• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Łukasz Jakóbiak: praca w mediach nie leczy kompleksów

Monika Sołoduszkiewicz
22 maja 2015 (artykuł sprzed 9 lat) 
W programie Łukasza Jakóbiaka wzięli udział m.in. Bronisław Komorowski, Krystyna Janda, Artur Rojek czy prof. Danuta Hubner. W programie Łukasza Jakóbiaka wzięli udział m.in. Bronisław Komorowski, Krystyna Janda, Artur Rojek czy prof. Danuta Hubner.
Łukasz Jakóbiak, dziennikarz i autor programu "20m2 Łukasza". Jego videoblog oglądają regularnie dziesiątki tysięcy internautów. Do swojej kawalerki zaprasza osoby z pierwszych stron gazet, skłaniając gości do bardzo prywatnych zwierzeń. Z człowiekiem kreatywnym rozmawialiśmy o jego fascynacji motywowaniem, szczęściu i ważnych gościach. 23 maja w hotelu Sheraton w Sopocie wystąpi z wykładem motywacyjnym podczas ProgressDay nie czekaj, działaj.


Monika Sołoduszkiewicz: Dlaczego chciałeś pracować w telewizji?

Łukasz Jakóbiak: Wtedy, czyli jakieś 10-15 lat temu chciałem pracować w telewizji, żeby leczyć kompleksy. Liczyłem, że jeżeli będę pojawiał się w mediach, stanę się rozpoznawalny, to będę należał do trochę elitarnego grona i dzięki temu poczuję się doceniony. Dziś już wiem, że to myślenie było błędne. Popularność i telewizja nie leczą kompleksów, jedynie mogą je na chwilę przyćmić. Natomiast z kompleksami trzeba sobie poradzić, bo jeżeli tego nie zrobimy, to będą one generowały w przyszłości problemy. Od samego początku miałem w sobie taką dziecięcą wiarę, a może trochę naiwność, że wszystko jest możliwe. Wiedziałem, że jeśli zacznę pracować w mediach, to moje projekty będę mógł realizować z większym rozmachem.

Twoje pojawienie się w mediach było powodowane chęcią stworzenia nowej jakości?

Kiedy zacząłem tworzyć program, to z taką myślą, by za chwilę przenieść się z internetu do telewizji. Chciałem pokazać dyrektorom programowym, że mogę coś zrobić, że potrafię ich zainteresować swoją osobą. I to się zresztą udało. Po zrealizowaniu kilku odcinków zacząłem się zastanawiać, co muszę zrobić, by dyrektorzy programowi się o mnie dowiedzieli. Postanowiłem zaprosić ich do siebie na wywiad. Wysłałem zaproszenia do Edwarda Miszczaka z TVN i Niny Terentiew z Polsatu. Pani dyrektor, chociaż nie pojawiła się w "20m2 Łukasza", to zaprosiła mnie do siebie. Cel został osiągnięty.

Czy ktoś ci kiedyś powiedział, że się nie nadajesz, że nie dasz sobie rady?

Tak, ale może mieli rację, bo gdybym wtedy poszedł do telewizji to sądzę, że z uwagi na brak doświadczenia, mogłoby się to skończyć nie najlepiej. Mogę mieć za złe losowi, że nikt nie chciał dać mi szansy, żeby to doświadczenie zdobyć. Tak musiało być, nie miałbym teraz programu, znajdowałbym się w zupełnie innym punkcie swojego życia i nie jestem przekonany, czy szedłbym w dobrą stronę.

Porażki cię zbudowały?

Nie tylko mnie, porażki budują wszystkich. Sukces daje nam satysfakcję i jest świetny, ale to porażki nas szlifują. Mogą być strasznie bolesne, ale dzięki nim potrafimy otworzyć oczy i zmienić kurs naszego życia. Co zrobić, żeby przeżyć niepowodzenia? Za drugim, trzecim, czwartym, piątym razem będzie coraz prościej. To jest trochę tak, jak z jazdą na rowerze. Kiedy zaczynaliśmy, to na początku nie było nam łatwo - upadki, odrapane kolana i poczucie klęski, ale teraz jak wsiadamy na rower, to nawet się nad tym nie zastanawiamy. Podobnie jest ze wszystkim w naszym życiu. Jeżeli będziemy się z czymś spotykali często, to się do tego przyzwyczaimy i przestanie robić na nas wrażenie.

