• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Dr Baryła: Za pieniądze można kupić szczęście, ale trzeba wiedzieć gdzie

Borys Kossakowski
18 maja 2013 (artykuł sprzed 11 lat) 
Jak twierdzi dr Wiesław Baryła, jakiekolwiek emocje, negatywne czy pozytywne, związane z pieniędzmi to z punktu widzenia logiki nonsens. A z punktu widzenia psychologii problem. Jak twierdzi dr Wiesław Baryła, jakiekolwiek emocje, negatywne czy pozytywne, związane z pieniędzmi to z punktu widzenia logiki nonsens. A z punktu widzenia psychologii problem.

Pieniądze same w sobie nie mają żadnej wartości. Ale można za nie kupić sobie szczęście. Tylko trzeba wiedzieć gdzie - mówi dr Wiesław Baryła ze Szkoły Wyższej Psychologii Społecznej w Sopocie.



Borys Kossakowski: Dlaczego "to, co nas podnieca, to się nazywa kasa"?
Dr Wiesław Baryła Dr Wiesław Baryła

Uważam, że powodzi mi się


dr Wiesław Baryła: Zanim odpowiemy na to pytanie, powinniśmy uświadomić sobie, że pieniądze same w sobie nie mają żadnej wartości. Jeśli nagle byśmy przestali się godzić na przyjmowanie pieniędzy, szybko wyszłoby to na jaw. Wartość ma tylko to, co można kupić za pieniądze. Problem polega na tym, że nasz mózg reaguje dokładnie tak samo na pieniądze, jak na pożądane produkty. Kasa nas podnieca, bo podnieca nas to, co można kupić za kasę.

Tak jak pies Pawłowa, ślinimy się nie tylko na widok kasy, tak samo jak na widok nowego tabletu czy samochodu?

Dokładnie tak. Badania wykazały, że ludzie dosłownie ślinią się, kiedy myślą o pieniądzach. Wywołują one dokładnie taką samą reakcję fizjologiczną, jak dobra i usługi, które można za nie kupić: jedzenie, picie, atrakcyjna osoba płci przeciwnej czy seks.

A dlaczego jest to problem?

Zamiast dążyć do lepszego życia, dążymy do bogactwa, do posiadania. A to jest poważna różnica. Posiadanie środków nie oznacza, że komuś się żyje lepiej.

A od czego zależy, że żyje się nam lepiej?

Żyje się nam lepiej, gdy zaspokajamy swoje potrzeby. Przede wszystkim: bliskości, wiedzy i potrzeby estetyczne. I właśnie po to są pieniądze: żeby pojechać z rodziną na wakacje, żeby kupić sobie książkę albo kwiaty. A ludzie myślą, że pieniądze są po to, żeby je mieć.

Wiele osób jest też wychowanych w katolickim duchu skromności. Żeby nie chcieć za wiele, nie chwalić się, nie pożądać złotego cielca. Aktorzy, którzy biorą udział w reklamach, krytykowani są za chciwość.

Jakiekolwiek emocje, negatywne czy pozytywne, związane z pieniędzmi to z punktu widzenia logiki nonsens. A z punktu widzenia psychologii problem. Pieniądze są środkiem do osiągania celów. Jeśli dla kogoś celem jest droga bryka...

...kokaina, prostytutki...

...no właśnie, to wtedy można się zastanawiać, czy mu to będzie służyć. Natomiast, jeśli mamy plany do realizacji w życiu, które wymagają nakładów finansowych...

...takie jak podróż dookoła świata czy kurs szybowcowy...

...to po prostu trzeba na nie zarobić. I wtedy występowanie w reklamie nie musi być oznaką próżności i zachłanności.

Dla jednego celem jest podróż dookoła świata, a to kosztuje dużo pieniędzy, a dla drugiego pisanie wierszy, co kosztuje już znacznie mniej. Można sądzić, że cele tego drugiego są nic nie warte.

John Keynes mówił, że jednym z przekleństw ludzkości jest, że wszystko wyceniamy w oparciu o pieniądz. Zapominamy jaka jest rzeczywista wartość poszczególnych dóbr i usług.

Tempo życia nie pozwala nam dokonywać starannych ocen. Musimy iść na skróty, na przykład patrząc na metkę.

To prawda. A często zdarza się, że to pułapka. Jak na przykład w przypadku cukru. Cukier brązowy, nierafinowany jest znacznie tańszy w produkcji niż cukier biały. A sprzedaje się go po dużo wyższej cenie, jako produkt ekologiczny. Bo można, bo klienci się na to zgadzają. Natomiast walory zdrowotne są bardzo porównywalne, bo ich po prostu nie ma.

Pieniądze też wiele zmieniły w relacjach międzyludzkich.

Klasyczna wymiana międzyludzka odbywa się na zasadzie sztuka za sztukę. Prezent za prezent, przysługa za przysługę i oczywiście oko za oko, ząb za ząb.

Proszę przyjaciela o pożyczenie aparatu fotograficznego. On się zgadza, bo ja mu rok temu pożyczyłem samochód.

Ale gdy zaoferujemy mu pieniądze, przyjaźń zupełnie straci znaczenie. On będzie myślał, czy oferta jest wystarczająco atrakcyjna. Nie budujemy w ten sposób relacji, bo nasze "zobowiązanie" od razu jest spłacone pieniędzmi. Do tego jeszcze może dojść resentyment. Bo zaoferowaliśmy za mało pieniędzy, albo bo on zażądał zbyt wiele.

Czyli pieniądze mogą zepsuć przyjaźń.

Mało tego. Ludzie starają się adekwatnie do pieniędzy. Jeśli prosimy kogoś o przysługę i nie zaproponujemy mu za to pieniędzy, on zrobi to w imię przyjaźni. I będzie się starał za dwóch, bo będzie liczył, że my mu w przyszłości też pomożemy. Jeśli zaproponujemy zapłatę - będzie się starał adekwatnie do kwoty. Za drobne pieniądze nawet najlepszy przyjaciel będzie pracował byle jak. Lepiej nie proponować nic.

Ten problem też dotyczy podwyżek czy premii. Moja znajoma dostała ostatnio podwyżkę dwieście zł i czuła się poszkodowana.

Reakcja jest nieracjonalna. Nawet niewielka podwyżka to jest jednak podwyżka. Problem wynika dokładnie z tego samego powodu. Pracownik te dwieście złotych traktuje jak ocenę. Niska podwyżka równa się niska ocena.

W jej przypadku podwyżce towarzyszyła regularna ocena pracownicza, z której wynikało, że jest dobrze oceniana. Ale ten dziesięciostronicowy dokument i tak nie miał żadnego znaczenia. Liczyła się tylko kwota podwyżki.

Z punktu widzenia motywacji pracownika, lepiej dać dużą podwyżkę albo wcale. Z badań wynika, że świetne wyniki daje przepłacenie, czyli płacenie więcej, niż pracownik oczekuje. Wtedy pracuje jak oszalały.

Chyba nie spotkałem jeszcze takiego pracodawcy na swojej drodze, który stosowałby tę wspaniałą metodę motywacyjną.

Oczywiście, żaden pracodawca tak nie myśli. A potem na przykład właściciele hipermarketów narzekają na swoich pracowników, że ci ich okradają i oszukują. Skoro płacą im tak niskie stawki, nie mogą wymagać zaangażowania. To strategia krótkoterminowa, ale taki jest świat. Tymczasowy.

To jak to jest z tymi pieniędzmi? Dają szczęście czy nie?

Dają. Ale uganianie się pieniędzmi - już nie. Za pieniądze można kupić szczęście. Tylko trzeba wiedzieć gdzie. W psychologii mierzymy dwa rodzaje szczęścia. Pierwsze to szczęście doświadczane tu i teraz, czyli dobre samopoczucie. Drugie to szczęście pamiętane, czyli zadowolenie z życia. Pieniądze mają wpływ na oba. Trochę mniej na to pierwsze, bo można się upić za dwadzieścia złotych i za dwa tysiące, a stan upojenia będzie taki sam. Oczywiście pod warunkiem, że kogoś uszczęśliwia alkohol.

A jeśli chodzi o zadowolenie z życia?

Zależy ono przede wszystkim od tego, jak wypadamy w porównaniu do naszych rówieśników. Tu często pieniądze są używane do porównań. Jeśli zarabiamy więcej niż koledzy z klasy, jesteśmy zadowoleni. Ale to nie wszystko. Za większe pieniądze można sobie kupić lepsze wspomnienia, na przykład z podróży do dalekich krajów. Lepsze wykształcenie, opiekę zdrowotną, lepsze miejsce zamieszkania.

Czyli pieniądze dają szczęście, tylko trzeba je mądrze wydać?

A bywa z tym różnie. Trzeba pamiętać, że inwestycje w samopoczucie są zwykle bardzo krótkoterminowe.

Jeśli ktoś się dziś upije, jutro będzie miał kaca.

Dokładnie tak. Takie rzeczy szybko się nudzą, przestają dawać szczęście. Najlepiej zresztą wydawać pieniądze na innych, a nie na siebie. Można kupić sobie szczęście uszczęśliwiając innych. Dziecko, siostrę, przyjaciół. Wydając na innych robimy to dużo mądrzej.

Zobacz także

Opinie (44) 2 zablokowane

  • a mnie cieszy dobra fura, 350 koni i full wypas- i tego sobie nie odmówie... (2)

    ..bo uwielbiam jak wszyscy zostają w tyle :)

    • 1 5

    • "a mnie cieszy dobra fura, 350 koni "

      Ech niedzielni furmani... Tylko po co ciągnąć furę taką ilością koni? Toż pociągną ją dwa, no niech będzie cztery. Poza tym przy 350 koniach wystarczy, by co drugi koń się z****** i twoja furmanka utonie w kupie...

      • 2 0

    • znaczy się w d*pie?

      • 0 0

  • żaden przyjaciel nie utrzyma przyjaźni z osobą, która wierzy, że za udaną relację międzyludzką płaci się kartą. co po ekskluzywnych imprezach, urozmaiconych atrakcjach weekendowych, jeśli nie ma wewnętrznego zadowolenia z tego, że po prostu się jest z najbliższą Ci osobą. dla mnie miłe upominki, czy troska o uatrakcyjnienie wspólnego czasu to na dłuższą metę rodzaj kompensacji za coś, czego człowiek dać nie potrafi, a czasami nawet swoisty mur odgradzający od prawdziwej bliskości

    • 4 0

  • Pojawił się szczaw i mirabelki

    Będzie sałatka i kompocik.
    Za darmo!

    • 2 0

  • paczyłem w Realu, ale nie mieli chyba...

    nie udało mi się kupić, ale dostałem rabata na produkty, więc też się jarałem jak naftowa lampa kapitana z jednym okiem

    • 1 0

2

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane