• Kino
  • Mapa
  • Ogłoszenia
  • Forum
  • Komunikacja
  • Raport

Claudia Filippi-Chodorowska: w życiu potrzebna jest pasja

Marta Nicgorska
5 sierpnia 2014 (artykuł sprzed 9 lat) 
Najnowszy artykuł na ten temat Tonia Ugwu: piękna Nigeryjka z Trójmiasta
Claudia Filippi-Chodorowska jest konsulem honorowym Włoch już blisko 30 lat. Claudia Filippi-Chodorowska jest konsulem honorowym Włoch już blisko 30 lat.

Pół-Polka, pół-Włoszka, konsul honorowy Włoch w Polsce, od urodzenia mieszkanka Gdyni, bizneswoman, koneserka sztuki, pasjonatka gotowania. Z Claudią Filippi-Chodorowską w cyklu "Kobieca Garda" rozmawiamy o tęsknocie za Włochami, przywilejach dyplomaty oraz o szeroko pojętych kulinariach.



Marta Nicgorska: Czuje się pani Polką czy Włoszką?

Claudia Filippi-Chodorowska: Czuję się Polką, kiedy jestem w Polsce, a kiedy przebywam we Włoszech, czuję się stuprocentową Włoszką. Jestem pół-Polką i pół-Włoszką. Mój ojciec był rodowitym Włochem, a mama Polką. Poznali się tutaj podczas II wojny światowej. Tata był jednym z żołnierzy batalionu włoskiego, który stacjonował w Gdyni i służył do zadymiania miasta przed nalotem wojsk alianckich. Tam sięgają moje korzenie, tu jest mój dom.

Zatem serce wciąż w rozterce.

Urodziłam się w Gdyni, tu wychowałam, tu poznałam swojego męża, tu mieszkają moje dzieci i wnuki, ale cała rodzina jest w Italii. Myślami często jestem w rodzinnych stronach taty. Spędziłam w Toskanii sporo czasu, częściowo tam chodziłam do szkoły, więc to chyba naturalne, że tęsknię?

Toskania to pani ląd ukochany?

To taka ziemia obiecana. Jestem w Toskanii kilka razy w roku.

Nie myśli pani o tym, żeby się tam wyprowadzić?

Czasem bym chciała, bo klimat nad Bałtykiem w tych nieciekawych porach roku troszkę mi dokucza. Pocieszam się jednak, że w Toskanii nie jest o wiele lepiej, więc de facto musiałabym uciekać na dalekie południe, na Sycylię. Najlepiej byłoby mieszkać 6 miesięcy w Polsce, a 6 miesięcy na południu Europy.

Co stoi na przeszkodzie?

Jesień życia już nadeszła i, jak to się mówi, starych drzew się nie przesadza.

Ciężko byłoby przesadzić te drzewa, które ma pani w swoim ogrodzie. Piękne miejsce...

Mieszkanie tutaj, w bliskości morza, ma swoje uroki. Cudownie jest słyszeć szum fal rozbijających się o falochron i śpiew ptaków. Poza tym panuje tu błoga cisza, więc nie mam na co narzekać.

Włosi nie narzekają, lecz krzyczą. Ma pani gorący temperament?

Jestem spokojna, ale, jak to mówią, do czasu. Nie jestem typem furiata, ale czasem puszczają mi nerwy. Krzyczę rzadko, ale jak już się zezłoszczę, to muszę trzepnąć talerzem o podłogę, aby uwolnić emocje.

Umiejętność trzymania nerwów na wodzy to chyba też zasługa wieloletniej pracy w dyplomacji?

Dyplomata musi być opanowany, musi mieć dystans, maniery, powinien umieć ważyć słowa.

W położonym na Wzgórzu Maksymiliana domu ma pani swoje biuro. Czy konsulat, który jest przestrzenią publiczną nie zakłóca pani prywatności?

Absolutnie. Dom jest ogromny, biuro jest wydzielone. Mieści się w odrębnej przestrzeni niż część stricte prywatna. Ponieważ jest to konsulat honorowy, nie pracuje codziennie. Od lat jesteśmy czynni 2 razy w tygodniu, bo nie ma już potrzeby, aby drzwi otwierać częściej. Konsulat przeniosłam do domu dopiero 4 lata temu. Wcześniej, od 1960 roku, mieścił się na Świętojańskiej 32.



W jakich sprawach przychodzą do pani interesanci?

Zazwyczaj z prośbą o pomoc formalną. Przychodzą Włosi, którzy chcą się ożenić i kompletują dokumenty, ci, którzy chcą adoptować dzieci, otwierać spółki z kapitałem włoskim lub mieszanym, osoby ubiegające się we Włoszech o uposażenie emerytalne. Konsul ma pomóc także w sprawach ekstraordynaryjnych, interwencyjnych. Zdarza się, że muszę odwiedzić Włocha w więzieniu w obrębie swojej jurysdykcji.

Kilkanaście lat temu więcej było do zrobienia?

Konsulat włoski w Gdyni był jednym w całym bloku komunistycznym w czasie trwania komuny. Od powojnia bardzo wiele eksportowało się polskiego węgla do Włoch, więc celowym było ustanowienie tego konsulatu przez ministerstwo spraw zagranicznych w Rzymie. Jest taki przepis we Włoszech, że każda tona przywiezionego węgla ze świata czy z Europy musi mieć tzw. certyfikat pochodzenia. Konsulat wystawiał takie dokumenty. W połowie lat 90. skończył się, niestety, duży eksport węgla do Włoch. Z 4 milionów ton rocznie spadł do około 50 tysięcy ton.

Funkcję konsula otrzymała pani w schedzie po ojcu?

Pierwszy konsulat w Gdyni otworzył się w 1947 roku, ale funkcję konsula piastował wówczas mój ojciec chrzestny. Kiedy podjął decyzję o wyjeździe, miał taką plenipotencję, że mógł wskazać w Ambasadzie w Warszawie swojego następcę. I mianował mojego ojca. Kiedy tata zginął tragicznie we Włoszech, w 1983 roku, objęłam po nim stanowisko. Ojciec wyrażał wcześniej w Ambasadzie ustnie swoją wolę, że chciałby, aby funkcja pozostała w rodzinie. A jako że pracowałam u ojca w konsulacie od 1975 roku, znałam procedury, orientowałam się w dyplomacji, więc władze nie zgłaszały sprzeciwu. Przejęłam wszystko z całym dobrodziejstwem inwentarza.

Oprócz prestiżu ma konsul jakieś szczególne przywileje?

Nie mamy immunitetu, jaki przysługuje dyplomatom czy konsulom z paszportami dyplomatycznymi. Jest się osobą publiczną, otrzymuje się legitymację wystawianą przez MSZ, ale wielkich przywilejów nie ma. Taka legitymacja była istotna w czasach komuny - otwierała zamknięte drzwi, w które zwykli ludzie walili głową jak w mur. Trzeba było sobie radzić. Mąż mój miał znajomości w sklepie papierniczym, kupował papier toaletowy i woził go samochodem w bagażniku do Warszawy do państwa Wasowskich. Jakie to było upokarzające...

Czy przekaże pani pałeczkę swoim dzieciom?

Mam wątpliwości, czy synowie zechcą, bo konsulat honorowy - jak sama nazwa wskazuje - to funkcja honorowa. Nie jesteśmy na pensji płaconej przez włoski MSZ. Aby prowadzić działalność pro publico bono, trzeba mieć jakieś źródło finansowania, bo utrzymanie konsulatu spoczywa na konsula barkach.

Kto może zostać konsulem? Czy trzeba mieć obywatelstwo kraju, w którym się rezyduje?

Konsulami są zwykle obywatele kraju przyjmującego. Ale są wyjątki od reguły i takim przykładem był mój ojciec i jestem ja. Mam tylko włoskie obywatelstwo.

Niesłychane! Jak to możliwe, że urodziła się pani w Polsce, mieszka pani tu "od zawsze" i nie ma pani polskiego obywatelstwa?

Jest takie prawo włoskie mówiące o tym, że dziecko zrodzone ze związku Włocha z nie-Włoszką i Włoszki z nie-Włochem ma prawo zachować dwa obywatelstwa albo wybrać sobie jedno. Ja mam tylko włoskie. Dwa nie były mi potrzebne, bo to były inne czasy... Włoski paszport, mówiąc delikatnie, otwierał wiele drzwi. O obywatelstwo mogłabym wystąpić w każdej chwili, ale teraz po co? Nie ma to większego sensu, bo jesteśmy w Unii.

Jest pani konsulem, ale też bizneswoman. Smykałkę do interesów wyssała pani z mlekiem matki?

Skądże. Moja mama nie pracowała. To ojciec był aktywny zawodowo. A ja go i w konsulacie, i w firmie wspierałam. Ponieważ w tamtych czasach eksport węgla był ogromny, w 1946 roku mój ojciec wraz z grupą Włochów założył firmę zajmującą się kontrolowaniem wyeksportowanego węgla do Włoch. Byłam pracownikiem CARBO Transu. Gdy ojciec zginął, od razu przesiadłam się na jego fotel, inaczej firma by upadła. A było to dobrze prosperujące przedsiębiorstwo.

Czuje się pani spełniona?

Tak, choć na sukces nie zapracowałam sama. To taki łańcuch pokoleniowy. A ja z zawodu jestem muzykiem. Grałam na skrzypcach w klasie profesora Hermana. Ukończyłam szkoły muzyczne, dopiero potem studiowałam transport morski. Wszechstronne wykształcenie pozwoliło mi się odnaleźć w wielu dziedzinach. Rodzice tak mnie wychowywali, żebym znała kilka języków, grała na instrumencie. Nie miałam praktycznie dzieciństwa. Nie było latania po podwórku i wiszenia na trzepaku, bo nie miałam na to czasu. Chodziłam do jednej szkoły rano, po południu do drugiej. Dużo się uczyłam, ale to była przecież ciężka praca.

Gra pani wciąż na skrzypcach?

Nie, zarzuciłam. Rozwijam inne pasje. Zajmuję się gotowaniem. Kulinaria to teraz moje zajęcie clue.

Była pani właścicielką restauracji włoskiej "Rozmaryn". Dlaczego ją pani zamknęła?

To powiem pani, jak było z tym lokalem. W 1996 roku sytuacja transportu węgla nagle zmieniała się na niekorzyść. Po 60 latach zdecydowałam się zamknąć firmę Carbotrans. A skoro skończyło się jedno, musiało zacząć się drugie. Postanowiłam więc wreszcie robić to, co kocham najbardziej, czyli gotować. Razem ze szwagierką otworzyłam więc restaurację. Przez 12 lat ciągnęłyśmy ten interes, ale przyznam, że byłam już nim zmęczona. Gastronomia to ciężki kawałek chleba. I kiedy mój syn Maurycy wraz ze swoją partnerką otworzyli restaurację włoską Toskana, postanowiłam zamknąć Rozmaryn i mu pomóc.

Na niwie kulinarnej jest pani wciąż aktywna.

Uczę sztuki gotowania, robię cateringi dla zaprzyjaźnionych gości z Rozmarynu, piszę na temat kuchni, działam jako doradca. Pomagam restauratorom w ułożeniu menu, szkolę kucharzy. W Akademii Kulinarnej Fumenti objęłam katedrę kuchni włoskiej. Prowadzę cykl zajęć w formie warsztatów jednodniowych i wieczorów kolacyjnych. Lubię wcielać się w rolę nauczyciela, bo jestem gawędziarzem. Cieszy mnie stuprocentowa frekwencja. To świadczy o tym, że Polacy kochają włoską kuchnię.

Posługujemy się terminem kuchnia włoska. Co tak naprawdę się pod tym kryje: kuchnia z północy Italii, Sycylii czy Rzymu?

Nie ma czegoś takiego, jak kuchnia włoska. Są regionalne włoskie kuchnie, które tworzą całość pod jednym wielkim hasłem. Kuchnia dolnej Aosty czy górnej Adygi w porównaniu z kuchnią kalabryjską czy kuchnia Sardynii to jest jak dzień i noc. W Fumenti na warsztatach koncentrujemy się na danym regionie kuchni włoskiej. A ponieważ regionów we Włoszech jest 20, więc przed nami długa kulinarna podróż. Każde warsztaty poprzedza prelekcja dotycząca zwyczajów kulinarnych, związków kulturowo-gastronomicznych, kultury regionu, lokalnych i regionalnych dań i napojów.

Co jest synonimem kuchni włoskiej: pizza czy spaghetti?

Tak jak bigos, schabowy i mizeria nie są synonimem polskiej kuchni, tak synonimem kuchni włoskiej nie jest ani pizza czy spaghetti. Pizza stała się dzięki Amerykanom częścią fast food.

To dlatego we Włoszech zrodził się slow food?

Slow Food wymyślił Włoch jako kontrę na zalewający świat fast food. We Włoszech to bardzo silny trend. Włochy należą do niewielu krajów, gdzie fast food w wydaniu amerykańskim w ogóle się nie przyjął.

Kuchnia włoska jest prosta. To dobrze czy źle?

Tu im mniej i prościej, znaczy więcej i lepiej. Ważne jest, aby produkty były z najwyższej półki, żeby bazylia nie była z doniczki, żeby pomidor dojrzewał na słońcu, żeby oliwa była z pierwszego tłoczenia, żeby makaron był z mąki durum i świeżych jaj, a starta gouda czy ser tylżycki nie był substytutem parmezanu. Dziś można dostać wysokiej klasy składniki, więc przygotowanie dania włoskiego nie jest już wielką filozofią. Kiedyś produkty trzeba było kupować w Baltonie lub sprowadzać tonami statkiem z Włoch.

W domu gotuje pani po polsku czy po włosku?

Raczej po włosku, ale to dlatego, że moja mama prowadziła włoską kuchnię. Wyszła młodo za mąż, ojciec i włoska teściowa nauczyli jej gotowania. Pamiętam, że jak miała ugotować bigos, zaglądała do książki kucharskiej. W gotowaniu potrzebna jest pasja.

Pani nie sięga po książki?

Wręcz przeciwnie! Fascynuje mnie kuchnia polska, ale ta stara, zapomniana. Jednym z moich koników, który dotyczy kulinariów, było kupowanie książek kucharskich w antykwariatach komunistycznych. Poszukiwania zaczęłam 40 lat temu i za grosze zdobyłam kilka ciekawych pozycji z XIX wieku. Najstarsza książka z przepisami pochodzi z 1843 r. To nie replika, lecz oryginał, który pachnie myszą. Kuchnia tam opisana jest genialna!

Jest pani w stanie odtworzyć dawne smaki?

Oczywiście. Inne są miary: łuty, kwarty, funty, kwaterki, ale jest przelicznik, więc nie ma problemu z wymierzeniem odpowiednich porcji. Studiując dawne przepisy, stwierdzam, że nastąpiła potworna pauperyzacja jedzenia. W tych książkach były mule, homary, ostrygi, trufle, sardele, czyli anchois, dorady. Musiało to dochodzić tu z południowych krańców Europy, bo przecież hodowli nie było.

Czy tak samo jak lubi pani gotować, kocha pani jeść?

Nie wiem, czy nie bardziej. Jestem smakoszem.

Wędruje pani po Trójmieście, by odwiedzić nowo powstałe lokale?

W Trójmieście to mało powiedziane. Odbywam dużo podróży, zwiedzam świat, poznając go przede wszystkim od kuchni. Moją słabością jest kuchnia wietnamska, kuchnia Dalekiego Wschodu, niekoniecznie chińska, lecz indochińska, tajska, koreańska.