Jak myślisz, co miało największy wpływ na sukces twojego programu?

Wiesz, mam olbrzymią empatię, czytam z ludzi. Wiem, co w takiej osobie siedzi, jakie ma problemy. Potrafię wyczuć, czy jest poukładana albo szczęśliwa i to się naprawdę sprawdza. Moim gościom zadaję pytania, które będą spójne z ich stanem. Dodatkowo, skracam dystans. Uwielbiam ludzi, uwielbiam świat i zawsze mawiam, że skoro ludzie go tworzą, to mogą też tworzyć bariery. Nie traktuję gości jak gwiazd, tylko jak znajomych, chociaż niekoniecznie utrzymuję z nimi później kontakt.

Zapraszasz bardzo różnorodnych gości. Niedawno był to Bronisław Komorowski, jak ci się udało namówić prezydenta?

Wizytą prezydenta byłem bardzo podekscytowany. O to spotkanie zabiegałem półtora roku, długo walczyłem, przypominałem się co jakiś czas. Zbliżał się odcinek urodzinowy, wystosowałem więc zaproszenie po raz kolejny. Wywiad początkowo miał się odbyć w Belwederze, ale zależało mi na zachowaniu formuły programy, więc nie ustąpiłem.

O czym rozmawialiście?

Broń Boże nie o polityce, bo po prostu się na niej nie znam. Rozmawialiśmy o życiu, o sukcesach, o tym, jak zmieniło się życie prezydenta odkąd piastuje urząd. Zapytałem, co jest dla niego szczytem w polityce i odpowiedział, że druga kadencja. Rozmawialiśmy o tym, co robi wbrew ograniczeniom, jakim może być ciągła obecność BOR-u. Przyznał, że na 60. urodziny poleciał balonem i chociaż nie może prowadzić samochodu, to czasem pożycza od synów.

Którego z rozmówców polubiłeś najbardziej?

Ciężko wybrać tego jednego, bo wielu było naprawdę fenomenalnych. Największym komplementem było dla mnie takie stwierdzenie, że ktoś po obejrzeniu kilku odcinków poczuł się jak po przeczytaniu dobrej książki. Każdy z moich gości coś wniósł, ale najłatwiej jest mi mówić o ostatnich odcinkach. Nieprawdopodobne były spotkania z księdzem Janem Kaczkowskim i Beatą Pawlikowską. Z przeszłości uwielbiam rozmowy z Andrzejem Grabowskim, Hanną Bakułą i Arturem Wachowiczem. Ludzie wzruszają się przy tym odcinku nie dlatego, że współczują Arturowi, ponieważ jest niepełnosprawny, ale dlatego, że on pokazuje, że pięknie jest żyć. Chciałbym takich rozmów mieć więcej. Nieznane osoby pojawiały się już w moim programie, chociażby The Dumplings.

The Dumplings i ich wielki sukces, to był ten moment, że mogłeś komuś pomóc?

Nie wiedziałem, czy to jest ten moment. Poprosili, żebym posłuchał ich muzyki, która była oczywiście fenomenalna. Tak zaprosiłem ich do mojego programu. Nie sądziłem jednak, że to się rozwinie tak szybko. The Dumplings chyba w ciągu tygodnia dostali propozycje od wszystkich wytwórni w kraju, wystąpili na OFF Festivalu, dostali nagrodę Yacha za najlepszy teledysk i dwie nominacje do tegorocznych Fryderyków.

Zapraszałeś osobowości ze świata polityki, mediów, kultury i show-biznesu, ale przyszedł taki czas, że to ciebie zaczęto zapraszać. Pamiętasz, kiedy poczułeś, że sam stałeś się osobowością?

