Cook-off to konkurs, w którym sędziami nie muszą być kulinarni eksperci, ale klienci restauracji, przypadkowo zebrana publiczność kulinarnego show, po prostu każdy. I choć idea dopiero raczkuje w Polsce, szef kuchni Mercato, Adam Woźniak, zdecydował, że to właśnie najczęściej zaglądający do restauracji mężczyźni wybiorą pozycje wiosennego menu. Efekt? W karcie znajdą się krem z topinamburu, okoń morski i czekoladowy fondant.
Dlaczego dania oceniali sami mężczyźni?
-
80 proc. naszych gości to mężczyźni. W Mercato często odbywają się spotkania biznesowe. Trzech panów zamawia kolację, by przy niej omówić sprawy biznesowe - mówiła dyrektor gastronomii Hotelu Hilton,
Katarzyna Boniecka. -
Poza tym, mamy doświadczenie w organizacji imprez, których uczestnikami są sami mężczyźni. Chcieliśmy uzyskać dokładnie taki sam efekt, jak podczas wspólnie oglądanych przez panów meczów. Spotkania jednej płci gwarantują luźną atmosferę i zupełnie nieoficjalny klimat - dodała
Monika Ugodowska, menadżer marketingu, tłumacząc, że w najbliższym czasie podobne wydarzenie Hilton zorganizuje tylko dla pań.
Do sali degustacyjnej zaproszono czternastu mężczyzn.
- To najwierniejsi goście restauracji, zdaję się na ich zdanie - mówił
Adam Woźniak, który tego wieczoru był do dyspozycji degustatorów. Chociaż gościem specjalnym imprezy był znany wielu telewidzom z prezentowania prognozy pogody
Tomasz Zubilewicz, wniosek nasuwał się jeden. Kuchnia nie celebrytą, a szefem kuchni stoi.
Na początek podano amuse-bouche czyli pozakonkursową propozycję dla koneserów owoców morza.
Podsmażony na maśle przegrzebek z pianą z sosu holenderskiego świetnie prezentował się na talerzu-muszli. Całość posypana była nieco za słonym piaskiem truflowym i suszonymi płatkami buraków, które dobrze przełamywały ziemisty kolor dania. Po krótkiej przerwie na stole pojawiła się... parówka cielęca. To skojarzenie wywoływało bowiem wyciśnięte ze szprycy
kremowe foie gras w kształcie tubki, dosłownie rozpływające się w ustach.
Dodatek koniaku i masła uczynił pate pyszną tłustą przystawką, możliwą do zjedzenia jednak tylko w wersji mini.
Po dwóch małych przekąskach
goście spróbowali homara, który ostatecznie zdobył najwięcej punktów. Przesmażonego na palonym maśle podano w asyście marynowanych na trzy sposoby ogórków, piany z soku jabłkowego, galaretki z zielonych ziół oraz drobno pokrojonego jabłka przyprawionego curry. Choć wydawałoby się, że ilość dodatków może przytłoczyć podstawowy smak, wszystkie tworzyły spójną kompozycję.
Danie miało świeżość, było przestrzenne i najlepiej oddawało styl Mercato. Prosty, nowoczesny, przejrzysty.Prawie jednocześnie na stołach pojawiły się dwie propozycje zup.
Strzałem w dziesiątkę okazał się krem z topinamburu (in. słonecznik bulwiasty lub karczoch jeruzalemski - przyp. red.). Za słowami Adama Woźniaka:
to zapomniane warzywo, popularne w trudnym okresie wojny, przeżywa aktualnie swój wielki come-back. Rzeczywiście, wiele trójmiejskich restauracji ma zupę lub puree z topinamburu w swojej karcie. Propozycja Woźniaka zachwyca jednak prostotą. Krem wzbogacony oliwą z pietruszki nie był ani trochę mdły, a ilość masła była na tyle wyważona, że danie pozostało lekkie.
super, chcę mieć wpływ na menu moich ulubionych restauracji
42%
fajne, chociaż uważam, że nie wszyscy powinni decydować o menu
28%
lepiej niech oceniają eksperci
16%
to nie dla mnie, nie znam się na jedzeniu
14%
Prawie tyle samo pozytywnych głosów zdobył
filet z okonia morskiego smażony na patelni od strony skóry. Orientalny smak cytryny, imbiru i chilli przypominał, że to propozycja wiosenna.
- W wiosennym menu zamierzam użyć jak najwięcej cytrusów, świeżych, lekkich smaków - potwierdzał Woźniak.
Chociaż zwycięzcą wśród deserów okazał się
czekoladowy fondant z culli malinowym, kamienne męskie serca pękły, kiedy podano coś specjalnego.
Jadalne kamienie to mus - kokosowy, wiśniowy i czekoladowy - zamknięty za pomocą ciekłego azotu w czarnym maśle kakaowym. Na talerzu wysypano słodką ziemię (kruszony ciemny biszkopt) i imitującą mech smażoną miętę.