdłuż, spenetrowałaś w głąb, zdobyłaś Koronę Ziemi. Konfrontując się z ekstremalnymi sytuacjami, masz poczucie, że poznałaś samą siebie?

Martyna Wojciechowska: Dobrze, że mnie o to pytasz. Podróże, wspinaczki, nurkowanie - to wszystko w zasadzie nie prowadzi do lepszego poznania tych miejsc, ale przede wszystkim pozwala na poznanie samego siebie. Nie chodzi tu jedynie o podróżowanie w najdalsze zakątki naszego globu. Dzięki samemu procesowi przemieszczania się mamy szansę przyjrzeć się sobie trochę z boku.

W czasie podróży, o których mówisz, poznałaś wiele kobiet, o różnym kolorze skóry, różnych nacji. Takie spotkania to też rodzaj lustra. Co w nim zobaczyłaś?

Dowiedziałam się, że stać mnie na więcej niż mogłabym przypuszczać. W momencie, w którym masz wrażenie, że to twoja granica, że osiągasz absolutny limit swoich możliwości fizycznych, okazuje się, że limit ten tkwi w twojej głowie. Granica tego, co możesz fizycznie znieść, leży nieprawdopodobnie daleko. O wytrzymałości ciała decyduje głowa, ona wie czy mamy dostatecznie dużo motywacji do przetrwania. Dlatego góry są dla mnie szczególne. Nie musimy się przez nie przedzierać, nikt nam nie każe tego robić. Ale ponieważ żyjemy w tak bezpiecznym świecie, przynajmniej tu, gdzie nie mamy wojen, jedynym miejscem, gdzie możemy się czegoś o sobie dowiedzieć, jest środek oceanu albo szczyt góry. W górach, czy chcemy, czy nie, musimy wziąć tyłek w troki i go ciągnąć. Ale wracając do twojego pytania o kobiety - oczywiście, jest to szansa przyjrzenia się sobie w lustrze, bo my wszystkie jesteśmy do siebie bardzo podobne. Niezależnie od szerokości geograficznej są pewne rzeczy uniwersalne dla kobiet: macierzyństwo, miłość, chęć podobania się. I nie ma znaczenia, czy to jest kobieta z plemienia Mentawai w Indonezji, z plemienia Himba w Afryce, z pływającej wioski w Wietnamie, czy z pampy argentyńskiej.

Kobiety, które spotykasz, są bardzo silne. Nie sądzisz, że w tym europejskim, bezpiecznym świecie, gdzie równouprawnienie jest czymś dziś naturalnym, wymyślamy sobie, trochę na siłę, status kobiety wyzwolonej?

Dlaczego wymyślamy? Jesteśmy wyzwolone, bo same to sobie wywalczyłyśmy, nikt nam tego nie dał. Pamiętaj, że w czasach, kiedy moim zdaniem jedna z najmądrzejszych kobiet wszechczasów, Maria Skłodowska-Curie, została profesorem na Sorbonie, kobiety nie miały jeszcze praw wyborczych. I to mi daje poczucie, że w każdej epoce są kobiety, które ponad tę epokę wyrastają i popychają cały świat do przodu.

Jakie są słabości Martyny Wojciechowskiej? Masz takie?

Oczywiście, że mam. Myślę, że siła moich programów i książek tkwi w tym, że potrafię się do nich przyznać. Wiele osób mówi mi, że książka "Przesunąć horyzont" była dla nich ważna, bo miałam w niej odwagę powiedzieć jak mi było źle, jak mi było zimno i jak płakałam. To są rzeczy, o których mężczyźni nie mówią prawie w ogóle.

Dlatego wolisz rozmawiać z kobietami? Ze względu na tę otwartość?

Mężczyzn też można namówić na zwierzenia, ale kobiety są ciekawsze. Tak z zasady (uśmiech).

Tak?

Kobiety w dużo większym stopniu są strażniczkami kultury. To ma oczywiście swoje dobre i złe strony. Dotykając nawet bardzo trudnych tematów, jak obrzezanie kobiet w Afryce, to matki przenoszą tę tradycję na córki. Z drugiej strony, te same matki kultywują najstarsze tradycje związane z kuchnią, z najważniejszymi wydarzeniami natury rodzinnej i społecznej, jak narodziny, śluby, pogrzeby. Dziś w ogóle kobiety są siłą napędową świata. Mężczyźni są sfrustrowani, nie bardzo potrafią znaleźć na nowo swoją pozycję w XXI wieku. Mamy z tym do czynienia w krajach dobrze rozwiniętych, gdzie mężczyźni często są metroseksualni i frustrację tę przekuli właśnie w stronę przesadnej dbałości o siebie. Ale gros Azji i Afryki to również mężczyźni, którzy nie potrafią się zdefiniować i uciekają najczęściej w alkohol i kompletną niemoc. Wtedy kobiety zamiast narzekać biorą sprawy w swoje ręce.

Przy tym nietypowym rozkładzie sił, żeby utrzymać związek, kobiety muszą stale udawać...

Wszyscy udajemy, bo samo pójście na kompromis, a tym jest związek, jest w jakiejś części rezygnacją z siebie. I pewnie dlatego jestem dziś starą panną (śmiech).

Nie ma w twoim środowisku związków partnerskich?

Nie ma. Oczywiście ktoś teraz może powiedzieć: jakie to przykre, jaka smutna ta Wojciechowska, skoro nie ma takich wzorców. Patrzę na związek swoich rodziców, który trwa już 45 lat i wiem, że ten długi staż to zasługa mojej fantastycznej, mądrej i przenikliwej mamy. Ostatnie lata, kiedy ojciec zrozumiał, że jest głową, a mama szyją związku, mogę uznać za ich szczęśliwy czas. Ale wokół mnie związków partnerskich praktycznie nie ma.

Jak wychowujesz swoją córkę, Marysię?

W przeświadczeniu, że świat do niej należy, ale jednocześnie dużą wagę przykładam do przekazania ważnych wartości. Między innymi szacunku do innych, do pracy, zwracam uwagę na to, że kultura osobista jest bardzo istotna. Dziś to nie jest chyba najpopularniejsza cecha i kiedy widzę Marysię w zestawieniu z innymi dziećmi, jak sobie radzą i przepychają się łokciami, zaczynam dostrzegać, że jest inna. U mnie w domu nie podnosi się głosu, nie krzyczy, tylko rozmawia się, rozmawia i jeszcze raz rozmawia. Szanuje się osoby starsze. W ogóle szanuje się przestrzeń innych ludzi. Tak było w moim rodzinnym domu i tak jest w domu, który tworzę Marysi. I wiesz, dopiero teraz widzę, jak te wartości nie przystają do dzisiejszego świata. Głośne komunikowanie tego stwierdzenia, że "świat do mnie należy" to nie moja metoda. Mówiąc krótko, jestem daleka od amerykańskiego modelu wychowania.

Mimo męskich wyzwań, jakie podejmujesz, jesteś bardzo kobieca. Jak pogodzić te właściwości i utrzymać status kobiety?

...(uśmiech) To ty myślisz, że jestem kobieca. Trzeba byłoby zapytać mężczyzn. W definicji wielu osób, sam fakt, że pełnię kierownicze funkcje jako redaktor National Geographic czy Travelera, odbiera mi tej kobiecości. Kobiecość jest czymś miękkim w obejściu, w stylu bycia, w ruchach, w sposobie mówienia. Znam wiele kobiet, które potrafią stać na czele firmy albo nawet rządu i dalej być bardzo kobiecymi, zachowują przynależną kobietom empatię i ciepło. Program "Kobieta na krańcu świata" pokazał mi, że dziś mogę poczuć się prawdziwą Martyną Wojciechowską. Nie mógłby powstać 10 lat temu - mimo że byłam szczuplejsza o dziesięć kilo. Po prostu byłam wtedy dużo mniej kobieca niż dziś. W sposobie konsumowania życia byłam niezwykle agresywna, a kobiecość jest dziś dla mnie umiejętnością pozbycia się agresji przy zachowaniu skuteczności. Ten program byłby zupełnie inny, a na pewno nie tak głęboki. W międzyczasie dostałam kilka razy po nosie, straciłam kogoś, kogo bardzo kochałam, zostałam mamą, dzięki czemu zrozumiałam, czym jest prawdziwa miłość. To wszystko sprawiło, że uwrażliwiłam się na problemy innych i przestałam płakać nad sobą. Kiedyś płakałam tylko nad swoją bezsilnością, a dziś po prostu nie zastanawiam się nad tym czy mi dobrze, czy niedobrze. Nie ma to dla mnie większego znaczenia, bo codziennie budzę się z takim przeświadczeniem, że jestem zadowolona: we właściwym miejscu, czasie, otoczona właściwymi ludźmi.

Mówi się, że domeną kobiety jest intuicja. Polegasz na swojej intuicji, czy posługujesz się statystykami?

Wyłącznie na intuicji. Nie ma w moim życiu żadnego chłodnego kalkulowania.

A jest plan?

Jest go coraz mniej... (uśmiech).


Kobieca Garda to cykl spotkań ze znanymi kobietami, przede wszystkim mieszkankami Trójmiasta, ale również jego czasowymi rezydentkami i sympatykami. Ponieważ siła kobiet tkwi raczej w ich mądrości, intuicji i umiejętności bezagresywnego forsowania swojego zdania niż ciele, tytułowa "garda" to właśnie kobiecy, tylko pozornie bierny sposób na męski świat. Za tydzień w środę zapraszamy na kolejny wywiad, tym razem z polską kick-boxer i posłanką na Sejm RP, Iwoną Guzowską.

Miejsca

Wydarzenia

Opinie (145) ponad 10 zablokowanych

  • Najwspanialszy człowiek !

    Niesamowita kobieta , bardzo inteligentna , mądra,o ogromnym sercu, .Całe szczęście ,że są tacy ludzie na ziemii .Kiedy oglądam jej program "Kobieta na końcu świata to płaczę ...bo takich ludzi jak ona .Filmy ogladam z zapartym tchem . Dzięki niej , dowiadujemy się jak ludzie żyją na świecie . Jak dzieci , kobiety cierpią , jak borykają się bezsilnie z problemami , z warunkami , jak walczą o każdy dzień , aby przeżyć . Martyna poświęca swoje własne życie , dla innych . Mam nadzieję ,że sama nareszcie odnalazła szczęście i tak do końca życia . Martyno kochana , żyj 100 lat , i dłużej . A wszyscy ci , którzy piszą te świństwa , oby się opamiętali w swojej chorej nienawiści i zazdrości , ,. najczęściej nic nie znaczą , nie mają nic dobrego , do zaproponwania innym ........prymitywy .....co innego można dodać ....

    • 0 0

  • Taka kasa jaką bierze za programy i mówi to co jej każą to nic dziwnego że wszędzie sie pcha wystarczy tylko nie oglądać jej programów i koniec gwiazdeczki

    • 1 1

  • jeszcze będziemy wszyscy ryczeć za normalnymi rodzinami...

    • 2 0

  • gdyby musiala sama placic za wyjazdy ....

    o, nie, gadalaby inaczej. A jak z tymi sprawami ?

    • 3 2

  • ... za, a nawet przeciw

    Zdobywczyni plemnika, egoizm bierze górę nad tradycyjnymi wartościami. Dziecko dla zaspokojenia macierzyńskich instynktów. Niestety, ten kierunek powoli staje się normą dla młodych kobiet. Szkoda, bo Panią Wojciechowską należy cenić za osiągnięcia i odwagę. Pozdrawiam

    • 5 3

  • gdyby nie TVN sponosrował te wyjazdy (7)

    to by w d.e była

    • 55 29

    • Gdyby nie program Boso przez swiat to Cejrowski też by siedział w Warszawie

      • 3 5

    • po prostu zazdrosc Was zzera. przykre.

      • 11 13

    • (4)

      słusznie. to taka podróżniczka-celebrytka, jeździ z ekipą, za cudze pieniądze. każdy by tak potrafił.

      • 34 15

      • (1)

        jak każdy tak potrafi, to czemu ty nie jeździsz? :)

        • 25 19

        • Może po prostu się czym innym zajmuje. Np. czymś, na co sam zapracowuje nie ściemniając, że robi więcej niż robi naprawdę.

          • 13 11

      • to zrób tak

        • 7 6

      • i rżnie głupa ...wielka mi bohaterka za cudze

        • 28 13

  • BARDZO FAJNY ARTYKUŁ (1)

    więcej takich rozmów z mądrymi ludzmi proszę :)

    • 49 38

    • no właśnie, z mądrymi...

      • 3 1

  • Martyna kto Ci wnosił cały sprzęt na Mount Everest i kto podrzucił na wysokość 6000 m? (6)

    • 73 17

    • stado szerpów (2)

      a na 8 była cała p******a i zarzygana, ale do foty make up wskoczył

      • 21 9

      • a ciekawe jak ty bys wygladał cwaniaku

        • 5 3

      • ale beczka:-)

        • 9 5

    • Martyna wie że w u łojantów jest pośmiewiskiem (1)

      dlatego dzielnie unika np. festiwali podróżniczych a zwłaszcza górskich, w środowisku takiego frajerstwa się nie ukryje, niejedni o tym sie przekonali, a obciach zostaje na lata

      • 23 12

      • przecież wyraźnie powiedziała

        że robi to dla sprawdzenia siebie a nie dla przechwałki

        • 17 9

    • Bogatemu zabronisz?

      • 14 9

  • Jest moją ulubioną dziennikarką (2)

    Bardzo ciekawy wywiad

    • 53 46

    • udaje mądrą,ciepłą i słodką...

      ...a to kit....

      • 6 5

    • Opinia została zablokowana przez moderatora

  • byłem abonentem NG od początku (4)

    z chwila gdy ta pani jogurtowa została tam redaktorem naczelnym zerwałem wszelkie abonowanie i teraz do rąk nie biore polskiego wydania NG

    • 38 27

    • NG? czyzby chodziło o pismo " Niedzielny Gość" ? :))) (1)

      • 5 5

      • głodnemu chleb na myśli

        widać że nie czytasz artykułu a komentujesz

        • 3 1

    • ja tak samo........ (1)

      • 18 3

      • płaczemy po tobie...

        • 3 16

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Chrzest jachtu Conrad 144S

uroczystość oficjalna

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane

Inwestycje Deluxe

Gaja Park

Gaja Park

DORACO Investment

Gdańsk Żabianka, ul. Pomorska 68 Mapa

30 do 175 m2
Powierzchnia
w budowie
Realizacja
Monolit

Monolit

7 ogłoszeń

Herzinvest

Straszyn, ul. Marsa Mapa

223 do 268 m2
Powierzchnia
zakończona
Realizacja