Ja i osobowość? Coś ty! Jestem jeszcze okropnie zakompleksiony, muszę nad tym pracować. Nawet po ostatnim seminarium wypisałem sobie kilka pozycji, nad którymi muszę popracować i to jest jedna z nich. Ale trochę żałuję, że taki moment nie przyszedł. Kurczę, naprawdę chciałbym! (śmiech) Nie umiem powiedzieć o sobie gwiazda czy celebryta, mówię osoba medialna albo rozpoznawalna. Wiem, że to goście tworzą mój program i gdyby nie oni, to mnie by nie było.

Co ci dał sukces?

Sukces dał mi możliwość realizowania się na innych polach, ponieważ za sukcesem przyszedł także pewien komfort finansowy. Co za tym idzie, mogę pozwolić sobie na realizację bardziej szalonych projektów. Było mnie stać np. na to, że gdy Fritz Kalkbrenner odwołał wcześniej umówiony wywiad, to ku jego ogromnemu zaskoczeniu, mogłem polecieć do Berlina i przeprowadzić tę rozmowę na lotnisku. Sukces dał mi możliwość uszczęśliwiania innych, co jest dla mnie bardzo ważne. Mogłem zabrać przyjaciół na Ibizę, żeby razem z nimi świętować moje urodziny. Mogę zapraszać rodziców albo proponować im wyjazdy za granicę, do krajów, których nie mogliby zobaczyć. Dał mi dużą swobodę w życiu, stabilizację i świadomość, że nie muszę się martwić o kolejny dzień.

Twój program obchodził trzecie urodziny, czy to czas podsumowań? Wyznaczyłeś sobie zawodowy cel, do którego dążysz?

Tak, chociaż ten cel jest już w fazie realizacji. Biorę udział w projekcie "Życie bez ograniczeń" i 30 kwietnia wystąpię ze światowej sławy Nickiem Vujicicem, człowiekiem bez nóg i bez rąk, który jeździ po świecie i motywuje ludzi do działania. To wielkie wydarzenie na skalę europejską, kilkadziesiąt tysięcy ludzi na stadionie w Poznaniu, dlatego mam ogromną tremę. Dodatkowo walczę o zagranicznych gości, no i mam takie marzenie, żeby wystąpić u Ellen w Los Angeles ( Ellen Degeneres, gospodyni "The Ellen DeGeneres Show" - przyp. red.). Taki cel sobie postawiłem.

Od jakiegoś czasu zajmujesz się motywowaniem i rozwojem osobistym. Co chcesz przekazać ludziom?

Chciałbym, żeby każdy był szczęśliwy, żeby każdy walczył o swoje marzenia. Ja byłem po obu stronach życia. Leżałem w łóżku, spałem do jedenastej, a gdy dzwonił telefon, to się na niego rzucałem w nadziei, że to jakaś fantastyczna propozycja. A skoro nic nie robiłem ze swoim życiem, to przecież nikt nie dzwonił i zazwyczaj okazywało się, że to telefon od mamy (śmiech). Kiedy zacząłem działać, wszystko się zmieniło. Tak jak przyzwyczajamy się do robienia śniadania i brania prysznica, tak możemy przyzwyczaić się do działania. Do sukcesu. Mało tego, możemy chcieć więcej. Staram się przekonywać, żeby każdy z nas odważył się brać sprawy we własne ręce. Człowiek zaczyna być panem swojego losu, staje wolny i szczęśliwy. Banalne, wiem, ale naprawdę działa. Człowiek jest tak skonstruowany, że musi mieć cel, żeby działać.

Nie spotkałeś się z opinią, że to trywialne, że jeśli mocno chcesz, to osiągniesz wszystko?

Oczywiście, że słyszałem takie zarzuty, ale widzisz, my nie mówimy, że możesz mieć coś, jeśli zechcesz. Pokazujemy, jak to zrobić. Dajemy wskazówki, jak zmienić swoje życie i co zrobić, żeby chciało nam się chcieć. Czy wiesz, dlaczego rezygnujemy z postawionego sobie celu?

Z obawy przed krytyką albo porażką.