Dzień zaczyna pani od małej czarnej?

Rano piję cappuccino, lub cafe macchiato z odrobinką mleka, a po godzinie 11 do końca dnia espresso. Wie pani po czym we Włoszech poznaje się nie-Włocha? Po tym, jak przychodzi po obiedzie lub kolacji do restauracji i zamawia cappuccino. To jest totalna profanacja.

Picie kawy to rytuał.

Dobra kawa to podstawa. Ale kawa to nie jak w Polsce szklanka zalewajki, ale mała filiżanka świeżo zmielonej dobrej kawy z ekspresu. Jej ilość jest dokładnie wymierzona na półtora łyka, czyli 20-30 mililitrów.

Prócz gotowania co panią fascynuje?

Malarstwo. Bardzo lubię sztukę. Nie miałabym jednak bogatych odczuć w sferze artystycznej, gdyby nie moje wykształcenie muzyczne. Muzyka nie tylko łagodzi obyczaje, ale uwrażliwia.

Jest pani koneserem sztuki. Co pani kolekcjonuje?

Porcelanę użytkową, szkło, kryształ, płótna. Mam też sporo rodzinnych pamiątek po rodzicach, dziadkach. To przedmioty dla mnie bezcenne, bo mają wartość sentymentalną. Lubię otaczać się tym, co piękne, duże poczucie estetyki wyniosłam z domu. A że miałam to wielkie szczęście, że nie brakowało mi nawet ptasiego mleka, przywykłam do otaczania się szlachetnymi przedmiotami. Moje życie to kontynuacja tego, co zaszczepili we mnie rodzice. Potwierdza się stare powiedzenie: czym skorupka za młodu nasiąknie, tym na starość trąci...


Opinie (28) 6 zablokowanych

  • (3)

    Tak to se można życ jak tata fuchę załatwił.

    • 40 20

    • (2)

      przecież ta Pani jest konsulem HONOROWYM...

      • 12 2

      • w takim "gustownym" stroju?

        • 1 1

      • Bo prawdziwa kasa była z tej firmy od węgla.
        A zresztą... ile masz lat?
        Myślisz, że dzieki tej funkcji nie masz pewnych ułatwień...

        • 6 0

  • 'tu sa moje dzieci i wnuki, ale cała rodzina jest w Italii" (2)

    to takie na siłę godzenie ' tu i tam',

    czyli cała rodzina - to liczy się bez dzieci i wnuków ?

    • 27 7

    • urodzona i wychowana w Gdyni po wojnie , jak Pani mówi,

      - nie brakowało jej nawet ptasiego mleka....
      ad. 1) kto po wojnie miał takie luksusy?... konsul w tym okropnym komunistycznym kraju....

      - inny cytat: "nastąpiła pauperyzacja jedzenia" ..., albo "historia" z papierem toaletowym- upokarzające ? Upokarzające jest to, że w tym kraju dwoje ludzi pracuje w małżeństwie a rodziny utrzymać nie maja za co

      nie lubię demonizowania 'zakupów" za komuny-jakoś co tydzień w bloku u kogoś zawsze huczne imprezy typu imieniny, urodziny -odbywały się przy stołach lepiej zastawionych niż teraz

      tez robiłam zakupy podczas "komuny", papier kupowałam bez znajomości ,

      i także w"antykwariatach komunistycznych", z ta różnicą, że na te książki było mnie wtedy stać

      • 24 1

    • mc donald działa b.dobrze we Włoszech

      współpracują z nim włoskie firmy przodujące w produkcji markowego makaronu

      czas skończyć żyć mitami

      • 15 0

  • Boze drogi, Klaudio ostatni raz (2)

    widzialem Ciebie i rozmawialismy z soba w swietlicy szkoly podstawowej Nr. 27 na Kamiennej Gorze w Gdyni. Nie wiem czy ta szkola jeszcze istnieje. Pamietam ze bylas niezwykle sympatyczna i kulturalna dziewczyna. Moj ojciec ktory takze znal Ciebie i Twojego Ojca podobnie sie wyrazal. Strasznie szybko ten czas przeszedl. I dystans geograficzny miedzy nami takze sie znacznie wydluzyl......

    • 16 6

    • O rany, rany....
      Niesamowite

      • 5 0

    • nie tylko dystans geograficzny ^^

      • 3 4

  • 'Rozmaryn' ....

    to była zdecydowanie najlepsza restauracja w całym Trójmieście!
    I mimo obecnego wysypu - niewiele tak się zawiesi w miłej pamięci
    prawdziwych smakoszy.

    • 19 1

  • CIEKAWA OSOBA

    jest Pani ciekawą osobą, lubię ludzi którzy potrafią i chcą smakować życie.

    • 16 5

  • droga Pani, aby w życiu mieć pasję i się w niej spełniać trzeba mieć najpierw...pieniądze:) (6)

    • 14 10

    • (1)

      Bzdura! Pasji nie mozna kupic!!!!!

      • 8 6

      • kupić nie można - ale aby się jej poświęcić z pasją...trzeba mieć pełen trzos. Nie zrozumiałeś, co napisałem.

        • 10 2

    • nie do końca (3)

      ja zaczęłam realizować moje marzenie- pasję mając 400 zł,
      rozkręcałam to poprzez nawiązane kontakty z ludźmi - chodziło o wyjazdy,
      zapraszałam ludzi do siebie w zamian,

      i tak dzisiaj, dzięki pasji mamy wakacje w cudnym miejscu ( miejscach),
      pogłębiam znajomość tego języka, którego nauka jest moją pasją, mówię już na poziomie B2

      • 4 3

      • (1)

        To takie żebry raczej i zdanie na czyjąś łaskę.

        • 2 2

        • żebry ? gościłam nawzajem ludzi w domu u siebie zapewniając

          osobne pokoje do spania,
          wyśmienite posiłki i aktywną pomoc w zwiedzaniu okolic- goście byli b.zadowoleni

          • 0 0

      • Beatko, pogłęb znajomość poprawnego napisania kilkuzdaniowej wypowiedzi po polsku, bo wstyd za takiego "światowca".

        • 0 1

  • Klaudio! piekny zyciorys!Brawo!

    • 9 5

  • WSI SIE KŁANIA

    WSI heheehe wiemy

    • 9 1

  • bardzo ładna kobieta

    i widac że sympatyczna !

    • 7 9

  • perły przed wieprze.... (1)

    Pani Claudia opowiada o sobie szczerze i spotyka ją "za to" od tłuszczy wychowanej na tabloidach i zawistnej - stek bluźnierstw i niewybrednych komentarzy. Fora internetowe to doprawdy kloaka.

    • 9 10

    • nie widzę tutaj bluźnierstw.......

      może ludzi po prostu trochę razi jej zbytnia egzaltacja...

      i taka trochę ...słaba pamięć o pewnych realiach ( wczytałam się "drobiazgowo" w ten wywiad)

      poza tym, ok.

      • 9 0

1

alert Portal trojmiasto.pl nie ponosi odpowiedzialności za treść opinii.

Wydarzenia

Chrzest jachtu Conrad 144S

uroczystość oficjalna

Kolacja degustacyjna Transatlantyk - ostatni polonez na Batorym

350 zł
degustacja

Dinner in the Sky Trójmiasto

990 zł
degustacja

Najczęściej czytane

Inwestycje Deluxe

Gaja Park

Gaja Park

DORACO Investment

Gdańsk Żabianka, ul. Pomorska 68 Mapa

30 do 175 m2
Powierzchnia
w budowie
Realizacja
Monolit

Monolit

7 ogłoszeń

Herzinvest

Straszyn, ul. Marsa Mapa

223 do 268 m2
Powierzchnia
zakończona
Realizacja