• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Nie stać mnie na Cordon Bleu - o zawodzie kucharza mówi Grzegorz Nakrajnik

Anna Gryszkiewicz
5 listopada 2012 (artykuł sprzed 11 lat) 
Nz. Grzegorz Nakrajnik, szef kuchni restauracji White House w Sopocie Nz. Grzegorz Nakrajnik, szef kuchni restauracji White House w Sopocie

Przez dwanaście lat był szefem kuchni sopockiego Rozmarynu, później prowadził kuchnię restauracji Fellini zobacz na mapie Gdańska w Gdańsku, od czerwca jego kulinarny styl mogą sprawdzać goście White House zobacz na mapie Gdańska. O wydawaniu 12 tysięcy obiadów w Stoczni Gdańskiej, niespełnionym marzeniu o Le Cordon Bleu i gęsinie na Św. Marcina rozmawiam z Grzegorzem Nakrajnikiem.


Jaj oceniasz poziom trójmiejskiej kuchni?



Właściciel White House ma ambicję stworzenia najlepszej restauracji w Trójmieście. Jest to możliwe?

Mam świadomość ogromnej konkurencji, w okolicy znajduje się około 100 punktów gastronomicznych. Ale tak, jest to możliwe... o ile sam właściciel nie będzie mi przeszkadzał (śmiech).

W czym właściciel może przeszkodzić szefowi kuchni?

Właściciele często chcą uczestniczyć w tworzeniu dań. Niestety, układanie menu nie polega na przejrzeniu książki kucharskiej i wybraniu pozycji od przystawki do deseru. Nad nową kartą pracuję nawet trzy tygodnie, podczas gdy obowiązuje ona dwa, trzy miesiące. Zresztą, właściciele myślą zazwyczaj bardziej komercyjnie. Większość obiektów w okolicy jest dzierżawionych i trzeba je jakoś utrzymać. Stąd czasem pojawia się konflikt między podejściem komercyjnym, jakościowym i tym, co zawsze będzie względne - gustem.

Do restauracji wprowadzacie ideę slow food. Jak wygląda proces otrzymywania rekomendacji?

Ogólną zasadą, którą przyjęliśmy, jest bazowanie na bardzo dobrych produktach, gdzie skład chemiczny po prostu nie istnieje. Na przykład, dzięki berlińskiemu pośrednikowi Havelland, możemy mieć u siebie francuską pierś z kurczaka supreme. Tego rodzaju mięso podawane na różowo naprawdę rozpływa się w ustach. Serwujemy też glazurowaną gicz jagnięcą w kaszubskim miodzie lipowym z pestkami dyni, ziarnem żyta i puree morelowym. Sami pieczemy chleby, przerabiamy konfitury, robimy domowy smalec, twarogi czy masło. Do dekoracji używamy ziół od tutejszej pasjonatki zielarstwa - Zofii Zienkiewicz z firmy Lawenda. Jest niezwykła, potrafi wyhodować nietypowe krzyżówki. Ostatnio dostaliśmy pieprzowo-egipską odmianę mięty. To tyle, jeśli chodzi o produkty i jakość slow food. Formalnie otrzymywanie rekomendacji odbywa się w ten sposób, że po zgłoszeniu się do warszawskiej organizacji Slow Food i zamieszczeniu oficjalnej wkładki do menu, przyjeżdża do nas anonimowa komisja. Anonimowość jest ważna, bo musimy trzymać jakość przez cały czas. Prócz tego ważny jest też czas pracy na stanowisku szefa kuchni danej restauracji. Musi to być minimum rok, choć zdarza się, że nazwisko kucharza jest znane w świecie gastronomii i komisja decyduje się na przyznanie rekomendacji wcześniej.

  • Małże Św. Jakuba z daktylami w Porto i boczniakiem ostrygowatym
  • Własnoręcznie robione praliny z marcepanem i likierem
  • Karmelizowany ananas z lodami pistacjowymi w sezamie i pianą malinową
  • Lody z dyni hokkaido na carpaccio z jelenia z oliwą chrzanową


Wyglądasz na szefa kuchni, który uwielbia towarzystwo swoich klientów. Często wychodzisz na salę?

Jeśli tylko mam możliwość. Ale jestem bardzo aktywnym szefem, a moja aktywność polega przede wszystkim na gotowaniu. Od kilkunastu lat spędzam na kuchni około czternastu godzin dziennie. W tygodniu robię sobie jeden dzień wolny, żeby odpocząć, bo moment dekoncentracji skutkuje błędem, a na nie nie lubię sobie pozwalać.

A pozwalasz na demokrację w kuchni?

Jeśli jestem pewien smaku, do którego doszedłem, nie potrzebuję konsultacji z innymi kucharzami. Bywają jednak chwile zwątpienia i wtedy siadamy z moim zastępcą i razem próbujemy coś wymyślić. Są przecież takie rodzaje potraw, którym dobra rada nigdy nie zaszkodziła.

Szkoliłeś swoje umiejętności za granicą?

Jest pewna historia, którą mam okazję czasem powtarzać przy okazji wywiadów takich jak ten. Obsługiwałem kiedyś imprezę dla diwy operowej w Warszawie. Była tam jej przyjaciółka, też śpiewaczka operowa, która zapytała mnie - byłem wtedy bardzo młodym chłopakiem - czy nie chciałbym wyjechać do Austrii pracować w restauracji jej męża Toskańczyka. Spodobało mi się. W przyśpieszonym trybie musiałem nauczyć się podstaw włoskiego i w 1995 roku wyjechałem do Salzburga. W tym czasie w Polsce mało kto wiedział co to jest mozzarella czy oliwa z oliwek. Na początek poznałem 30 czy 40 rodzajów makaronów. Wszystkie spisałem na kartkach i zacząłem się uczyć. Przez cztery lata nauki w polskiej szkole gastronomicznej nie nauczyłem się tyle, co tam.

Jak oceniasz poziom szkół gastronomicznych? Coś się zmieniło?

Patrząc na dzisiejsze wyposażenie szkół myślę, że zmieniło się sporo. Wszędzie stal nierdzewna, piece konwekcyjne. Szkoda tylko, że nauczyciele to w większości teoretycy. Brakuje spotkań z szefami kuchni, takiej bezpośredniej inspiracji. Wiem, że niedługo otwiera się prywatna szkoła kucharska w Brzeźnie. Tam uczniowie będą mogli w pewnym momencie wybrać sobie mistrza sztuki kulinarnej, z którym spędzą najwięcej godzin lekcyjnych. To świetny pomysł. Sam chciałem pójść kiedyś do Le Cordon Bleu, ale tam kurs kosztował 20 tys. funtów. Wysłałem nawet zapytanie. Dostałem odpowiedź: Tak, oczywiście, zapraszamy... ale 20 tysięcy trzeba było wpłacić, więc szybko odpuściłem temat (śmiech).

Wiem, że w White House masz swoich wychowanków. Uczą się gotować, czy sprzątają?

Oczywiście, że gotować. Miałem kiedyś praktyki na stołówce w Stoczni Gdańskiej. Wydawaliśmy obiady dla 12 tys. osób. I tam rzeczywiście mieliśmy tylko sprzątać. To głupota. U mnie uczą się posługiwać nożem, przechowywać i segregować żywność. Nie gotują dla gości restauracji, ale gotują dla zespołu. Zdarzało się, że ci najpilniejsi po czasie okazywali się lepsi od kucharzy. Ale na to trzeba zapracować. Ktoś ostatnio powiedział, że kucharz to w tej chwili najbardziej medialny zawód, ale myślę, że w kuchni nie da się pójść na skróty. Poza tym smaku nie da się nauczyć. Albo się go ma, albo nie. I trzeba umieć tańczyć - wszystkim nowym uczniom robimy taki chrzest... muszą zatańczyć. Zdarzają się też śpiewający wirtuozi (śmiech).

Od 9 do 25 listopada bierzecie udział w akcji "Gęsina na Św. Marcina". Jakie gęsie przysmaki zaserwujecie?

Stworzyliśmy 3-daniowe menu. Na przystawkę podamy dojrzewającą pierś z gęsi z okrasą i pianą z czerwonej kapusty. Włoski akcent będzie wyczuwalny w risotto z esencją z gęsiny z opieńkami i udami. Rosół na gęsi gotowany przez dwanaście godzin nada mu bardzo silnego aromatu. Główne danie to pierś z gęsi gotowana w niskiej temperaturze z puree z brukwi i kasztanów, a do tego brusznica z porem.

Festiwal Szefa

GĘSINA NA ŚW. MARCINA

Podczas tegorocznej, czwartej edycji festiwalu, blisko 50 najlepszych polskich restauracji rozsianych w całej Polsce będzie od 9 do 25 listopada serwować gęsinę w wydaniu autorskim. W każdej z wybranych przez Slow Food restauracji będą w tym okresie serwowane przynajmniej 3 dania na bazie gęsiny. Do tego dołączy specjalnie sprowadzone z Węgier dla tych lokali wino St. Martin z Benedyktyńskiego Opactwa w Pannonhalmie. Odbędą się również warsztaty degustacyjne w wielu miastach Polski, konkurs na najlepszy restauracyjny przepis i promocja gęsiny podczas "Salone del Gusto" w Turynie.




Wśród trójmiejskich restauracji zaangażowanych w akcję znalazły się:

White House, Restaurant & Lounge, Sopot, Plac Zdrojowy 2
Restauracja Metamorfoza, Gdańsk, ul. Szeroka 22
Hotel Focus Gdańsk,Gdańsk, ul. Elbląska 86
Restauracja Kokieteria, Gdańsk, ul. Tokarska 6


Opinie (108) ponad 10 zablokowanych

  • Ciekawostka. (3)

    "(...)bazowanie na bardzo dobrych produktach, gdzie skład chemiczny po prostu nie istnieje(...)" - to co to jest wobec tego? Dobry produkt = wirtualny produkt, czy jak?

    • 44 4

    • Wirtualne produkty też mają skład chemiczny,

      skład chemiczny pierwiastków "ziem rzadkich" :)

      • 6 0

    • Kucharz chciał błysnąć,

      a chodziło mu pewnie o to, że gotuje bez sztucznych dodatków i konserwantów.

      • 6 0

    • dramat

      a kto sie tym naje wiewiórka. kucharz bez brzucha to nie kucharz to niech. jezeli pan uwaza ze piers sprowadzona z niemiec jest zdrowa to niech pan zmieni zawód. jestem kucharzem z bardzo duzym doswiadczeniem ale jak czytam te wypowiedzi to proponuje zajrzec do starych babcinych przepisów a nie wprowadzanie francuskich glodowych porcji tak jak na zdjeciu

      • 2 0

  • Ciekawa seria artykułów (1)

    Dzięki niej można porównać efekty pracy kucharzy. Oczywiście w świecie wirtualnym wyłącznie aspekt estetyczny. U mnie jak na razie wygrywa pan Łukasz Toczek z Metamorfozy :)

    • 9 13

    • zgadzam sie:)

      fajny pomysl ciekawych rzeczy mozna sie dowiedziec na temat kuchni trojmiejskiej:)
      ja rowniez po skonfrontowaniu uczestnikow uwazam ze Pan Łukasz bije konkurencje na glowe:)
      pozdrawiam anna

      • 5 6

  • Ciekawy artykuł przybliżający arkana sztuki kulinarnej.Szef kuchni jak się okazuję to bardzo odpowiedzialny zawód.pozdrawiam Andrzej Dylewski.

    • 7 10

  • wielkość porcji w restauracjach (12)

    Niestety restauratorzy zapominają często o jednej bardzo ważnej rzeczy - ludzie jedzą, żeby nabrać energii i napełnić żołądek. Potrawa może być najlepsza na świecie, ale jeśli porcja nie jest odpowiednio duża, to klienci nie wrócą. Podobnie jest właśnie z White House'm w Sopocie - przepyszne steki, ale potrawa takiej wielkości, że dorosły facet musiałby zjeść 3 na obiad.

    • 61 19

    • to jest gourmet - placisz duzo, dostajesz malo :)

      • 18 3

    • a ja omijam restauracje w ktorych... (1)

      dnia nie mieszcza sie na talerzu!Porcja musi byc w sam raz,czyli taka zeby zaspokoic glod ale sie nie obezrec.Jest to szczegolnie wazne przy posilkach wielodaniowych.I jeszcze jedno,jak mawial moj dziadek "szlachta spozywa a nie wpier..la"

      • 22 8

      • akurat szlachta wpier...;a jak mało kto

        • 9 1

    • To zamów przystawkę, zupę, główne i deser (1)

      popij kieliszkiem wina

      i powiedz szczerze czy sie nie najadłeś?
      :)

      • 13 8

      • Równie dobrze mogę zamówić 3 x danie główne...

        Równie dobrze mogę zamówić 3 x danie główne...

        • 3 1

    • (4)

      Guzik wiesz o stołowaniu się w restauracjach. Tu nie chodzi o to, żeby się obeżreć kopą ziemniaków. Tu chodzi o to, aby się pożywić czymś smacznym. I uwierz mi, że jak zamówisz np. jakąś przystawkę, zupę, drugie danie i deser to spokojnie się najesz. Wielkie dania to w tanich restauracjach podają, bo tam ludzie przychodzą się właśnie nażreć a nie delektować smakiem kilku potraw.

      • 15 6

      • Ale on napisał że mięska mało a nie ziemniaków. (3)

        • 8 1

        • (2)

          Ziemniaki to tylko przykład - wstaw tam cokolwiek co uznasz za słuszne ;)

          • 4 2

          • Chciałbym się objeść kopą mięsa. (1)

            • 4 2

            • To jaki masz za problem? Kup sobie 3kg szynki, cielęciny, łopatki czy innej karkówki, upiecz to i zjedz. Powinieneś się nażreć trzema kilogramami mięsa :D

              • 8 4

    • (1)

      Ha ha :) 44 za, 10 przeciw. I tyle w temacie. Jakie mają być restauracje w tym zapomnianym przez Boga mieście, skoro paliaczki potrzebują NAŻREĆ SIĘ, OCHLAĆ PIWSKIEM (spiryt+chemia), WYDRZEĆ RYJ, SPUŚCIĆ BACHORY ZE SMYCZY..... jak ja się cieszę, że mimo tego jest tu kilka (na palcach jednej ręki drwala po ciężkim wypadku z piłą mechaniczną policzyć można, ale można) miejsc gdzie można coś zjeść - a nie tylko zamówić górę fryt smażonych w oleju silnikowym, polanych czarnym łojem + kapucha z wiadra i schaboszczak z poręcznych 50-kilogramowych worów z hurtowni MOMu, odgrzany w mikrofali. Bon appetit, rodacy.....

      • 9 2

      • aż się głodny zrobiłem ;P

        • 7 0

  • Jakiś czas temu... (17)

    cała polska tańczyła (jak TVN zagra ;-)). Tancerz zrzucił fartuch rzemieślnika i błysnął blaskiem gwiazdy, wyroczni i ogólnego tzw.must be.

    Teraz okazuje się, zę kucharze powoli zrzucają swoje białę czapki i stają gastronomicznymi demiurgami, artystami i przedwodnikami po świecie...I teraz co najwazniejsze - jak zamówisz schabowy z kapustą to się nalezy 20PLN, ale jak już zamawiasz sznycel schabowy, w panierce z bułki paryskiej z paryżą, smażony na maślę wyrabianym przez dziewice w Masywie Centralnym, a kapustę z południowych niemiec dobiera osobiście helmut Kohl, to juz żarty się kończą. Za sztukę, wiadomo, trzeba słono zapłacić, wiec 200PLN się należy + napiwek dla maestro. Przy tym lot w kosmos to po prostu kurs PKS ' em do Kartuz ;-)))

    • 81 1

    • Snob a koneser (15)

      Bierzesz do ręki kieliszek z winem. Kształt znakomicie pasuje do białego wina nowego świata, które zamówiłeś: jest niższy od kontynentalnych, czara nie tworzy łagodnego łuku, ale dużo ostrzejszy kąt w jednej czwartej wysokości. Trzon długi, łagodnie przechodzący w stopę. Koniuszkiem palców nie wyczuwasz żadnej ostrej krawędzi między trzonem a czarą. Świadczy to o tym, że kieliszek powstał z jednego kawałka szkła, wyciągany przez mistrza szklarskiego, a nie odlewany w maszynie.
      Delikatnie trącasz paznokciem czarę. Charakterystyczny głęboki, długi dźwięk jest dowodem na użycie szkła kryształowego, a nie zwykłego. Zastanawiasz się jaki kryształ? 24% czy może ponad 30% zawartości ołowiu?

      *****
      Jest różnica między drożyzną a luksusem. Jest różnica między barem McDonald's a restauracją - choć tu i tu spożywasz posiłek. Jest w końcu różnica między kieliszkiem z Ikei a kieliszkiem np. Mosera czy Riedla.
      Jest też różnica między snobem a koneserem i znakomicie widać to w restauracji. Snob za to zapłaci, jeżeli go stać. Koneser będzie się delektował, i uzna, że cena, którą zapłacił warta była doznań.

      • 20 6

      • +

        + za opis kieliszka

        • 11 3

      • hmm, przypomina mi to kawał o padlinożernym ptaku i bułkach z masłem (2)

        coś o nacieraniu się
        i o jakimś zwariowaniu,
        jak to leciało?

        • 0 1

        • nie znam.... :( (1)

          • 1 1

          • poszukaj "Był sobie drwal, któremu codziennie do pracy żona przygotowywała ..."

            • 0 1

      • Jeszcze głebiej (10)

        mozna wejść w tajemniczy swiat wyrafinowania - im dalej, ten swiat staje sie coraz ciemniejszy, ale nie mroczny - jest ciszej, ale duchy krzyczą. Z zastepu koneserów zostaja tylko najlepsi z najlepszych...I tu dochodzimy już do pewnej granicy, gdzie można się rozkoszować wonią spalonego nasienia na węglach z nordyckiego lasu i wcierania w posladki gorącego żuzla ;-)

        • 4 2

        • Można głębiej - łyżka do zupy na uroczystym obiedzie (9)

          Rzut oka na zastawę - sztućce w pełnym komplecie, włącznie z elementami do ryby, dobrze wypolerowane, bez zarysowań. Na pierwszy ogień idzie łyżka. Trzonek i miseczka tworzą jednolitą całość, bez żadnych dodatkowych elementów drewnianych czy plastikowych. Obiad jest uroczysty, a nie rustykalny. Czarka ma kształt zbliżony do okręgu, a nie do owalu - taka nigdy nie zostanie podana do gęstego deseru, jest zarezerwowana wyłącznie do zupy.
          Łyżka została położona częścią wypukła do góry, po to aby można było podziwiać kunsztowne, ale niezwykle delikatne obustronne zdobienie. Nie ma tam napisu Stainless steel 18/10 - określającego najszlachetniejszą stal nierdzewną używaną do produkcji sztućców. Zresztą na pierwszy rzut oka daje się wyłapać jaśniejszy, bardziej błyszczący odcień - żadna stal, nawet najszlachetniejsza go nie wydobędzie. To srebro. Szybkie pytania: czy to plater czy srebro? Plater to bądź co bądź wyrób masowy, materiał powlekany srebrem - a okazja uroczysta więc posrebrzane sztućce nie oddają jej rangi. Jest oryginalna punca, a nawet trzy... potwierdzają, że łyżka wykonana jest w całości ze szlachetnego materiału. Szterling?
          Bierzesz łyżkę do ręki, nie jest zbyt lekka, ale też nie za ciężka. Trzonek nie jest płaski, bo nie był mechanicznie wyciśnięty przez prasę. Widać na nim żmudną pracę ręczną. Brzeg czarki nie ma ostrego rantu - został on starannie wyszlifowany, aby w pełni delektować się zupą. Zrobienie takiej łyżki zajmuje kilkanaście godzin pracy mistrza.
          ********
          Można mieć golfa albo bugatti - jedno i drugie jeździ. Można oglądać reprezentację narodową w piłce nożnej Polski i Hiszpanii - obie kopią piłkę. Można pić Specjala i Ciechana - oba płyny w nazwie mają piwo.

          Można też nie dostrzegać powyższych różnić i żyć szczęśliwie...

          • 4 1

          • Szczeście (8)

            Czy ktoś, kto dostrzega żyje szczęśliwie??? Można dostrzegać i widzieć, ze reszta, która tego nie widzi jest tylko pyłem, masą, breją. Czy w takim otoczeniu da się żyć szczęśliwie, czy trzeba zamknąć się w getcie tych którzy dostarzegają róznice i nawzajem się onanizują szczegółem podanym to tu, czy tam. Fundamentalnie to sa tylko drobne szczególiki egzystencji nie mające nic współego ze szcześciem...
            Jest to raczej wyraz maniakalnej kosytcznosci i konformizu w stosunku życia.

            • 1 0

            • Można też nie dostrzegać powyższych różnić I ŻYĆ SZCZĘŚLIWIE (7)

              Czy jedzenie ze srebrnej zastawy daje szczęście?
              Czy picie wykwintnych win z kryształowych kieliszków daje szczęście?
              Czy spanie pod puchową kołdrą z kanadyjskich gęsi syberyjskich powleczonych jedwabna poszwą daje szczęście?
              Czy jazda luksusowym samochodem daje szczęście?
              Czy lot do Abu Dabi na wyścigi F1 daje szczęście?

              Dla mnie wszystko powyższe zaledwie DOSTARCZA PRZYJEMNOŚCI
              ********
              Podobnie:
              Dostarcza mi przyjemności zespół kucharzy robiących unikalne danie. Ich szef swoim umysłem i umiejętnościami manualnymi tworzy coś nowego, coś niepowtarzalnego, jednorazowego (bo to zjadam).
              Dostarcza mi przyjemności kompozycja dania na talerzu (niekoniecznie ceramice), kształt dania, użyte kolory, wielkość kawałków...
              Dostarcza przyjemności zapach dania - inny na początku, kiedy danie zostaje przyniesione przez kelnera, inny w trakcie jedzenia.
              Dostarcza mi przyjemności smak dania. A właściwie bukiet smaków.
              Dostarcza mi przyjemności łączenie smaków w trakcie jednego posiłku tak, że każdy kęs smakuje inaczej.
              Dostarcza mi przyjemności uzupełnianie się dania głównego z podanymi napojami
              Dostarcza mi przyjemności budowanie doznań zaczynając od przystawki, kończąc na deserze
              Dostarcza mi przyjemności struktura (konsystencja) dania
              Dostarcza mi przyjemności nowość użytych przypraw
              ******

              Co zatem czyni mnie szczęśliwym?
              ŚWIADOMOŚĆ, ŻE ROZUMIEM DLACZEGO WSZYSTKO POWYŻSZE JEST DLA MNIE PRZYJEMNE...I te małe przyjemności sumują się na poczucie szczęścia w danej chwili.

              ale jak już wcześniej napisałem - ta świadomość nie jest warunkiem koniecznym i niezbędnym do bycia szczęśliwym.

              • 4 0

              • Nic to (5)

                Ja będę brutalny - kuchcikowanie to zwykłe rzemiosło - mniej lub bardziej ekstrawaganckie. Idąc do knajpy idę się najeść (nie do twardego rzygu, ale się najęść) i zabawy smakami mogę sobie zafun dować jako przystawki lub bardziej apetizery niż danie główne. Nie mają u mnie uzasadnienia dania wielkosci jabłka na talerzu wiekości koła od jelcza w imie artyzmu kulinarnego. Ja wymagam dobrego rzemiosła i za to jestem w stanie zapłącić, natomiast artyzm w kuchni lub u fryzjera nie ma dla mnie wiekszego znaczenia i nie widzę w tym jakiejś wartości dodanej.

                • 4 0

              • Piramida potrzeb (4)

                Jedni sa u jej podstawy, inni troche wyzej, jeszcze inni na jej szczycie. Kazda grupa ma inne wymagania - zadna z grup nie lest lepsza albo gorsza. Po prostu inna.

                Twoje wymagania dotyczace restauracji opieraja sie na zaspokojeniu glodu. A moze myslisz nie o restauracji a o barze? Bary (niektore same nieslusznie nazywaja sie restauracjami) sluza do tego o czym piszesz. Restauracje sluza do czegos innego. Sa skierowane do innej grupy odbiorcow, o innych potrzebach. Nie ma co krytykowac, ze to zle - jest po prostu inne od Twojego punktu widzenia i Twoich potrzeb.

                • 0 1

              • Trójkąt potrzeb Maslowa (3)

                znam ;-) Co innego to, ze stać mnie na tego typu przyjemności, natomiast, mam dodatkowo wybór i świadomość tej swoistej nadbudowy, która nie jest dla mnie warta róznicy pomiedzy schabowym za 20 i 200 PLN. Czasami muszę się ponurzać w tego typu haute cuisine, ale jest to bardziej obowiązak zawaodowy niż czysta przyjmeność. Co innego to bogactwo obserwacji chmar snobujacego obywateli, z tą niedołączną wystudiowaną ekstazą i dworskim zadęciem ;-)) Chyba jestem jakiś inny ;-)

                • 1 0

              • Rzeczywisty problem dyskusji (2)

                Czyli mozna podsumowac, ze denerwuja Cie zachowania ludzkie?

                Ale wlasciwie dlaczego? Co Ci do tego, ze ktos usczupla SWOJ portfel o 200 a nie o 20 zl? Co Ci do tego, ze ktos kupuje za SWOJE pieniadze drogie wina? Co Ci do tego, ze odchyla maly paluszek popijajac kolumbijska kawe z misnienskiej porcelany? Co Ci do tego, ze ktos nie rozumie dlaczego wydal 200 zl na obiad, ale sie z tym obnosi? Co Ci do tego, ze ktos ma inny system wartosci od Twojego? Co Ci do tego, ze ktos ma INNE potrzeby od Twoich?
                Dlaczego to sie staje Twoim problemem?

                • 1 1

              • Ależ można podsumować - (1)

                oni nie denerwują mnie, a raczej bawią :-) Po prostu lubie jak snobizujące ludziki nadymają się, zamieniają się w księzniczki, paźów, napoleonów, prezesów - uciekają od swojego ja. Są sztuczni, przez to zabawni. Czasem podchodzi to już pod debilizm i to za własne pieniądzę. I tak można sprzedać takim ludzikom zwykłe gawn0 lansujac je jako mosiądz ;-))))

                • 3 0

              • Analogia

                Z jakiego komputera korzystasz? Mac czy PC? Procesor, RAM, karta graficzna...

                • 0 0

              • napisz to Helveticą i wbij na FB, będziesz Guru Gimbusów...

                Marnujesz się ze swoją elokwencją i znajomością Wikipedii.

                • 0 0

    • hahahahaha super

      ma pan racje nie znaja polskie kuchni a wprowadzaja innowacje z francji niemniec BO NIEMIECKIE JEST NAJLEPSZE BO POLSKIE TO... hahahah

      • 0 0

  • Odp Ciekawostka

    Receptura jest własnością Szefa Kuchni i Restauracji_można przyjść i spróbować...na żywo. Produkt nie jest wirtualny bo dania powstają...

    • 6 10

  • (5)

    Porcje dla krasnoludków, a ceny dla bogaczy.

    • 36 9

    • to jest de lux

      tu się smakuje, a nie żre. Nażreć to się można w domu albo w barze mlecznym.

      • 10 13

    • (2)

      Jak chcesz się nażreć jak świnia to idź do jakiegoś baru mlecznego i nie zawracaj głowy. Tam się stawia na ilość a nie na jakość. A ceny? Ceny są względne.

      • 4 6

      • (1)

        zatem mam w głębokim poważaniu restauracje po której wracając do domu muszę sobie zaserwować reaplay.

        Restauracja to nie tylko miejsce do próbowania ale (przede wszystkim) do zlikwidowania ( w 100%) potrzeby zwanej głodem.

        To tak jak bym otworzył toalete w wersji de lux i powiedział:
        - możesz oddać mocz i skorzystać z umywalki, stolec oddaj w domu!!!!

        • 4 4

        • Widocznie jesteś 250-kilogramowym spaślakiem skoro nie jesteś w stanie najeść się 2 daniami, przystawką i deserem. Normalny człowiek po czymś takim pęka (dlatego często rezygnuje się z przystawki lub deseru), ale jak widać ty nie. Więc wróć do domu i zrób sobie jeszcze 27 kanapek ze smalcem.

          • 4 2

    • Ceny dla bogaczy? Coś co dla ciebie jest sufitem dla innych może być podłogą.

      • 3 3

  • Szef

    Jaki ten szef zakochany w Sobie.Masakra jakas.Pewnie wzoruje sie na Madzi G.

    • 30 8

  • REKOMENDACJA dla WŁAŚCICIELA WHITE HOUSE (1)

    Jako przedsiębiorca i pracodawca z ponad 20-letnim doświadczeniem REKOMENDUJĘ Właścicielowi restauracji zwolnienie tej gwiazdy. Przynajmniej nie będzie przeszkadzał kucharzowi w rozwijaniu jego umiejętności kulinarnych a przynajmniej ma szansę na roziwjanie własnego biznesu i pozyskiwanie zadowolonych klientów dla którtych dobra kuchnia to niekoniecznie to co przez to rozumie mistrz kuchenny.

    • 12 9

    • Przedsiębiorco, a jadłeś kiedyś w Whitehouse? albo wczesniej w Fellinim?

      • 1 1

  • porażka...

    Taki z niego szef kuchni, że aż ręce opadają...zapatrzony w siebie laluś, który ludzi ma za nic, i uważa się za lepszego od innych... zakochany w sobie, a głowe trzyma wyżej niż gęś,

    • 14 9

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Chrzest jachtu Conrad 144S

uroczystość oficjalna

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane

Inwestycje Deluxe

Gaja Park

Gaja Park

DORACO Investment

Gdańsk Żabianka, ul. Pomorska 68 Mapa

30 do 175 m2
Powierzchnia
w budowie
Realizacja
Monolit

Monolit

7 ogłoszeń

Herzinvest

Straszyn, ul. Marsa Mapa

223 do 268 m2
Powierzchnia
zakończona
Realizacja