Tak, ale jest jeszcze coś. W momencie, kiedy wpadamy na jakiś genialny pomysł i pojawia się plan działania, to jesteśmy podekscytowani, czujemy motylki w całym ciele. Wizualizujemy sobie cel, ale w tym samym czasie dostajemy coś w zamian, coś bardzo dobrego, a przynajmniej tak nam się wydaje. Co jest bardziej kuszące od celu? Porzucenie go. W zamian otrzymujemy wolny czas, uwalniamy się od stresu, mamy problem z głowy. Bardzo kuszące i często to wybieramy. Nigdy nie mamy pewności, czy uda nam się zrealizować zamierzone cele. Nigdy nie wiemy, jak ktoś oceni nasze działania, w głowie pojawia się zatem bezpieczniejsza alternatywa - ucieczka, a z nią spokój i komfort.

Jak przekonać ludzi do wyjścia ze strefy komfortu?

Musimy mieć bardzo dużo siły, żeby z niej wyjść. Najlepszym sposobem jest według mnie wizualizacja, nazywam to pamiętnikiem przyszłości. Wizualizacja marzeń - tak, jakby zostały już zrealizowane. Bardzo też polecam wyobrażenie sobie siebie na łożu śmierci. Wbrew pozorom, jest to bardzo motywująca myśl. Wyobraźmy sobie, że zostało nam parę godzin życia, nie możemy nic zmienić, stoją nad nami bliscy i rozliczamy się z życia. Nieprawdopodobnie motywujące.

Co dalej? Wyobraźmy sobie, że jesteśmy na wakacjach i chcemy skoczyć ze skały do morza, któż by nie chciał? Boimy się strasznie, ale kiedy już skoczymy, to chcemy więcej i więcej. Trzeba próbować! Zacznijmy od rzeczy małych, wypiszmy cele, a następnie opiszmy drogę, żeby je osiągnąć. Jeśli nam się nie uda, będzie to tylko oznaczało, że musimy zmienić komunikat. Odpowiedni komunikat, wystosowany do odpowiedniej osoby, przynosi sukces. Kiedy podczas wywiadu zapytałem Dodę, czy zgodzi się wejść do wanny i dalszą część spotkania przeprowadzimy w łazience, był to odpowiedni komunikat. Jednak taka sama prośba, wystosowana do pani Krystyny Jandy, na pewno skończyłaby się trzaśnięciem przez nią drzwiami.

Zastanawiam się, kto najczęściej przychodzi na spotkania motywacyjne? Młodzi, poszukujący ludzie czy jednak starsi, którzy chcą zmienić swoje życie?

Różnie. Bardzo często jest to moja widownia, czyli ludzie młodzi, ale prowadzę też dużo wykładów zamkniętych, które przeprowadzam na zaproszenia firm. Te dla pracowników są dla mnie dużo trudniejsze, ponieważ moi widzowie, no co tu dużo ukrywać, przychodzą z sympatii i żeby się ze mną spotkać. Często nie wiedzą, czego chcą od życia, ale każdy kiedyś nie wiedział. Tacy ludzie przychodzą w poszukiwaniu celu i motywacji. Niestety tak się dzieje, że świat stawia przed nami coraz większe wyzwania.

Zawsze wiedziałeś, czego chcesz?

Zawsze wiedziałem, że chcę robić rzeczy niestandardowe. Pamiętam, że poszedłem kiedyś na kurs szybkiego czytania. Chciałem robić rzeczy, które mogą komuś zaimponować. W dużej mierze brało się to z tego, że byłem zakompleksiony. Za wszelką cenę starałem się udowodnić, że coś mogę, potrafię. Kiedy przyniosłem do szkoły pierwszą fotografię ze znaną osobą i usłyszałem "wow", to poczułem się doceniony, byłem w centrum zainteresowania. To było to.

Jak radzisz sobie z krytyką, hejtem?

Michał Bajor powiedział kiedyś u mnie, że w negatywnych komentarzach w internecie jest takie "dotykalstwo". Można kogoś dotknąć bez konsekwencji, wytknąć mu, że jest brzydki czy głupi. Ja kilku swoich hejterów zaprosiłem do programu, oczywiście tego zaproszenia nie przyjęli. Był taki człowiek, który pisał, że zrobił całą prezentację na mój temat i moich powiązań ze stacją TVN, jemu też chciałem umożliwić przedstawienie tych zarzutów. Wiem, że Czesław Mozil wysyła swoim hejterom numer telefonu, ale nie dzwonią. Nie warto nawiązywać kontaktu z tymi osobami, to nic nie wnosi.

Gdzie chciałbyś być za 10 lat?

Tam, gdzie będę. Za dziesięć lat będę robił wykłady motywacyjne na całym świecie i wywiady z zagranicznymi gwiazdami. Przez pół roku będę podróżował, spełniał marzenia swojej rodziny i przyjaciół.

Wydarzenia

progressDay nie czekaj, działaj

59 zł
konferencja

Opinie (41) 3 zablokowane

  • Takie ułożone, "wyscenariuszowane" wywiady z przylepionym uśmiechem prezydenta

    ile w tym szczerości !

    • 23 1

  • Dlaczego chce pracowac w Telewizji?/. Bo tam zarabia sie grubą kase i nietrzeba byc kompetentnym

    wystarczy mieć znajomości!!Dla przypomnienia kompromitacja ze z polecenia prezydenta młody studenciak załatwił sobie biurko w TVP.Gdy to ujawnił nawet chcieli go za kratki wsadzić.Ale tak jest wTVn itp Np Pogodynki TVN zupełne pustaki teraz prowadzą program aktywności sportowej .Ich najlepsze teksty to dlaczego kontuzje powstają znikąd, albo po maratonie buty są do wyrzucenia :)
    Ładna buzia dawania d... odpowiednim facetom i praca za gruba kase jest załatwiona.

    • 21 0

  • Przy całym szacunku- jednak wiele tu frazesów bez pokrycia (1)

    np.ten, że "porażki nas tak budują" a sukcesy tylko dają satysfakcję.

    Śmiem twierdzić, że jest odwrotnie.
    Ponieśliśmy porażkę, bo wzięliśmy kredyt na inwestycję kilkadziesiąt tysięcy ( zleceniodawca pewny- znany o międzynarodowym zasięgu ),
    zostaliśmy oszukani, nie zapłacono nas, my zapłaciliśmy ludziom, zostaliśmy z 150 tys długu, bo zleceniodawca ogłosił nagle upadłość.
    Inwestycja jest wykonana, działa już pod innym szyldem sprzedana przez zleceniodawcę.

    Nie mamy za co żyć.
    Pożyczam na chleb.

    Jakoś nie mogę się zbudować ta porażką.

    • 19 0

    • Jolka trzymaj sie

      • 1 0

  • Gościu

    Weź zrób porządek z tą klamką. Nie stać cię aby poprawić sobie kluka?

    • 13 4

  • Komandor Spock (1)

    • 0 0

    • On Spockowi

      To może buty czyścić.

      • 3 0

  • Taki Alf z twarzy...

    I ta amatorszczyzna... ratuje go tylko oryginalny pomysł; ze w kawalerce (a nie w studiu TV) i ze znane nazwiska. Natomiast ogłady dziennikarskiej ZERO. Kolejny celebryta jadący na pomyśle.

    • 7 1

  • Yeap

    Żal.pl

    • 7 1

  • Ci, którzy mu odmówili - szacunek!

    • 7 1

  • Ale wylaszczony mięsisty smaczek.

    • 1 1

  • może to, co napiszę jest banalne (3)

    ale tego faceta największym kompleksem jest wygląd. On nie podoba się ani kobietom ani facetom. Jak dla mnie totalnie aseksualny, no i te uszy gudłaja.

    • 6 0

    • Racja. Też mi się ciężko na niego patrzy. Za to słucha się bardzo dobrze ;-)

      • 0 0

    • a.a.a (1)

      nos i uszy do przeróbki -:)

      • 0 1

      • Terminator 2

        • 0 0

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane